Nocny pożar w gospodarstwie
Ogień, tuż po godzinie 3.00, zauważyła pani Monika, którą obudził trzask pękającego z gorąca pokrycia dachowego. Ochotnicza Straż Pożarna z Iwowego przyjechała po czterech minutach od otrzymania zgłoszenia. Niestety niezbędne było solidne wsparcie. Łącznie z żywiołem walczyło osiem jednostek straży pożarnej. Silny wiatr znacznie utrudniał akcję ratowniczą.
– Pożar zaczął się od starego budynku, skąd przeszedł do stodoły zaadaptowanej na budynek inwentarski, a następnie do najnowszej obory, gdzie utrzymywaliśmy krowy mleczne. Nie przypuszczałem, że ogień dojdzie do tamtego obiektu. Silny wiatr ukierunkował ogień w stronę najnowszej obory. Niestety, 42 zwierząt nie udało się uratować. W ciągu chwili zostaliśmy bez krów, a tym samym bez produkcji, z której żyliśmy – mówi rozgoryczony Janusz Kopa.
Wśród zwierząt, które zginęły wskutek pożaru, było ponad 20 krów mlecznych oraz młodzież. Hodowcom zostały tylko młodsze jałówki, które nieszybko będą produkować mleko.
Oprócz 42 zwierząt, budynków inwentarskich wraz z wyposażeniem, w tym instalacją udojową i wyciągiem do usuwania obornika, gospodarze stracili także silosy z paszą.
Stan budynków do oceny. Będą się jeszcze do czegoś nadawały?
– Na razie jeszcze nie wiem, w jakim stanie są budynki inwentarskie po pożarze. W starym budynku, oprócz dachu, zniszczeniu uległy także ściany. Do kolejnych obiektów ogień przeniósł się poddaszami, niszcząc je. Prawdopodobnie w najnowszej oborze cały dach wymaga wymiany. Na razie jeszcze nie myślimy, co dalej. Dzisiaj wywozimy ze stanowisk i ładujemy do kontenerów martwe zwierzęta, a dopiero później będziemy mogli sprzątać pogorzelisko – mówi gospodarz.
Podczas usuwania martwych zwierząt pomagało kilka osób, w tym druhowie z OSP Iwowe.
Budynki, które strawił ogień, były ubezpieczone, ale zwierzęta nie. W związku z tym bez pomocy ludzi dobrej woli poszkodowani hodowcy nie będą mogli wrócić do produkcji mleka, z której żyli od wielu lat.
Ruszyła pomoc dla poszkodowanych rolników
W pomoc poszkodowanym rolnikom od samego początku zaangażowało się wiele osób, a niektórzy tylko czekają na moment, w którym będą mogli pomóc. Wśród pomagających jest także Marta Serzysko, wójt gminy Borowie, która stara się pomóc pogorzelcom z Iwowego.
– Jesteśmy w stałym kontakcie z poszkodowanymi. Zaczęliśmy pomoc od załatwienia spraw technicznych związanych z organizacją transportu i utylizacją padłych zwierząt. Wczoraj bydło zostało już przewiezione do utylizacji. Ogłosiliśmy zbiórkę pieniężną dla mieszkańców naszej gminy, która po 1 stycznia będzie prowadzona przez sołtysów i radnych gminy. Wiem, że już jest duże zainteresowanie wpłatami na rzecz poszkodowanych mieszkańców Iwowego. Chciałam, żeby mieszkańcy gminy, którzy będą mieli możliwości przekazania datków pieniężnych, mogli się do tej zbiórki przygotować – powiedziała Marta Serzysko.
W akcję pomocy włączyła się OSM Garwolin. Hodowcy bydła mlecznego z powiatu garwolińskiego organizują pomoc dla poszkodowanego przez ogień rolnika.
– Hodowcy z naszego powiatu uruchomili swoje kontakty, niezbędne do znalezienia cielnych jałówek. Trzeba jak najszybciej uruchomić spaloną część obory na krowy i wprowadzić tam 25 jałówek. Bydło opasowe przyniosłoby dochód dopiero za prawie dwa lata, a potrzebne są jałówki mleczne, żeby przychód z mleka był co miesiąc. Będziemy starali się pomóc na tyle, na ile tylko będziemy mogli. Na razie czekamy na oględziny ubezpieczyciela, żeby móc przystąpić do sprzątania. Trzeba jak najszybciej zrobić dach na oborze i zacząć wprowadzać bydło, żeby pomóc hodowcom na nowo wystartować z produkcją – mówi Marcin Łodyga, hodowca bydła mlecznego z miejscowości Laliny.
Janusz Kopa do momentu tragedii dostarczał surowiec do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Garwolin w Woli Rębkowskiej. Apelujemy do wszystkich ludzi dobrej woli o udzielenia nawet najmniejszego wsparcia, aby hodowcy z Iwowego jak najszybciej mogli powrócić do produkcji mleka.
Józef Nuckowski
fot. J. Nuckowski