StoryEditorInterwencja

Jak mieszkanka Wrocławia walczy z podlaskim rolnikiem

16.08.2016., 12:08h
Dzierżawa należy do najczęściej zawieranych na polskiej wsi umów. Zdarza się, że w czasie jej trwania w miejsce jednej ze stron wstępuje inna osoba i wtedy zaczyna iskrzyć, a w miarę upływu czasu coraz trudniej się dogadać. Tak dzieje się w przypadku Dariusza Kozakiewicza z Małowisty (gm. Dąbrowa Białostocka) i Doroty Bielskiej z Wrocławia. Oboje są przekonani, że mają prawo do korzystania z ziemi. O swoje racje walczą na policji i w sądach.

Dariusz Kozakiewicz zajmuje się produkcją bydła mlecznego. Surowiec od 30 krów sprzedaje do Spółdzielni Mleczarskiej „Mlekpol” w Grajewie.

Dwóch dzierżawców na jednym polu
W lipcu 2007 r. wydzierżawił na 10 lat 13 ha od Marii i Tadeusza Bielskich. Ze względu na to, że część gruntów była niskiej klasy, faktycznie uprawiał 7 ha. Przed śmiercią, w sierpniu 2011 r., właściciele ziemi umową darowizny przekazali ziemię siostrzenicy Dorocie Bielskiej. W grudniu 2011 r. Dorota Bielska przysłała Dariuszowi wypowiedzenie umowy dzierżawy zachowując jego roczny termin przewidziany w par. 6 umowy. Jej zdaniem oznaczało to, że dotychczasowy dzierżawca musi opuścić objęte umową nieruchomości po zbiorach w 2012 r., najdalej do 12 grudnia.

22 grudnia 2012 r. nowa właścicielka zawarła umowę dzierżawy nieruchomości ze Stanisławem Żurkowskim na okres roku – od stycznia do grudnia 2013 r. Jesienią 2012 r. zaczęły się „schody”.
– W sierpniu 2012 r. przygotowywaliśmy ziemię pod uprawy ozimin. Byłem bowiem przekonany, o czym nieraz czytałem na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, że nadal ważna jest pierwsza umowa dzierżawy – wyjaśnia Dariusz Kozakiewicz.

Na początku września 2012 r. Dorota Bielska zwraca się do Komisariatu Policji w Dąbrowie Białostockiej z prośbą o spowodowanie opuszczenia jej nieruchomości przez Dariusza Kozakiewicza. Stwierdza, że był on dzierżawcą owych gruntów na podstawie umowy z poprzednimi właścicielami, ale w 2011 r. ona na mocy aktu notarialnego przejęła je na wyłączną własność, a pan Kozakiewicz bezprawnie uprawia jej ziemię. Policja na początku września powiadomiła ją, że z Dariuszem Kozakiewiczem została przeprowadzona rozmowa, podczas której został poinformowany, iż ma opuścić grunty z dniem 12 grudnia 2012 r. Co do innych roszczeń, strony mogą dochodzić swoich praw w postępowaniu cywilnym.

Do wiosny 2013 r. był spokój. Dariusz nadal uprawiał ziemię, przekonany, że ma do tego pełne prawo.
– Dostaliśmy nakaz zapłaty podatku rolnego – mówi Teresa Kozakiewicz, żona Dariusza. – Opłaciliśmy go na cały rok. W kwietniu na polu pojawił się Stanisław Żurkowski i powiedział, że ma umowę z panią Bielską do końca 2013 r. Interweniowaliśmy na policji, a tam powiedziano nam, że jak nie ma zniszczeń, to nic nie mogą zrobić. 30 kwietnia okazało się, że 2 ha pola, gdzie wschodziły nasze oziminy, są zniszczone przez kultywator. Dariusz zgłasza to do KPP w Dąbrowie Białostockiej.
– Policja przyjechała, sporządziła notatkę, w której stwierdzono, że Stanisław Żurkowski wykonał kultywację na prośbę nowej właścicielki Doroty Bielskiej – opowiada Kamil, syn Teresy i Dariusza.

1 maja 2013 r. Dariusz był w Komisariacie Policji, przedstawił dokumenty dotyczące dzierżawy przez niego spornych gruntów do 2017 r. Został poinformowany, że może dochodzić swoich praw w sądzie cywilnym.

