Upadłością i skandalem kończy się niemal 100-letnia historia Spółdzielni Mleczarskiej ROTR w Rypinie. Płatności za mleko nie otrzymało 751 rolników, a kwota, jaką ROTR jest im winien wynosi 20,6 mln zł.
Poszkodowani są oczywiście ci, którzy byli sercem tej spółdzielni: rolnicy dostarczający do niej mleko. I to ich głos był mocno słyszalny na konferencji AgroUnii w Rypinie. Dziś, 28 stycznia z dostawcami spotkał się Michał Kołodziejczak.
- Koniunktura na rynku mleka w ostatnim czasie jest sprzyjająca, zapotrzebowanie na mleko rośnie. Jednakże to na rolnikach odbija się chciwość i zachłanność tych, którzy powinni stać na straży wspólnych interesów. Po raz kolejny także państwo polskie nie zdaje egzaminu z wypełniania swoich zobowiązań względem obywateli, którzy ciężką i uczciwą pracą pracują na dobro swoje i ogółu, czyli całego państwa. W zamian za to wciąż są im rzucane kłody pod nogi - mówił Michał Kołodziejczak, szef AgroUnii, który domagał się wsparcia od państwa dla spółdzielców.
Średnie zadłużenie spółdzielni względem rolników to astronomiczna kwota 30 tysięcy złotych. Oczywiście widełki zadłużenia wobec producentów mleka są skrajnie wielkie – od kilku tysięcy dla właścicieli małych gospodarstw do nawet 150 tysięcy zadłużenie względem tych większych gospodarstw. Dla każdego człowieka, nawet najmniejsza kwota, na jaką został oszukany, jest zwykłym złodziejstwem i niesprawiedliwością.
Rolników boli także to, że zapowiadana przez rząd pomoc rekompensującą część strat poniesionych w wyniku nieotrzymania zapłaty za dostarczone mleko okazała się niewypałem.
Poszkodowani rolnicy mają wrażenie, że sprawa jest zamiatana pod dywan. Żeby do tego nie dopuścić, będą działać ramię w ramię, aby walczyć o swoje i nie dać się tym, którzy działają opieszale.
– Ta spółdzielnia upadła przez niegospodarność, brak odpowiedniego działania, poprzez prezesa i zarząd. Poprzez prezesa, który nie reprezentował odpowiednio interesów ludzi. I to dzieje się w momencie, kiedy w polskim ministerstwie, w polskim rządzie mówi się, że sprawy rolników są dla niech ważne i istotne. A ludziom, którzy są tutaj, kilkuset poszkodowanym osobom, których średnie zadłużenie wynosi ok. 30 tys. zł co powiedzą?. Ta spółdzielnia tyle zalega spółdzielcom. Ale są osoby, którym spółdzielnia zalega 50 tys. zł i więcej. Są też osoby, którym spółdzielnia zalega 150 tys. zadłużenia [...]. Kto jest temu winny? – powiedział na wstępie Michał Kołodziejczak i dodał – Z jednej strony można powiedzieć, że jest to prezes, złe zarządzanie, a z drugiej strony jest ustawa o spółdzielniach mleczarskich, która nie reprezentuje interesów spółdzielców, tylko interes prezesa, pośredników.
AgroUnia ma pomysł na pomoc dla rolników
Lider Agrounii podkreśla, że oczywiście takich spraw w Polsce jest bardzo dużo. Dlatego rozwiązanie powinno być systemowe, bo w dużej mierze winne jest państwo, które nie stoi po stronie rolników. I tak naprawdę nie chce ukarać tych, którzy przyczynili się do klęski.
W przypadku ROTR w Rypinie prezes i ludzie, którzy sprawowali władzę, nadal są na wolności, mimo, że problem zaległości względem rolników jest ogromny. Niestety w tej sprawie także syndyk nie sprzyja spółdzielcom, a prokuratura działa bardzo opieszale - od trzech lat nie ma efektów działań.
