Ludzie w Polsce trują się w różny sposób. Jedni zażywają dopalaczy, inni omyłkowo zbierają i jedzą muchomory sromotnikowe (a’poropos, sezon grzybowy w pełni, Czytelniczki i Czytelnicy uważajcie!). Nigdy jednak nie słyszeliśmy, żeby ktoś zatruł się łętami!
Kolejny kryzys na rynku mleka prawie za nami. Zastanawiamy się, czy jesteśmy świadkami jego prawdziwego końca. O tym, czy utrzyma się hossa, przekonamy się w ciągu 2–3 miesięcy. Obecnie wiele mleczarni nie może skorzystać z dotychczasowych podwyżek cen zbytu, bo podpisały długoterminowe umowy z sieciami handlowymi. Nikt nie odważy się zerwać umów, bo grożą za to bardzo wysokie kary. Dostarczają więc mleko pełne w kartonach po 1,6 zł/l. Mleko przerzutowe, którym mleczarnie handlują między sobą, kosztuje obecnie 1,3 zł/l.
Można powiedzieć, że umowa rzecz święta i mleczarze nie dostali od nikogo dyspensy z obowiązku przestrzegania kupieckiej rzetelności, ale ta rzetelność obowiązuje tylko dostawców mleka. Jeśli bowiem mleczarnia nie zgadza się na obniżkę cen, to słyszy od odbiorcy, że w takim razie sieć z dnia na dzień nie odbierze towaru. Ten mechanizm funkcjonuje oczywiście nie tylko w odniesieniu do branży mlecznej. Borykają się z tym wszyscy dostawcy produktów spożywczych do wielkich sieci handlowych.
Mamy nadzieję, że rząd wreszcie przeforsuje ustawę o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i ustawa ta nie okaże się martwym prawem a owa rzetelność będzie obowiązująca dla obydwu stron. Tylko w ten sposób można bowiem ukrócić nieuczciwe praktyki handlowców.
I jeszcze jedno. Zabawnie brzmią gromy, jakie w minionym tygodniu na głowę ministra rolnictwa ciskali członkowie Forum Młodych Ludowców za „kompletne zaniechania” w walce z ASF. Czyż nie jest to młodzieżówka partii, która w 2014 r. wymieniła ministra rolnictwa z powodu nieudolnej walki z ASF? Chyba że prawdziwym powodem nie była wówczas jego nieudolność.