Do gospodarstwa Szymona Kluki przyjechał minister rolnictwa i zadeklarował wsparcieTomasz Ślęzak
StoryEditorInterwencja TPR

Sprawa Szymona Kluki. Za co dokładnie sąd skazał rolnika? Uzasadnienie zaskakuje

20.10.2024., 17:00h

Od kilku tygodni głośno jest o sprawie producenta trzody chlewnej pozwanego przez swoich sąsiadów, którym przeszkadzała uciążliwość zapachowa jego obiektu inwentarskiego.

Sąsiedzi rolnika domagali się w sądzie 400 tys. zł zadośćuczyniena za zapachy z chlewni

Starali się w ten sposób doprowadzić do wydania sądowego zakazu emisji i uzyskać zadośćuczynienie w wysokości 400 tys. zł. Sąd zasądził na rzecz sąsiadów kwoty po 30 tys. zł oraz 39,5 tys. zł tytułem zwrotu kosztów procesu, a także prawie 5 tys. zł na rzecz Skarbu Państwa nieuiszczonych kosztów sądowych.

Szymon Kluka w miejscowości Grodzisko w gminie Rzgów prowadzi, jak na dzisiejsze standardy, niewielką produkcję trzody chlewnej. Do 2013 roku w starszym budynku utrzymywał 120 tuczników.

W 2013 roku wybudował nowy budynek, który pozwolił na zwiększenie obsady do „zawrotnych” 360 sztuk. Chlewnia została wybudowana na rusztach, z podziemnym zbiornikiem na gnojowicę i systemem paszociągów. Produkcja jest prowadzona w cyklu otwartym.

Kupowane są warchlaki do dalszego tuczu. Tuczniki sprzedawane są w wadze 115–120 kg. Produkcja odbywa się w systemie „całe pomieszczenie puste – całe pomieszczenie pełne”, a średniorocznie w chlewni odbywa się 3,78 cyklu, co potwierdziły sądy. Producent nie musiał podczas uzyskiwania niezbędnych decyzji środowiskowych sporządzić raportu oddziaływania na środowisko.

image
Po wybudowaniu nowej chlewni rolnik ma w gospodarstwie 360 stanowisk do tuczu, więc nie przekracza nawet 50 DJP, ale sąd uznał, że prowadzi fermę przemysłową
FOTO: Tomasz Ślęzak

Sąsiedzi wiedzieli przed zakupem działki, że pozwany przez nich rolnik prowadzi produkcję świń

Małżeństwo z Łodzi kupiło w lutym 2010 roku działkę rolną zabudowaną. Prawie trzy lata później dokupili kolejną, która była oznaczona w rejestrze jako pastwisko trwałe. W 2011 roku na jednej z nabytych działek rozpoczęli budowę domu mieszkalnego, która zakończyła się w sierpniu 2013 roku.

Sąd zauważył, że do czasu przeprowadzki do Grodziska powodowie mieszkali w Łodzi i „poszukiwali nieruchomości na południowych obrzeżach Łodzi i zdecydowali się na zakup (…), gdyż ujęła ich cicha i spokojna okolica. Przed jej zakupem zapoznali się z obowiązującym na tym terenie planem zagospodarowania przestrzennego oraz ze strukturą zabudowy. Wiedzieli, że po sąsiedzku pozwany prowadzi gospodarstwo rolne i zajmuje się hodowlą trzody chlewnej oraz produkcją roślinną. W tym czasie pozwany nie miał tuczarni. O jej budowie powodowie dowiedzieli się dopiero po zakończeniu własnej inwestycji w 2013 roku, a uciążliwości odorowe pojawiły się w 2015 roku”.

Sąd zauważył też, że rolnik „nie rozmawiał z sąsiadami na temat swoich planów inwestycyjnych”. Jednak nie ma takiego obowiązku. Decyzję o warunkach zabudowy i środowiskową wydaje wójt. Ma on obowiązek ogłosić publicznie, że trwa takie postępowanie.