Kilka dni później policja kieruje do Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Sokółce wniosek o ukaranie Dariusza Kozakiewicza za nieopuszczenie pola na żądanie właścicielki. W ocenie stróżów prawa rolnik dopuścił się wykroczenia przewidzianego w art. 157 Kodeksu wykroczeń zagrożonego karą grzywny do 500 złotych lub karą nagany. W czerwcu wyrokiem nakazowym (bez rozprawy) sąd uznaje Dariusza Kozakiewicza winnym popełnienia wykroczenia i wymierza mu karę nagany. Dariusz odwołuje się od wyroku, wskutek czego ten sam sąd umarza postępowanie ze względu na brak znamion wykroczenia. Nie można bowiem mówić o jego popełnieniu do czasu rozstrzygnięcia cywilnoprawnego sporu co do tego, kto jest osobą uprawnioną do korzystania z gruntów.

W marcu 2013 r. Dorota Bielska składa do starosty sokólskiego wniosek o wykreślenie z ewidencji gruntów i budynków dzierżawcy jako władającego gruntami, które otrzymała od wujostwa. Otrzymuje decyzję odmowną, bo taki wniosek powinien być podpisany także przez Dariusza Kozakiewicza, czego ten nie chciał zrobić. Starosta informuje w niej właścicielkę, że sam fakt wypowiedzenia umowy dzierżawy nie skutkuje wprowadzeniem zmian w ewidencji, zaś organ prowadzący tę ewidencję nie jest uprawniony do tego, by rozstrzygać kwestie wynikające z zawartych umów cywilnych.

Wypowiedzenie umowy nieskuteczne
W lipcu 2013 r. Dariusz Kozakiewicz wnosi do Sądu Rejonowego w Sokółce pozew przeciwko Stanisławowi Żurkowskiemu o przywrócenie naruszonego posiadania i o zaniechanie naruszeń. Do sprawy usiłuje też przystąpić jako tzw. interwenientka uboczna Dorota Bielska opowiadając się oczywiście po stronie pozwanego Stanisława Żurkowskiego i domagając się oddalenia powództwa. Jednak sąd uznaje, że nie ma ona w tym przypadku interesu prawnego, bo sprawa nie dotyczy prawa własności i nie dopuszcza jej do udziału. Nakazuje natomiast Stanisławowi Żurkowskiemu przywrócenie Dariuszowi Kozakiewiczowi posiadania nieruchomości rolnych we wsi Chmielówka oznaczonych jako działki 25 i 72/1.

– Sąd uznał, że byłem posiadaczem nieruchomości na podstawie umowy dzierżawy – stwierdza Dariusz. – Nie przyznał natomiast racji panu Żurkowskiemu, który powoływał się na umowę dzierżawy zawartą z Dorotą Bielską 22 grudnia 2012 r. Nowy dzierżawca zniszczył mi 5 ha zasiewów i 1 ha przygotowany pod kukurydzę, wziął też z tych gruntów dopłaty, przez co ja ich nie dostałem. Zgłosiłem to na policję jako przestępstwa.

Komisariat Policji w Dąbrowie Białostockiej wydaje jednak postanowienie odmawiające wszczęcia postępowania w tej sprawie, co przyklepuje prokurator, a następnie sąd. Ten ostatni stwierdza, że nie można mówić o umyślnym przestępstwie w sytuacji, gdy chodzi o czyny rozgrywające się na tle i w toku sporu o charakterze cywilnoprawnym o uprawnienia do dysponowania spornym gruntem rolnym. I gdy obie strony są przekonane o swoich racjach i uważają jednoznacznie, że to one są wyłącznie legitymowane do uprawy gruntów.

W czerwcu 2013 r. Dorota Bielska wystąpiła do Sądu Rejonowego w Sokółce przeciwko Dariuszowi Kozakiewiczowi z żądaniem uznania za skuteczne wypowiedzenia umowy dzierżawy oraz ustalenia, iż od dnia 13 grudnia 2012 r. stron postępowania stosunek dzierżawy nie łączy. W grudniu 2013 r. sąd oddala powództwo stwierdzając, że Dorota Bielska po upływie okresu wypowiedzenia powinna wnieść pozew o wydanie nieruchomości i dopiero po jej odzyskaniu zawrzeć następną umowę dzierżawy. Sąd uznał też, że umowa zawarta między Dariuszem Kozakiewiczem a Marią i Tadeuszem Bielskimi nie jest to typowa umowa dzierżawy, lecz umowa „bezczynszowego użytkowania”, do której stosować należy odpowiednio przepisy o dzierżawie i o najmie. Z nich zaś wynika, że umowa zawarta na czas określony powinna zawierać nie tylko możliwość wypowiedzenia umowy, ale i wskazywać okoliczności uzasadniające wypowiedzenie. Takiego zapisu w tym przypadku nie ma, a wobec tego wypowiedzenie umowy dokonane przez Dorotę Bielską jest nieważne.

Rozmowy niedokończone
Nowa właścicielka nie poddaje się jednak i w styczniu br. składa do Sądu Rejonowego w Sokółce pozew u uznanie za skuteczne rozwiązania umowy z Dariuszem Kozakiewiczem ze skutkiem natychmiastowym i ze względu na zaniedbania, jakich się dopuścił. Chce też dochodzić odszkodowania z ich tytułu. Czeka na termin rozprawy.

