Zasypał nas cukier z Ukrainy
– Dwa ostatnie lata były dobre dla producentów buraków cukrowych, które też mam w swoim płodozmianie i to mnie trochę ratowało, ale tyle cukru przyjechało z Ukrainy, mówi się, że nawet 20 razy więcej niż w latach poprzednich, że obawiam się również o opłacalność tej gałęzi produkcji na przyszłe lata – powiedział Marcin Brudnowski, który 9 lutego wziął udział w proteście we Włocławku.
– Moja wieś Białotarsk leży na pograniczu województwa mazowieckiego i kujawsko-pomorskiego, dlatego dołączyłem do rolników protestujących we Włocławku, gdzie do miasta wjechało ponad 300 traktorów. Następne duże protesty będą 20 lutego, ale trzeba też jechać na granicę wspomóc i wymienić protestujących tam rolników, bo tam jest źródło problemu. Oni najbardziej się poświęcają, bo protestują dzień w dzień przez całą dobę. Wiem, że rolnicy z całego kraju będą organizować wyjazdy autokarowe, aby dołączyć do nich chociaż na 24 godziny, by nie czuli się osamotnieni. Również my mamy takie plany. Potrzebny jest też najazd rolników na Warszawę, tak aby zablokować stolicę. Może to bardziej przemówi do rządzących i pokaże naszą siłę i skalę problemu. Wtedy też rządzący będą mieli większe argumenty przed Komisją Europejską – dodał rolnik.
Także firmy współpracujące z rolnikami dostają po kieszeni
Marcin Brudnowski podkreślił, że nie tylko rolnictwo cierpi poprzez sytuację z Ukrainą, ale także firmy współpracujące bezpośrednio z rolnikami, jak i firmy transportowe.
– Duży podmiot skupujący Polmaise bardzo ucierpiał na imporcie ziarna zbóż, w tym głównie kukurydzy z Ukrainy. Skupowali mokre ziarno kukurydzy od rolników, ponieśli koszty suszenia, a za kilka miesięcy ziarno suche było tańsze niż wcześniej mokre. To efekt niekontrolowanego importu. To wszystko spowodowało opóźnienia wypłat dla polskich rolników, ci z kolei zalegali z fakturami u dostawców środków produkcji. To jest system naczyń połączonych. Jak kuleje rolnictwo, to i cała gospodarka. Pszenicę z 2022 roku sprzedałem w czerwcu poprzedniego roku tylko ze względu na dopłaty, natomiast nie jestem za dopłatami, bo to jest tylko manipulacja, która jeszcze bardziej psuje rynek i powoduje dalsze spadki cen. Natomiast nie sprzedałem w ogóle pszenicy z 2023 roku, a ceny są tragiczne, już poniżej 700 zł za tonę. Rzepaku też jeszcze nie sprzedałem i mam częściowo w magazynach dwuletni rzepak, którego ceny równie są niskie jak pszenicy – zakończył Marcin Brudnowski.
Andrzej Rutkowski
fot. Józef Nuckowski