Z uzasadnienia wyroku nie dowiadujemy się, czy małżeństwo sąsiadów dokonywało jakichś działań w tej sprawie na etapie wydawania decyzji. Na niekorzyść producenta trzody chlewnej prawdopodobnie zadziałało to, iż sąd stwierdził, że po północnej stronie Grodziska „nie ma żadnych funkcjonujących gospodarstw rolnych, są tylko stare zabudowania zagrodowe i domy mieszkalne, ale nie jest prowadzona produkcja rolna, ewentualnie na bardzo małą skalę. Wielu właścicieli terenów rolnych dzierżawi działki, w tym Szymonowi Kluce, który prowadzi na nich produkcję rolną – roślinną”.

Jakie było uzasadnienie skazania rolnika przez sąd?

Sąd dał wiarę odczuciom sąsiadów, że „intensywny odór, którego poziom jest różny, w zależności od cyklu produkcyjnego, pory roku czy kierunku wiatru, a jedynym sposobem na uniknięcie odczuwania odoru jest zamknięcie się w domu ze szczelnie pozamykanymi oknami. Zdarza się, że przykry zapach utrzymuje się przez cały dzień, innym razem pojawia się kilka, kilkanaście razy dziennie przez kilka minut. W gorące dni nie da się wtedy spać przy otwartym oknie. Czasem te zapachy wywołują u powodów odruchy wymiotne oraz powodują, że żyją w stresie, obawiając się, gdy w porze letniej wiatry wieją z południa. Uniemożliwia to spędzanie czasu na zewnątrz, w tym urządzanie spotkań towarzyskich, wobec czego ucierpiały ich kontakty towarzyskie”.

W uzasadnieniu nie ma nic o stresie rolnika i jego rodziny. Ten wynikający z kilkuletniego postępowania sądowego musiał być nieporównywalnie większy niż małżeństwa sąsiadów.

Co ciekawe, małżeństwo próbowało podważyć i unieważnić projekt budowalny chlewni oraz pozwolenie na budowę. Skargi te zostały odrzucone w postępowaniu sądowym i administracyjnym. Gospodarstwo zostało gruntownie skontrolowane przez wiele instytucji. Kiedy ta ścieżka okazała się nieskuteczna, małżeństwo sąsiadów postanowiło wystąpić na drogę sądową do sądu cywilnego.

Sąd stwierdził, że „hodowla pozwanego spełnia wymagania gminnego planu zagospodarowania przestrzennego zarówno pod względem powierzchni użytkowej obiektu, jak i finalnych rezultatów chowu. Wyposażenie instalacyjne budynku tuczarni (w szczególności dotyczy to instalacji wentylacyjnej), jak i jego usytuowanie w obszarze najbliższych działek należy uznać za optymalne. Funkcjonowanie tuczarni pozwanego nie ma negatywnego wpływu na środowisko, za wyjątkiem minimalnego negatywnego wpływu na glebę i wody powierzchniowe”.

Inne zdanie miał jednak, pochylając się nad zagadnieniem usuwania gnojowicy. Według sądu tuczarnia „ma negatywny wpływ na powietrze w okresach, gdy z chlewni usuwane są odpady płynne, a także spłukiwane wodą z perforowanych rusztów do instalacji magazynującej gnojowicę”.

Sąd jednak stwierdził, że oddziaływanie chlewni na elementy środowiska nie uzasadnia podjęcia specjalnych kroków technologicznych i technicznych zabezpieczających jej działanie lub też jej likwidację, ale „odory z ferm trzody chlewnej mogą oddziaływać na ludzi żyjących w ich sąsiedztwie, gdyż powodują podrażnienie oczu, nosa i gardła oraz zmniejszenie objętości oddechowej, co prowadzi do kaszlu, kataru, chorób układu oddechowego. Ponadto prowadzić mogą do podrażnień nerwów zmysłowych i reakcji psychosomatycznych”.

