Jest też inna wiadomość. ASF pojawił się w Czechach, w powiecie graniczącym ze Słowacją, 90 km od granicy z Polską oraz 377 km od najbliższych ognisk choroby na Ukrainie oraz 472 km od gospodarstw dotkniętych pomorem w Polsce. To także zaledwie 175 km od Wiednia. Co na to austriaccy miłośnicy sznycla po wiedeńsku (nie mylić ze sznyclem wiedeńskim, który przygotowywany jest z cielęciny)? Jeśli tak dalej pójdzie, to trzeba będzie w Europie zrobić referendum, żeby Wielka Brytania pozostała w UE, bo chyba tylko Kanał La Manche zatrzyma wirusa i całą nadzieję na schabowego będziemy pokładać w brytyjskich farmerach.
Teraz o polityce, tej większej i tej małej. Rząd premier Beaty Szydło ma bardzo stabilną pozycję na naszej scenie politycznej. Jak powszechnie wiadomo, partia rządząca – Prawo i Sprawiedliwość – ma wystarczającą większość, aby obronić cały rząd w parlamencie, jak i każdego ministra przed opozycją. A przecież PiS jest wspierany w kryzysowych sytuacjach przez ugrupowanie Kukiz’15. Ale raz po raz opozycja składa wniosek o głosowanie nad wotum nieufności dla jakiegoś ministra, mimo że szanse jego odwołania są żadne.
Przypomnijmy, że minister obrony Antoni Macierewicz dwa razy padł ofiarą takiego mechanizmu. No cóż, jest to wilcze prawo opozycji. Politycy partii opozycyjnych wiedzą doskonale, że nie odwołają ministra, ale sobie urządzają politycznego grilla, aby bardziej zaistnieć w mediach i podnieść swoje notowania w sondażach. Z drugiej strony, debata parlamentarna nad wotum nieufności umacnia grillowanego ministra. Bowiem każdy premier – w tym i Beata Szydło – mówi twardo: nie będzie opozycja meblowała mojego rządu. Raz po raz – oficjalnie i nieoficjalnie– mówi się o możliwej rekonstrukcji obecnego rządu.
Od jakiegoś czasu pojawiały się tzw. przecieki – formułowane coraz wyraźniej, że posadę może stracić minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel. Jednym z powodów odwołania miała być niesprawność systemu informatycznego działającego w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, opóźniającego między innymi wypłatę dopłat bezpośrednich. My do tych pogłosek o odwołaniu ministra nie przywiązywaliśmy zbytniej uwagi. Wiedzieliśmy bowiem, że ów system to kukułcze jajo pozostawione przez ministra Marka Sawickiego. Dopiero gdy Polskie Stronnictwo Ludowe zaczęło głośno mówić o wniosku o wotum nieufności dla ministra Krzysztofa Jurgiela, przejrzeliśmy na oczy. Wszak taki wniosek, to miód na serce ministra Jurgiela – spoiwo zapewniające na długo posadę rządową. A koledzy ludowcy – Jurgiela – tak przyjaciele – uratują jego pozycję, a sami zyskają dwa punkty w słupkach sondażowych. Zaś media zaczną zapewne głosić, że PSL się odradza. Bowiem ministra Jurgiela łączy z jego poprzednikiem sporo – mimo że są z opozycyjnych partii. Przykładem może tutaj być zamiłowanie do wiceprezydenta PFHBiPM – Krzysztofa Banacha. Wspieranie go i umacnianie jego pozycji w każdej sytuacji. Nie jest wykluczone, że ministrowi Jurgielowi zależy na tym, aby Krzysztof Banach awansował i samodzielnie rządził Federacją.
Premier Szydło na pewno obroni ministra Jurgiela. Z jednym będzie miała problem, o ile takie pytanie padnie, a jest to bardzo prawdopodobne: jak wytłumaczyć rolnikom, że minister Jurgiel powołał do komisji zarządzającej Funduszem Promocji Mleka Krzysztofa Banacha, który wieczorem 13 grudnia 2016 r. po zakończeniu obrad zarządu Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka złamał nos koledze i to nie był jego pierwszy chuligański występek. Na pewno dla niektórych stacji telewizyjnych i tabloidów będzie to smakowity kąsek i dobrze, bo zwolni nas to z obowiązku przypominania o tym haniebnym dla PFHBiPM wydarzeniu.
Krzysztof Wróblewski
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni
redaktorzy naczelni