Jak rolniczka radzi sobie z opłacalnością?
– Gdy w 2012 roku przejęliśmy gospodarstwo, to było już w nim tylko bydło opasowe, ale wcześniej teściowie produkowali też mleko. Mamy dwie krowy mamki rasy hf, które utrzymujemy dla mleka niezbędnego przy odchowie cieląt. Dokupujemy preparaty mlekozastępcze, a poza tym korzystamy tylko z własnych pasz gospodarskich. Pasze przemysłowe typu koncentraty potaniały znacznie mniej niż zboża, dlatego najlepiej jak najwięcej spasać własnych pasz. Dzięki temu, że spasamy własne zboża, to można mówić o opłacalności. Oczywiście podstawą dawki żywieniowej są pasze objętościowe – kiszonka z kukurydzy oraz sianokiszonka – powiedziała Wioletta Dąbrowa.
Rolnicy starają się zakupić cielęta mięsne lub mieszańcowe, ale trafiają się różne w dużej mierze też mleczne hf-y.
Najtrudniejszy jest pierwszy okres odchowu
– Cielęta do opasu zakupujemy od okolicznych rolników, staramy się unikać zakupu od pośredników, ale jeśli nie ma innego wyjścia, to sięgamy i po takie rozwiązanie. Problem z zakupem cieląt polega na tym, że są to młode i delikatne organizmy, które przy zmianie środowiska oraz paszy mogą mieć problemy zdrowotne. Jeszcze gorzej, jeśli w grę wchodzi dłuższy transport. Dlatego najtrudniejszy jest pierwszy okres odchowu. Współpracujemy z lekarzem weterynarii, stosujemy profilaktyczne szczepienia oraz odrobaczanie – stwierdziła Wioletta Dąbrowa.
Z cenami bydła opasowego bywało różnie, chociaż ostatnio się nieco ustabilizowały
– Przez ostatnie dwa lata sprzedajemy opasy w wadze ciężkiej rozliczając się za wagę żywą, a wcześniej sprzedawaliśmy rozliczając się poubojowo. Ta zmiana wynika ze zmiany odbiorcy. Obecny odbiorca zapewnia pracowników, którzy wyprowadzają bydło z obory i ładują na samochód. Takie rozwiązanie jest dla nas bardzo korzystne, zwłaszcza gdy męża nie ma w domu, wszak pracuje również zawodowo poza gospodarstwem – wyjaśniła rolniczka.
Dlaczego rolniczka działa w izbie?
W izbach rolniczych Wioletta Dąbrowa działa pierwszą kadencję, do kandydowania namówił ją znajomy, po głębszym namyśle uznała, że nie jest to zły pomysł.
– W wielu organizacjach rolniczych młodzi rolnicy nie chcą się udzielać i ich przedstawicielami często są emeryci lub osoby, które nie żyją już z rolnictwa, dlatego postanowiłam działać w izbach rolniczych. Młodzi się nie angażują w działalność społeczną, gdyż albo nie mają czasu, albo są zniechęceni niezbyt ciekawą sytuacją w rolnictwie, chociaż ten drugi aspekt powinien raczej zachęcać do działania – przyznała Wioletta Dąbrowa.
Rolnicy nie skorzystali z premii dla młodego rolnika, ale uzyskali dofinansowanie w ramach PROW na zakup maszyn, w tym m.in. ciągnika.
– Gdy wracaliśmy na wieś, co wydaje się nie tak dawno, bo 12 lat temu, to jednak były wtedy zupełnie inne czasy dla rolnictwa, przede wszystkim było spokojniej i stabilniej. Dlatego inwestowaliśmy i rozwijaliśmy gospodarstwo. Dziś niestety czasy są niepewne i nie wiadomo, co będzie jutro – zakończyła Wioletta Dąbrowa.
Andrzej Rutkowski
fot. Józef Nuckowski