StoryEditorkomentarz naczelnego

Absurdy z Brukseli. Rolnik ma zarabiać na "upchaniu węgla", a nie na produkcji żywności

16.11.2024., 17:00h
Paweł KuroczyckiPaweł Kuroczycki

Jednym z najgoręcej dyskutowanych tematów jest jego propozycja zastąpienia bezpośrednich dopłat dla rolników dochodami z handlu certyfikatami węglowymi – rozwiązaniem, które mogłoby zrewolucjonizować finansowanie rolnictwa w Europie.

Komisarz Zielonego Ładu odchodzi

Przyszły komisarz ds. rolnictwa Christophe Hansen z Luksemburga, przemówił po raz pierwszy. Stało się to podczas przesłuchania kandydatów na komisarzy w Parlamencie Europejskim. Hansen, pochodzący z najbogatszego kraju UE, w którym funkcjonuje około 2000 gospodarstw rolnych, zastąpi szczęśliwie kończącego swoją kadencję Janusza Wojciechowskiego, który zapisze się w historii jako komisarz Zielonego Ładu. I będzie najlepiej, jeśli na tym zakończę ocenę działalności „naszego” komisarza.

A cóż obiecuje Hansen?

Chce różnicować dochody rolników. Jego zdaniem, oprócz zarobku ze sprzedaży płodów rolnych i dotacji, rolnik ma czerpać korzyści z usług środowiskowych. Nie chodzi o prowadzenie gospodarstw agroturystycznych, czy sprzedaż ekologicznych jaj i ziemniaków, ale na przykład o tzw. rolnictwo węglowe. Rolnik stosujący takie technologie otrzyma certyfikaty węglowe, które będzie mógł sprzedać.

Hansen mówiąc o celach Wspólnej Polityki Rolnej wskazał na zabezpieczenie dochodów rolników, a nie na bezpieczeństwo żywnościowe Europy. Nie wspomniał też nic o systemie dopłat bezpośrednich, bo przy nim Bruksela chce nieźle pokombinować, jeśli nie zlikwidować w ogóle.

Czy UE będzie chciała zastąpić dopłaty bezpośrednie zyskami ze sprzedaży certyfikatów węglowych?

Od wielu lat w państwach starej Unii większość zysków gospodarstw rolnych pochodzi z dopłat. To co tamtejsi rolnicy zarobią na sprzedaży zbóż, rzepaku, trzody czy mleka, zazwyczaj z ledwością pozwala na pokrycie kosztów. Czy UE będzie chciała zastąpić dopłaty bezpośrednie zyskami ze sprzedaży certyfikatów węglowych? Pewnie w jakiejś części tak. To w zasadzie już się dzieje, poprzez płatności za ekoschematy.

Z czasem zapewne powstanie system handlu tymi certyfikatami. Rolnik, który będzie stosował technologie rolnictwa węglowego, a więc zatrzymujące w glebie węgiel lub zmniejszające emisję gazów cieplarnianych w produkcji mleka czy świń, zarobi na tym pieniądze. Zaoszczędzi Bruksela, bo nie będzie miliardów euro rocznie przeznaczać na dopłaty. Certyfikaty kupią firmy, które będą chciały być zeroemisyjne.

Niebezpieczne zjawisko

Czai się w tym ogromne niebezpieczeństwo. Bo czy z czasem nie okaże się, że najwięcej certyfikatów węglowych rolnik „zarobi”, jeśli nie będzie niczego produkował (ugorowanie). Jak będzie wyglądał postęp w hodowli odmian roślin uprawnych i zwierząt, jeśli rolnicy zamiast koncentrować się na wydajności i jakości, będą zmuszeni do kombinowania, gdzie tu jeszcze „upchnąć trochę węgla”, żeby wyjść na swoje. I to jest najprostsza droga do ograniczenia produkcji żywności. Bo nie na tym rolnik, ma zdaniem urzędników z Brukseli, zarabiać.

Pytany o inne plany dotyczące rolnictwa w UE, Hansen wymienił tradycyjną litanię: Unia musi zadbać o następców w gospodarstwach (młody rolnik), o pozycję kobiet i wzmocnienie rolników w łańcuchu żywnościowym. Zacznijmy od końca. Problem pozycji w łańcuchu żywnościowym na poważnie po raz pierwszy zaistniał w czasie kryzysu na rynku mleka w latach 2009–2010. Okazało się bowiem, że we Francji czy Belgii dostawcę mleka z jego odbiorcą nie wiążą żadne umowy określające obowiązki i prawa obu stron. Powstawały wówczas grupy wysokiego szczebla ds. poprawy pozycji rolników w łańcuchu żywnościowym i… nic się nie zmieniło. Sieci handlowe mają nałożone kagańce tylko w tych krajach, gdzie społeczny opór i protest zmusił do tego rządzących, a UE jako taka nic pod tym względem nie wskórała. Pozycja kobiet to nowość, bo trzeba iść za trendami, zgodnie z którymi wszyscy są równi pod wszelkimi względami. O młodych rolników Unia dba od dawna, ale wiele to nie zmienia.

image
Polski rynek mleka

Krajewski ostrzega: Wejście Ukrainy do UE będzie dużym zagrożeniem dla polskiego rolnictwa i mleczarstwa

Ciekawa była opinia Hansena na temat przyjęcia do UE Ukrainy

Ma to wzmocnić Wspólnotę jako geostrategicznego gracza w sektorze rolnym i zwiększyć jej rolę we wspieraniu światowego bezpieczeństwa żywnościowego. Co ważne, dzięki temu w Unii przybędzie cennych rolniczo gruntów.

Zachód Europy, zwłaszcza mniejsze kraje, boryka się z ogromnym niedoborem ziemi pod budownictwo mieszkaniowe, co skutkuje bardzo wysokimi cenami mieszkań. Czy nie będzie tak, że rolnictwo w zachodniej części UE ma dostarczyć gruntów pod bloki mieszkalne a ziemia rolnicza będzie w Ukrainie?

Obraz przyszłej polityki rolnej rysuje się niezbyt wesoło, ale cóż zrobić

Jej psucie rozpoczęło się w 2010 roku, kiedy ówczesny komisarz ds. rolnictwa Dacian Ciolos rozpoczął upraszczanie systemu dopłat. Tak uprościł, że wprowadził zazielenianie. Wówczas miało ono przekonać społeczeństwa, zwłaszcza krajów zachodnich, że rolnicy nie tylko żywią, ale i chronią… oczywiście środowisko, więc system dopłat bezpośrednich jest potrzebny. O Zielonym Ładzie nikt wówczas nie śnił, nawet w najstraszniejszym koszmarze. Miało być łatwiej a wyszło znacznie więcej biurokracji i ten trend utrzymał się do dziś. Nic nie wskazuje, żeby to się w najbliższym czasie zmieniło.

Paweł Kuroczycki

fot. TPR

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
16. listopad 2024 17:02