Najwyższa Izba Kontroli uważa, że w skali całego kraju bezumowne użytkowanie dotyczyć może 12% państwowych gruntów. Wyobraźmy sobie, że co ósmy klient sklepu nie płaci za zakupy albo co ósmy pasażer PKP nie kupuje biletu i jeszcze na tym korzysta. Dzieje się tak w ANR i instytucjach związanych z gospodarką wodną (ZMiUW i RZGW) i nikt się tym nie przejmuje. Państwo nie otrzymuje wpływów z dzierżawy szacowanych na 30 mln zł (lata 2009–2012) i w tym czasie wypłaca oszustom ok. 76 mln zł dopłat obszarowych.
Proceder ten przybrał też charakter zorganizowany, gdyż grunty na terenie całego kraju zajmowane są przez spółki o podobnej nazwie, mające te same władze i siedzibę – czytamy w raporcie NIK. Czy nie jest to wystarczający przyczynek do działania? Dla Agencji chyba nie, skoro na przykład oddział ANR w Poznaniu w badanym przez NIK okresie uczynił to tylko z 1 spośród 66 zidentyfikowanych bezumownych użytkowników. W Olsztynie na 97 bezumownych użytkowań było 13 zawiadomień. Taka opieszałość przestaje dziwić, skoro weźmiemy pod uwagę, że zdarzają się przypadki pracowników ANR – udziałowców spółek nielegalnie uprawiających państwową ziemię. Na terenie woj. warmińsko-mazurskiego taką spółkę założyli pracownicy ANR i ARiMR.
W raporcie NIK obrywa się także wojewódzkim zarządom melioracji oraz regionalnym dyrekcjom gospodarki wodnej. One także administrują państwowymi gruntami i padają ofiarami gruntowych piratów. Jako że mają mniejsze doświadczenie w gospodarce gruntami, są łatwiejszymi ofiarami. To jednak nie usprawiedliwia faktu, że strażnicy wałowi podlegający gdańskiemu zarządowi melioracji pobierali dopłaty do nierozdysponowanych gruntów. Do bezprawia zachęcała też wyjątkowa opieszałość w rozpatrywaniu przez meliorację wniosków o wydzierżawienie ziemi. Bywało, że potencjalni dzierżawcy czekali rok, a czasem niemal dwa lata na odpowiedź. Co ciekawe, wnioski od pracowników były rozpatrywane sprawniej. Jak ANR przystępowała do ścigania bezumownych? Bez zapału. Od zakończenia okresu dzierżawy do pierwszego wezwania do wydania nieruchomości mijały czasami trzy, cztery lata. Tych ludzi nikt w tym czasie nie niepokoił.
Nie jest to pierwszy i nie będzie zapewne ostatni raport NIK na temat ANR. Większość była dla tej instytucji druzgocąca. I co? I nic! Agencja trwa. Co będzie z gruntowymi piratami? Ministerstwo rolnictwa chce sprzedać całą dzierżawioną ziemię prywatnym użytkownikom. Gdy już to uczyni, to bezumowni będą (są także i teraz) zmartwieniem wyłącznie nowych właścicieli. W ten sposób państwo utwierdza nas w przekonaniu, że bezprawie należy tolerować.
Paweł Kuroczycki