Sadownikom brakuje perspektywicznych rynków zbytu
Bartłomiej Hermanowicz z Bądkowa (pow. grójecki, gm. Goszczyn) prowadzi 11-hektarowe gospodarstwo sadownicze. Uprawia jabłonie i grusze. Jest także członkiem Mazowieckiej Izby Rolniczej.
W jego opinii w sadownictwie kuleje przede wszystkim handel, zwłaszcza, że nie ma perspektywicznych rynków zbytu.
– Te zagraniczne rynki, które się pootwierały są za daleko, a mam tu na myśli Egipt, Jordanię czy też Indie. Okazuje się, że na 5 wysłanych samochodów 1 jest reklamowany, gdyż transport trwa miesiąc lub dłużej i część jabłek nie wytrzymuje tak długo. Ponadto koszty transportu są bardzo duże i zabierają cały zarobek – wskazuje sadownik z Bądkowa.
Ceny jabłka deserowego to od 1 do 1,40 zł. A jakie są koszty?
– Ratuje nas tylko to, że albo gdzieś wymarzną jabłonie i ktoś będzie chciał od nas kupić, albo u nas wymrozi i wtedy będzie mniej jabłka po dobrej cenie. Obecnie cena jabłek jest słaba, sprzedajemy jabłka deserowe po 1,00–1,40 zł za kg, a koszty produkcji kilograma jabłek wynoszą 1,10 zł, do tego dochodzi koszt przechowania w granicach 10–20 groszy. Ponadto zaraz zaczną się truskawki i handel jabłkiem zupełnie stanie, bo w sezonie każdy będzie chciał zjeść truskawkę – ubolewa rolnik.
Brak rąk do pracy daje się we znaki sadownikom
Według rolnika, w sadownictwie widać duży zastój i marazm, brak jest nowych inwestycji. Dodatkowo coraz większym problem jest brak chętnych do pracy w sadach.
– Kolejnym problemem jest brak siły roboczej, do czego przyczyniło się rozdawnictwo państwa. W Ukrainie jest wojna, zatem mężczyźni nie przyjeżdżają, a kobiety z Ukrainy pracują w szpitalach, sklepach, restauracjach i dla sektora rolnego brakuje pracowników. Dlatego część sadów wykarczowaliśmy i póki co nie obsadzamy i bardzo prawdopodobne, że powiększymy taki areał, bo brakuje rąk do pracy – przyznaje sadownik spod Grójca.
Rolnik uważa, że najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby zasadzić na miejsce tych zlikwidowanych sadów, jakieś drzewa lub krzewy pod zbiór maszynowy, ale tu też potrzebny jest czynnik ludzki. Wszak wiśnie pod zbiór kombajnem trzeba obciąć. Z kolei, w jego opinii, nie opłaca się siać 2 ha zboża, bo przy obecnych cenach zbóz większość przychodu pochłonie usługa zbioru.
Opłacalność gruszek wyższa niż jabłek
– Uprawiamy głównie takie odmiany jabłek jak: Golden Delicious, Gala i Szampion oraz mniejsze ilości Lobo i Idared na krajowy rynek. Lepiej wygląda opłacalność produkcji gruszek, które ratują jeszcze nasze gospodarstwo. Gruszkę sprzedajemy na rynek krajowy, ale dobra cena wynika tylko z tego, że co najmniej połowa idzie na eksport. Gdyby stanął eksport, to na rynku wewnętrznym będziemy mieli dwa razy więcej gruszek niż potrzeba – powiedział Bartłomiej Hermanowicz.