Słup-emeryt w wyścigu po ziemię z KOWR
W tym właśnie rejonie podejrzewają, iż część osób startujących w przetargu na około sto hektarów ziemi, która została podzielona na kilka działek, w gminie Chojnów, w pobliżu Osetnicy, może być tzw. słupami. Jednak chyba jeszcze większe zdziwienie rolników wzbudził fakt, że o dzierżawę nowych gruntów ubiegają się także emeryci. I tak też jest coraz częściej w całej Polsce. „Słupy” to zwykle osoby, które mają niewiele ziemi. Nowym zjawiskiem, jakie zauważyli rolnicy na Dolnym Śląsku, są emeryci, którzy posiadają minimalną ilość ziemi i choć faktycznie zakończyli pracę w gospodarstwie, ubiegają się o dzierżawę państwowych gruntów.
Z dokumentów jasno wynika, że przetargi są: „…dla rolników indywidualnych w rozumieniu przepisów ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego zamierzających powiększyć gospodarstwa rodzinne, jeżeli mają oni miejsce zamieszkania w gminie, w której położona jest nieruchomość wystawiona do przetargu lub w gminie graniczącej z tą gminą…”. I tak jest też w przypadku Osetnicy na Dolnym Śląsku.
Szok, bulwersacja i wiele dziwnych rzeczy
– Narobiło się w tej sprawie wiele dziwnych rzeczy, które są dla nas bardzo zaskakujące i bulwersujące. Choćby to, że występują w przetargach także seniorzy, emeryci, a przecież oni skończyli pracę na roli – mówi Przemysław Kuczak, rolnik z regionu (gmina Chojnów).
– Niestety, wśród osób ubiegających się o dzierżawy są ludzie, którzy z rolnictwa się nie utrzymują, są już na emeryturze albo może mulczują, a chodzi przecież o rozwój gospodarstw rolnych – podkreśla Tomasz Demiańczuk, rolnik z gminy Chojnów. – Przecież KOWR może to wszystko sprawdzić. Ma narzędzia do weryfikacji, czy ktoś jest prawdziwym rolnikiem, czy nie. Krajowy Ośrodek powinien wyjść z inicjatywą i zweryfikować, czy ci ludzie kupują nawozy sztuczne, ile i kiedy, a także środki ochrony roślin. Weryfikacji powinno też podlegać zlecanie upraw za pomocą wynajętych maszyn. To także można zweryfikować – i to dogłębnie, bo poprzez sprawdzenie w skarbówce, czy rzeczywiście coś zostało zapłacone i za co. Może ludziom w KOWR na tym nie zależy? Nie rozumiem, dlaczego tak to wszystko wygląda.
– Pracujemy tylko na przepisach i narzędziach, jakie daje nam prawo – podkreśla Kazimierz Matkowski, dyrektor KOWR we Wrocławiu. – Nawet gdybyśmy mieli przekonanie, że w przetargu rzeczywiście biorą udział „słupy”, to sprawdzamy jedynie wymogi formalne, bo na to pozwala nam prawo. Nie możemy przecież działać inaczej, niż nakazuje nam procedura i związane z nią określone przepisy. I tych przepisów ja oraz moi podwładni skrupulatnie przestrzegamy.
Jego zdaniem do jeszcze dokładniejszego sprawdzania ubiegających się o dzierżawę rolników przydatne mogą być narzędzia, które w prawie może dać ustawodawca. Jeśli określi np. inną definicję aktywnego rolnika. Wtedy można będzie zweryfikować, czy rzeczywiście taka osoba prowadzi produkcję roślinną, hoduje zwierzęta, a nie tylko jest rolnikiem „na papierze” i ma ziemię, czyli ponad 1 ha gruntu.
Podobne trudności dostrzega Ryszard Borys, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej we Wrocławiu.
– Trudno znaleźć „słupa”, trudno go określić, trudno zidentyfikować i udowodnić, bo jeśli ma ziemię i jakieś zwierzęta, to jak to zrobić, skoro w dokumentach, które dostaje KOWR, wszystko się zgadza? – rozważa Borys.