– Moim zdaniem, pan Dariusz co innego obiecywał, a co innego robił – stwierdza Dorota Bielska. – Dzierżawił ziemię bez opłat, miał przywozić paszę dla zwierząt, opiekować się wujostwem. Tego nie ma w umowie, ale tak się umówili. Dlatego wypowiedziałam umowę.
– Nie płaciłem czynszu dzierżawnego, bo była to umowa bezczynszowa – wyjaśnia Dariusz. – Dzierżawa całych 13 ha pozwalała poprzednim właścicielom na otrzymanie świadczeń emerytalno-rentowych z KRUS. Poza tym nieprawdą jest, że im nie pomagałem. Wywoziłem obornik, pomagałem w obejściu, przywoziłem siano, słomę, ziemniaki.

– Chciałam negocjować warunki nowej umowy, chociażby płacenie czynszu dzierżawnego – mówi Dorota. – Jednak pan Kozakiewicz nie chciał ze mną rozmawiać. Już wcześniej wzywałam go do usunięcia zaniedbań, żeby gospodarstwo było w takim stanie, w jakim je objął, bo tam, gdzie były grunty orne, rośnie teraz młody las.

– Pani Dorota miała się skontaktować ze mną, żeby porozmawiać o dzierżawie, ale nie zrobiła tego – opowiada Dariusz. – W końcu pojechałem do niej jakoś latem 2012 r. Powiedziała, że mam płacić czynsz dzierżawny – 200 zł/ ha/rok i dostarczyć mapki w celu przedstawienia ich w ARiMR i pobierania dopłat. Przemyślałem to i nie zgodziłem się. Wtedy pani Dorota postanowiła rozwiązać ze mną umowę. Jeśli chodzi o zaniedbania, które miałbym usunąć, najpierw chciała, żebym naprawił jakieś rynny, szambo, a ja przecież nie korzystałem z tych urządzeń. Odstąpiła od tego, ale stwierdziła, że zaniedbania dotyczą ziemi. To nieprawda. Część gruntów, mimo podpisania umowy, poprzedni właściciele zostawili sobie i uprawiali, dopóki byli zdrowi. Potem działki te zostały opuszczone i nastąpiło ich samoistne zalesienie. My od początku uprawialiśmy działki 25 i 72/1 i z nich braliśmy dopłaty, ale podatki rolne płaciliśmy za całość dzierżawionej ziemi, W którymś z protokołów policjanci napisali, że rośnie na nich perz i skrzyp, a przecież mam zdjęcia, które sami robili w kwietniu 2013 r. i widać na nich, jak wyglądają pola.
– Chcę tylko odzyskać swoją własność – stwierdza Dorota Bielska.
– Chcę tylko uprawiać ziemię przez okres przewidziany w umowie – mówi Dariusz Kozakiewicz.

  • Prawo po stronie dzierżawcy
    Osoba przejmująca w wyniku darowizny, dziedziczenia, czy kupna wydzierżawioną ziemię powinna liczyć się z tym, że wstępuje w prawa i obowiązki wydzierżawiającego, czyli poprzedniego właściciela. Oznacza to, że musi się stosować do umowy w takim kształcie, w jakim została ona zawarta.

    Wiele razy pisaliśmy na naszych łamach o tym, że w myśl art. 673 par. 3 w związku z art. 694 Kodeksu cywilnego, jeżeli czas trwania dzierżawy jest oznaczony, zarówno wydzierżawiający, jak i dzierżawca mogą wypowiedzieć dzierżawę tylko w wypadkach określonych w umowie. Sama możliwość wypowiedzenia z określeniem jego terminu nie wystarczy.

    Z kolei rozwiązanie umowy bez wypowiedzenia zarówno zawartej na czas oznaczony, jak i nieoznaczony jest możliwy tylko w następujących przypadkach:
    1) jeśli dzierżawca nie wykonuje swojego prawa zgodnie z wymaganiami prawidłowej gospodarki lub zmieni przeznaczenie przedmiotu dzierżawy bez zgody wydzierżawiającego;
    2) jeśli poddzierżawi przedmiot umowy bez zgody wydzier-
    żawiającego;
    3) jeżeli zalega z zapłatą czynszu.
    Wydaje się, że w opisanej sytuacji nie ma do tego podstaw. Tak więc Dariusz Kozakiewicz może bez obaw uprawiać dzierżawione grunty, choć zapewne nowa właścicielka dalej będzie mu uprzykrzać życie. am


Joanna Zwolińska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
02. listopad 2024 11:14