– Opinia publiczna jak tlenu potrzebuje tego, co łączy, a nie dzieli. Natomiast zwłaszcza między politykami mamy zdecydowanie więcej podziałów. Budzi to niepotrzebne emocje. A rolnictwo, według mnie, powinno być taką dziedziną, w której można się porozumieć. W interesie naszych rolników warto to zrobić – mówił Artur Balazs, były minister rolnictwa i obecnie przewdoniczący kapituły Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi Polskiej rozpoczynając debatę o przyszłości polskiej wsi, do której zaprosił wicepremiera Henryka Kowalczyka i Władysława Kosiniaka-Kamysza, prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Oba ugrupowania polityczne, zarówno PiS, jak i PSL, miały istotny wpływ na bieg zdarzeń w rolnictwie w ostatnim trzydziestoleciu. W związku z tym w jakiejś części odpowiadają za jego obecny stan.
– W przypadku rolnictwa naszą wspólną cechą jest troska o gospodarstwa rodzinne oraz stanowisko wobec pomysłów Brukseli na rolnictwo. Na ogół zbieżnie głosowaliśmy nad proponowanymi ustawami w okresie, kiedy to PSL odpowiadało za rolnictwo. Teraz jest podobnie. Czerpiemy ze wspólnego dorobku, czego przykładem jest np. ustawa o ubezpieczeniach upraw czy prace nad Wspólną Polityką Rolną – mówił wicepremier Henryk Kowalczyk.
W jego opinii trzeba współpracować, bo polityka rolna musi być kontynuowana, a podejmowane decyzje są decyzjami wieloletnimi.
Różne podejście do gospodarstwa rodzinnego
Jak sugerował Artur Balazs, nie wszystko jest jednak takie spójne. Wymienił tutaj chociażby podejście do definicji gospodarstwa rodzinnego.
PiS pod pojęciem gospodarstwa rodzinnego rozumie takie, które ma nie więcej niż 300 ha, ale wspiera głównie mniejsze gospodarstwa. Przykładem tego jest płatność redystrybucyjna – w nowej WPR przewidziana do 30 ha dla gospodarstw o powierzchni nie większej niż 50 ha. Podobne ograniczenia dotyczą pomocy z zakresu dobrostanu zwierząt.
– Takie podejście wynika z troski o to, by nie znikały mniejsze gospodarstwa, tj. 20–30-hektarowe, i nie większe niż 50 ha – najbardziej obecnie zagrożone na rynku – przekonywał wicepremier Kowalczyk.
Prowadzący debatę Artur Balazs zwrócił uwagę, iż ograniczanie wsparcia dla mniejszych gospodarstw, tj. maksymalnie do 50 ha, nie jest dobre, ponieważ większe gospodarstwa też potrzebują pomocy, a to one głównie produkują na rynek. Sugerował, aby uwzględnić to w formułowaniu przyszłej pomocy.
Władysław Kosiniak-Kamysz, dziękując Arturowi Balazsowi za zorganizowanie debaty, zwrócił uwagę, iż parlament nie jest, niestety, obecnie miejscem, gdzie można spokojnie porozmawiać o przyszłości polskiej wsi. Oceniając zasługi poszczególnych ugrupowań dla wsi, zaznaczył, że leżą one głównie po stronie rolników.
– Nasi rolnicy przeprowadzili nas przez pandemię i zapewniają bezpieczeństwo żywnościowe podczas inwazji Rosji w Ukrainie. Podobnie jak PiS podchodzimy do kwestii zmiany w przechodzeniu rolników na emerytury rolnicze. To my złożyliśmy taki projekt, PiS go uchwalił, poparły go izby rolnicze, wsparła go też AgroUnia – mówił prezes PSL.
Jakie największe wyzwania stoją przed polskim rolnictwem i jak je rozwiązać?
Wymieniając strategiczne problemy, które należy pilnie rozwiązać na wsi, Kosiniak-Kamysz podkreślił, iż atmosfera wśród rolników nie jest dobra, a prognozowanie przyszłości dla pojedynczych gospodarstw jest bardzo trudne. Wśród aktualnych spraw znalazła się, oczywiście, kwestia tranzytu przez Polskę ziarna z Ukrainy.
– Trzeba pomagać Ukrainie – i tutaj się zgadzamy ale tamtejsze zboże, które jest tańsze i gorszej jakości, nie może zalewać polskiego rynku. Powinny powstać korytarze eksportowe. Może trzeba wysłać po odbiór tego zboża statki pod banderą ONZ czy wprowadzić kaucje, które będą zwalniane, gdy zboże dotrze do Afryki bądź na Bliski Wschód? – wyliczał lider PSL.
W jego odczuciu to Polska musi wyjść z inicjatywą, jak sobie z tym poradzić, bo to do nas trafia najwięcej ukraińskiego zboża. Kraje, których to bezpośrednio nie dotyczy, nie wystąpią z takimi propozycjami.
Do spraw długoletnich, które trzeba rozwiązywać wspólnie, Kosiniak-Kamysz zaliczył m.in.;
- stepowienie,
- wsparcie retencji,
- bezpieczeństwo energetyczne, w tym budowę biogazowni,
- walkę z ASF,
- szkody łowieckie
- oraz brak przejrzystego planu na przyszłość.
Jest dużo deklaracji, ale nie widać ich efektów.