Dodaje, że sprawą spod Chojnowa się zajmie i będzie ją weryfikował, ale, jak zaznacza, rolnicy mogli przecież skierować za pośrednictwem izby swojego przedstawiciela do komisji przetargowej. Są takie formalne możliwości. Niestety, nie zrobili tego. Może w przypadkach kolejnych przetargów to zrobią i będzie im łatwiej i skuteczniej weryfikować realizację i przebieg przetargu.
Dodaje jednak, że jak na razie wszystko formalnie się zgadza, a rolnicy, chociaż mają uzasadnione wątpliwości, podejrzenia, a nawet zastrzeżenia, są bezsilni w działaniach i walce o swoje prawa.
– To rzeczywiście twardy orzech do zgryzienia – mówi Urszula Pawlus, gospodarująca z mężem w regionie (gmina Chojnów). – Ale przecież tam mieszkamy, żyjemy i pracujemy. Wiemy, czy ktoś rzeczywiście jest rolnikiem, czy z tego żyje, uprawia rolę bądź hoduje zwierzęta. A najbardziej chyba boli nas, że wszystko odbywa się zgodnie z przepisami, zaś instytucje, które powinny wspierać prawdziwych rolników, tego nie robią. Myślę, że nasze podejrzenia o „słupach” w tej sprawie są słuszne i uzasadnione.
– Nie widać w tym nic dobrego – mówi Adrian Taszatowski, rolnik z sąsiedniej gminy Zagrodno. – Bo wszędzie jest bardzo podobnie. Także w naszej gminie. Trzeba to dobrze sprawdzić, bo ja chętnie wzbogaciłbym i powiększył zaplecze paszowe dla moich opasów, ale przy tego rodzaju konkurencji nie wygram. Nie mam szans, gdy startują „słupy”. A przecież w łatwy sposób można je wyeliminować. Rolnicy jak ja, z małym areałem, przegrywają i nie mają możliwości na rozwinięcie swoich niewielkich gospodarstw. Pamiętam, że na spotkaniach z władzami KOWR rolnicy o tym mówili, przedstawiali takie propozycje, ale jak widać, nic się nie zmieniło w tego rodzaju sprawach.
Dlatego właśnie do KOWR oraz Dolnośląskiej Izby Rolniczej kierują w tej sprawie pisma, które mają doprowadzić do realnej weryfikacji ubiegających się o dzierżawę następnych gruntów rolnych.
Głód ziemi jest ogromny
Dlatego w tym wypadku walka idzie o kilka działek ziemi uprawnej – od kilku do kilkunastu hektarów – o łącznej powierzchni około 100 ha.
Ale wkrótce właśnie w tym rejonie Dolnego Śląska ma zostać ogłoszony kolejny przetarg na następne 500 ha.
Jednym z rozwiązań, jakie widzą rolnicy w tej i podobnych sprawach, jest nie tylko zwiększenie kontroli, ale także za pośrednictwem Izby Rolniczej skierowanie do komisji rozstrzygającej przetarg swojego przedstawiciela. To zgodne z prawem i jest możliwe. Rolnicy proponują także, aby weryfikacja zgłaszających się do przetargów była dokładniejsza. Ich zdaniem musi dotyczyć tak prostych faktów, jak ubiegnie się o nowe dzierżawy często przez całe rodziny – rodziców i dzieci, emerytów czy rencistów, sprawdzenie ich wydatków na prowadzenie gospodarstwa, a więc czy realnie wydają pieniądze na nawozy, środki ochrony roślin, a także uprawę ziemi.
Rolnik aktywny
Innym rozwiązaniem może być wprowadzenie definicji rolnika aktywnego, który musiałby przedstawić dokumenty świadczące o prowadzeniu gospodarstwa (uprawy bądź hodowli), gdy otrzymywane przez niego dopłaty nie przekraczają 5 tys. euro. Teraz muszą to robić rolnicy mający dopłaty przekraczające 5 tys. euro. Dla nich nie jest to problem…
Artur Kowalczyk
fot. Canva