Podczas środowej konferencji prasowej w Warszawie mówił on, że rolnicy oczekują na pomoc; wiedzą, że z budżetu nie da się wszystkich strat zrekompensować. Tymczasem niespójność i nieczytelność przepisów sprawia, że nie wszyscy dostaną wsparcie. Obowiązujący sposób wyliczania strat powoduje, że rolnicy zajmujący się chowem zwierząt nie będą mogli wykazać strat na poziomie 30 proc. utraconych dochodów z poprzednich lat.
Jeśli mówimy o stratach rzędu 40 proc. w produkcji roślinnej, to oznacza, że są też straty w produkcji zwierzęcej, zwłaszcza dotyczy to hodowli krów czy koni. Jeżeli będzie brakować własnej paszy to trzeba będzie ją kupić po wysokich cenach - to są wymierne starty w produkcji - argumentował szef Izb Rolniczych.
Zdaniem Szmulewicza, to nieprawda, że straty dotyczą tylko miliona hektarów, bo susza objęła cały obszar Polski. Jednak z oficjalnych raportów komisji szacujących straty, które otrzyma KE, może wynikać, iż tylko niewiele gospodarstw spełnia kryteria dotkniętych przez to zjawisko pogodowe. Zdaniem Szmulewicza, stosowana w naszym kraju metodologia wyliczania strat jest zła.
Dodał, że ponadto wysokość pomocy zależy od tego czy rolnik ubezpieczył swoje uprawy, a że zrobili to tylko nieliczni rolnicy, dla większości pomoc będzie niewielka.
Rząd przeznaczył na pomoc 450 mln zł. Maksymalna wysokość pomocy wynosi 800 zł/ha owocujących drzew i krzewów owocowych oraz do 400 zł na hektar pozostałych upraw rolnych. Te kwoty będą pomniejszone o 50 proc. w przypadku, gdy rolnik nie ubezpieczył przynajmniej połowy swoich upraw.
Szmulewicz ocenił, że stary suszowe obejmują ok 7 mln ha, a utrata dochodów może wynieść nawet 20 mld zł.
"Będę zachęcał szefów central związkowych (rolniczych) do protestu, nie będzie to protest polityczny. Dzisiaj jest zagrożona racja ekonomiczna stanu chłopskiego" - podkreślił prezes KRIR.
"Oczekuję, że będzie uczciwie przyznawana pomoc poprzez negocjacje rządu z bankami o zmianie stóp procentowych. Rolnictwo jest znacznie zadłużone, zwłaszcza towarowe, które korzysta z kredytów komercyjnych" - powiedział dodając, że w jego ocenie za kilka miesięcy gospodarstwa towarowe, będą miały problem z płynnością finansową.
Argumentował, że podobna susza, która miała miejsce w 1936 r. w Polsce wywołała ogromne protesty rolników rok później. "Jeżeli nie będzie woli rozmowy rządu tego czy innego z rolnikami, to protesty mogą sparaliżować kraj" - podkreślił.
Według Szmulewicza zaproponowane przez KE wsparcie dla unijnych rolników też jest niewystarczające. Dlatego w Brukseli we wtorek odbył się protest unijnych farmerów, uczestniczyło w nim 200 osób z Polski. Na ulice wyjechało kilka tysięcy traktorów protestując przeciwko niskim cenom produktów rolnych na rynkach światowych wywołanych m.in. przez embargo ze strony Rosji. To politycy ponoszą winę, (…), a rolnicy na tym cierpią" - powiedział szef Izb.
Unia chce przeznaczyć na pomoc 500 mln euro. O tym ile, jaki kraj dostanie KE zdecyduje za kilka dni. (PAP)