Kowalczyk: mleczarstwo wzorem dla innych gałęzi rolnictwa
Henryk Kowalczyk, odpierając zarzuty prezesa PSL, zaznaczył, iż PiS należy do tych ugrupowań, które realizują swoje deklaracje. Wskazał na wdrożenie wspomnianej wcześniej nowelizacji przepisów o emeryturach rolniczych, program Agroenergia służący rozwojowi OZE na obszarach wiejskich.
– Rolnicy mogą też korzystać z kolejnych edycji programu „Mój prąd”. Żeby mogły powstawać biogazownie na wsi, konieczna jest jednak akceptacja społeczna, bo mamy na to obecnie środki finansowe – zaznaczył wicepremier.
Kowalczyk wspomniał też o powstaniu Krajowej Grupy Spożywczej oraz o tym, że trudno oczekiwać efektów jej działania już teraz. Grupa ma jednak plany biznesowe, które zamierza realizować.
– Osobiście boleję nad tym, że przez 30 lat wyprzedane zostało przetwórstwo i handel. Wzorcową branżą, jeśli chodzi o przetwórstwo, pozostało mleczarstwo. Jest tak głównie dlatego, że pozostało w rękach polskiego kapitału. Budujemy holding spożywczy, by utrzymać to, co jeszcze pozostało w polskich rękach – tłumaczył Kowalczyk.
Wśród inicjatyw, które PiS zrealizował, Kowalczyk wymienił pomoc do nawozów, wsparcie do producentów prosiąt, dopłaty do jabłek oraz poprawę ustawy o ubezpieczeniach upraw, co sprawiło, że areał ubezpieczony od suszy wzrósł 44 razy. W tym miejscu zaznaczył jednak, że nie wszystkie działania przyniosły oczekiwane efekty i trzeba nad nimi jeszcze pracować.
Kosiniak-Kamysz krytykuje PiS za blokowanie OZE, źle wypłacane dopłaty do nawozów i porzucenie idei aktywnego rolnika
Kosiniak-Kamysz wytknął PiS blokadę budowy wiatraków oraz nowelizację ustawy o odnawialnych źródłach energii, która zmieniła sposób rozliczania energii z fotowoltaiki dla nowych prosumentów. Zarzucił PiS brak należytego wykorzystania 60 mld zł z transformacji energetycznej i niezmodernizowane sieci energetyczne, przez co blokuje się rozwój fotowoltaiki, gdyż sieci nie są w stanie przyjąć więcej prądu.
Prezes PSL zarzucił też PiS brak skutecznej interwencji w Bielmleku.
W jego odczuciu źle został skonstruowany mechanizm dopłat do nawozów – dopłaty powinny przysługiwać nie do hektara, a do tony zakupionego nawozu i nie powinno być ograniczenia do 50 ha. PiS zakładał, iż będzie o nie wnioskowało 1,2 mln rolników, czyli tyle, ile złożyło wnioski o dopłaty bezpośrednie za 2022 rok, a o nawozy wnioskowało nieco ponad 400 tys. rolników.
– Dopłaty do nawozów pokazały, że mamy fikcję dotyczącą aktywnych rolników. Cały czas mamy ogromny rozdźwięk pomiędzy faktycznym rolnikiem a tym, który pobiera dopłaty. Spodziewałem się, że takie wnioski złoży około 450 tys. rolników i wiele się nie pomyliłem. U nas rolnik aktywny nie jest zdefiniowany należycie, ale nie jest wcale proste wyegzekwować taką definicję – ripostował wicepremier.
Zdaniem Władysława Kosiniaka-Kamysza nie ma synergii pomiędzy PiS a unijnym komisarzem ds. rolnictwa, którego partia delegowała na brukselskie salony.
Artur Balazs zasugerował premierowi Kowalczykowi, aby nakłonił swojego kolegę z rządzącej koalicji do odejścia od reformy s sadownictwa, która blokuje polskim rolnikom dostęp do pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. A przecież to wśród rolników jest bardzo duże poparcie dla obecności naszego kraju w UE.
Wyłączenia do poprawy? Kto powinien korzystać z dzierżawy ziemi rolnej od KOWR?
Prowadzący debatę wspomniał również o problemie dużych dzierżawców, którzy odrzucili zaproponowane warunki w zakresie wyłączeń 30% gruntów zgodnie ze znowelizowaną przed laty za rządów PSL ustawą o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa i którym wygasają umowy dzierżawy. Ci dzierżawcy, zgodnie z przepisami, mogą użytkować państwowe grunty tylko do momentu obowiązywania zawartej wcześniej umowy.
– To nie była dobra decyzja. Było to działanie bardzo niesprawiedliwe. Trzeba dać szansę tym, którzy tworzą rolnictwo, 75% produkcji żywności jest produkowane w Polsce przez 3% gospodarstw. Dlatego trzeba dbać też o większe gospodarstwa. Rządzący nie odpowiadają tyko za tych, którzy na nich głosowali – komentuje prezes PSL.
W opinii Artura Balazsa wspomnianą ustawę należy tak znowelizować, żeby ci dzierżawcy, którzy nie zdecydowali się na wyłączenie 30% gruntów z dzierżawy, mogli dalej dzierżawić chociażby 300 ha.
Z danych podawanych przez KOWR wynika, iż w 2023 roku wygasają umowy na powierzchnię 37 636 ha a w 2024 roku – na 36 721 ha.
Magdalena Szymańska