By zapobiec takim sytuacjom w przyszłości, Agrounia proponuje uruchomienie Funduszu Stabilizacyjnego, dzięki któremu państwo wzięłoby na siebie koszty niegospodarności i wypłaciłoby poszkodowanym pieniądze. A później dochodziłoby swoich roszczeń względem oszustów, którzy do tego doprowadzili.
Co mówią rolnicy poszkodowani przez ROTR?
Andrzej Stawski, który prowadzi gospodarstwo od 11 lat, z ROTR związany był przez 2,5 roku. Spółdzielnia zalega mu z wypłatą 50 tys. zł.
– Nie ukrywam, że znacznie to obciążyło budżet mojego gospodarstwa.[..] Ten czas był naprawdę ciężki, mam nadzieję, że być może uda nam się kiedyś odzyskać te pieniądze. Małą iskierką nadziei było to, że rząd ogłosił, że będzie zwracał rolnikom część zaległości. Jednak okazało się, że większość rolników nie dostanie nic. W moim przypadku został wyliczony dochód w kwocie 6 tys. zł. Przez to, że upadł ROTR, ja mam zwiększony dochód o 6 tys. zł. Nie mam pojęcia, jak oni to robią, jak to wyliczają. Ale moim zdaniem jest to chore i niewyobrażalne, że tak może być w naszym kraju.
Beata Poznańska, córka rolników, którym ROTR jest winny 10 tys. zł mówi, że czeka na sprawiedliwość. Z mleczarnią rodzina pani Beaty była związana od trzech pokoleń.
– Sprawa trwa już 4 lata, nie mamy ustalonych winnych. Mamy natomiast wrażanie, że wszyscy na naszej krzywdzie próbują zbić interes, czy to polityczny, tak jak ministerstwo, które pomaga wyłącznie iluzorycznie, czy to politycy, którzy nie robią kompletnie nic. Prokuratura jest bezsilna wobec tego, co tu się wydarzyło. Najbardziej zależy nam na tym, aby doczekać sprawiedliwości.
Jacek Siarczewski, rolnik z Głogowa, któremu ROTR zalega ok. 200 tys. zł., apeluje:
– Syndyk, który miał nam otworzyć drzwi, który zajął nasze pieniądze, który powinien to sprzedać, podzielić i oddać, nie potrafi nawet otworzyć drzwi, abyśmy nie stali tutaj na dworze. […] Byliśmy zawsze kopani i będziemy kopani. Jeżeli tutaj wszyscy nie dogadamy się jako rolnicy, nie jako partia, tak zawsze będzie.
Pan Michał, rolnik któremu mleczarnia zalega 80 tys. zł za dostarczone mleko oraz za udziały, stracił łącznie niemal 200 tys. zł.
– Czuję się oszukany podwójnie. Raz przez mleczarnię, drugi raz przez rząd. Jeździłem, składałem wnioski o pomoc i inni ludzi też po faktury sprzed 5 lat do Sieradza. I po co to wszystko było, skoro przez 2 miesiące nie dostałem żadnej odpowiedzi z Agencji, czy mi się to należy, czy mi się to nie należy, i dlaczego mi się nie należy. [..] Do tej pory nie mam żadnej odpowiedzi. Zamiast prowadzić gospodarstwo, ja muszę jeździć, szukać wiatru w polu. I żadnej odpowiedzi. [..] Skoro nam się nie należała pomoc, to dlaczego trzeba było składać wnioski?
Absurd goni absurd. Logo ROTR wycenione na 20 mln zł
Zdaniem poszkodowanych rolników, podejście syndyka do prowadzonej przez niego sprawy jest czysto egoistyczne - póki sprawa się ciągnie, to ma zapewnioną pracę. Kolejnym problemem jest wycena spółdzielni, która prawdopodobnie została zawyżona. Według wyliczeń prezesa samo logo mleczarni jest warte ok. 20 mln. zł. - To absurd - oceniają rolnicy. Zwracają też uwagę na niespójny system wyliczania strat.
Oprac. Natalia Marciniak-Musiał
Zdjęcia: Tomasz Ślęzak