Andrzej Kaliński gospodaruje wraz z synami na 40 ha w Łosicach. Uprawia kukurydzę, pszenicę, pszenżyto i jęczmień. Jest również nauczycielem przedmiotów zawodowych w Szkole Rolniczej w Łosicach.
W TPR jest wiele ciekawych artykułów, przydatnych też w szkole
– W „Tygodniku Poradniku Rolniczym” jest wiele ciekawych artykułów. W pomieszczeniu, w którym przechowuję środki chemiczne powiesiłem wycinkę artykułu z waszego tygodnika, która chyba ma już ponad 10 lat, ale do tej pory nie spotkałem drugiej publikacji, w której tak dobrze wytłumaczone byłoby, przy jakich temperaturach powietrza należy stosować poszczególne środki ochrony roślin. Te same dane przekazuję moim uczniom w szkole – mówi Andrzej Kaliński.
Przy opryskach ważna jest pora zabiegu, ale też twardość wody do cieczy
Rolnik i nauczyciel podkreśla jak ważne jest to w praktyce, gdyż na rynku jest wiele tańszych środków, które działają, ale tylko w temperaturze do 20oC. Część rolników o tym zazwyczaj nie wie i robią oprysk przy wyższej temperaturze, a później są zdziwieni, że środek nie zadziałał. W jego opinii, często warto zastosować droższy środek działający w temperaturze do 30oC, wtedy mamy pewność, że zadziała nawet latem.
– Oczywiście naganne jest wykonywanie oprysków w południe przy dużym słońcu, nie tylko ze względu na temperatury, ale również z powodu przelotu pszczół. Ja zawsze wykonuję zabiegi chemizacyjne równo z zachodem słońca, wtedy nie szkodzimy pszczołom, z reguły nie ma problemu zbyt wysokiej temperatury oraz niwelujemy efekt znoszenia środka, bo gdy słońce zachodzi, to zazwyczaj ustają ruchy powietrza.
– Przy sporządzaniu roztworu do oprysku warto pamiętać, że woda nie może być twarda, a u nas w Łosicach taka jest, dlatego w wielu przypadkach przyda się użycie zmiękczacza, który jest znacznie tańszy od środka chemicznego, a na pewno zwiększy jego skuteczność. Liczy się również temperatura wody, w której sporządzamy roztwór. Woda musi być ciepła, zwłaszcza gdy jest wysoka temperatura – doradza rolnik.
Rolnik eksperymentuje z nowymi odmianami zbóż, w tym z hybrydami
W jego gospodarstwie można zauważyć wiele nowości. Jako jeden z pierwszych w regionie wprowadził do uprawy jęczmień hybrydowy z Syngenty, a w tym sezonie po raz pierwszy zasiał hybrydową pszenicę.
– W jęczmieniu hybrydowym uzyskujemy bardzo dobre plony na średnim poziomie 7–8 ton z ha, nawet w monokulturze, a jak będzie z pszenicą, to się okaże. W szkole zawsze uczę moich uczniów tego, co wypróbowałem w praktyce we własnym gospodarstwie, wtedy wiem, że przekazuje im wiedzę użyteczną, a nie sztywną podręcznikową teorię. Z ciekawych informacji praktycznych mogę jeszcze dodać, że kukurydza, to jest jedyna znam mi roślina uprawna, która lubi monokulturę. Z moich obserwacji wynika, że lepsze plony kukurydzy można uzyskać w monokulturze niż przy zmianowaniu – mówi Andrzej Kaliński.
Nauczyciel bierze udział w protestach rolniczych
Rolnik i jednocześnie nauczyciel przyznaje, że czynnie bierze udział w protestach rolników.
– Zboże z Ukrainy jedzie do nas już od 1,5 roku bez żadnej kontroli, magazyny są zapchane i kilka lat będziemy po tym dochodzić do siebie. Oczywiście pozostaje sprawa, że tam wszystkie środki chemiczne są dozwolone, także te, które już dawno w UE zostały uznane za szczególnie szkodliwe. Ponadto tam zboża przechowuje się pod gołym niebem, na gołej ziemi, w formie pryzmy, jest to system wyniesiony jeszcze z czasów ZSRR. To dlatego wiele tych transportów zawiera ziarno spleśniałe i zanieczyszczone, no ale tanie. A jeśli jest pleśń, to są także mykotoksyny. To ziarno nigdy nie powinno do nas przyjechać, bo mamy swoje dobrej jakości. To wszystko niszczy nasz rynek i my za swoje zboża dostajemy grosze. Przed chwilą wróciłem z pobliskiego skupu zbóż i ceny brutto są następujące: 700 zł tona pszenicy, 610 zł pszenżyta i 700 zł jęczmienia – powiedział Andrzej Kaliński.
Andrzej Rutkowski