Sąd uznał, że chlewnia na 360 świń to przemysłowa ferma

Sąd wskazał, że próby ograniczenia nieprzyjemnych odorów z ferm przemysłowych zwierząt są dosyć trudne i mało skuteczne. Podstawowym czynnikiem, który powoduje zanikanie zapachów, ma być wiatr wiejący z prędkością powyżej 5 m/s.

W uzasadnieniu zostało też przedstawione skomplikowane logicznie twierdzenie. Sąd wskazał na analizę statystyk wiatru obszaru, na którym zamieszkują strony. Została ona oparta na badaniach archiwalnych wykonanych przez Stację Meteorologiczną Łódź – Lublinek. Wykorzystywały one dwunastokierunkową różę wiatrów. Wynikało z nich, że ilość wiatrów o prędkości poniżej 5 m/s, które sprzyjają odczuwalności odorów i mogących je przenosić na odległość do 50 m od emitora, w całym roku i we wszystkich kierunkach wynosi 270 dni, w tym 148 dni w okresie letnim i 122 dni w okresie zimowym.

W uzasadnieniu wyroku zostało przedstawione także złożone matematycznie działanie, które pozwoliło Sądowi Okręgowemu na przyjęcie, że „liczba dni odczuwalnych odorowo przez okolicznych mieszkańców, w tym powodów, wynosi w roku 56”, z czego 33 dni przypadają na okres letni, a 23 dni na zimowy.

Co ciekawe, sąd stwierdził, że „Instalacje bioflitrów stosuje się w hodowlach przekraczających 210 DJP i nie jest celowe ich zastosowanie w gospodarstwie pozwanego”. Uznał jednak, że powinny być zastosowane inne rozwiązania, między innymi utrzymanie zwierząt na ażurowych podestach bez ściółki, czyszczenie stanowisk po zakończeniu cyklu hodowlanego, wentylacja pomieszczenia w oparciu o wartość temperatury i stężenie amoniaku oraz zmniejszenie ilości gnojowicy poprzez ograniczanie do minimum ilości wody zużywanej do mycia. Są to czynności powszechnie stosowane w każdym współczesnym obiekcie produkcyjnym. Wpływają one bowiem na dobrostan zwierząt.

image
Do gospodarstwa Szymona Kluki przyjechał minister rolnictwa i zadeklarował wsparcie
FOTO: Tomasz Ślęzak

W uzasadnieniu czytamy, że „Sąd I instancji ustalił, że sposobem na zmniejszenie odoru fermy, który nie został zastosowany przez pozwanego, jest zagospodarowanie terenu znajdującego się pomiędzy działkami stron poprzez jego obsadzenie roś­linnością zimozieloną”. Została szczegółowo opisana roślinność, jaka powinna być zasadzona na granicy działki, która miałaby doprowadzić do ograniczenia emisji odorów z fermy, w której znajduje się przemysłowa liczba 360 tuczników.

Uzasadniając wyrok, Sąd Okręgowy kilkukrotnie wskazał, że produkcja trzody chlewnej w obiekcie czasowo utrzymującym 360 tuczników ma dużą skalę. Zwiększenie wielkości produkcji ze 130 sztuk spowodowało zmianę na „fermę trzody chlewnej o charakterze przemysłowym”.

Sąd też zauważył, że „pozwany podjął decyzję o zbudowaniu fermy przemysłowej w czasie, gdy rolniczy charakter miejscowości Grodzisko, z racji swojego położenia w niewielkiej odległości od dużego miasta, uległ przekształceniu w miejscowość, w której zaspokajane są przede wszystkim potrzeby mieszkaniowe mieszkańców, gdyż większość z nich pracuje w mieście albo zakończyło już działalność zawodową, zaś ewentualne hodowle bądź uprawy mają charakter marginalny”.

Nie miał znaczenia fakt, że produkcja trzody była zgodna z założeniami miejscowego planu przestrzennego ani że do jej budowy zostały uzyskane niezbędne decyzje i pozwolenia.

Tomasz Ślęzak

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. październik 2024 20:48