Podczas Kongresu Produkcji Podstawowej w Warszawie odbyła się dyskusja „Perspektywa członkostwa Ukrainy, Mołdawii i Serbii w Unii Europejskiej – czy sprostamy wyzwaniom”, w której wziął udział m.in. Jan Krzysztof Ardanowski Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP oraz poseł na Sejm RP.
Międzynarodowe holdingi pasożytują na rolnictwie ukraińskim
Zdaniem Ardanowskiego dyskusja na ten temat będzie raczej dotyczyć tego, kiedy te kraje wejdą do Unii Europejskiej niż czy. Zwłaszcza, że generalnie UE jest strukturą gospodarczo-polityczną, która co kilka- kilkanaście lat się rozszerza. Tak jak kiedyś otworzyła się na Polskę i inne kraje Europy Środowo-Wschodniej. Zdaniem uczestników dyskusji członkostwo Mołdawii czy Serbii nie wydaje się być problematyczne, ale zupełnie inaczej jest w przypadku Ukrainy.
Jak przypomniał Ardanowski, podczas prac w ramach Prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich zapraszani byli eksperci, którzy podkreślali, że rolnictwo na Ukrainie jest zdominowane przez międzynarodowe holdingi, które pasożytują na rolnictwie ukraińskim, wykorzystując ogromne powierzchnie czarnoziemów, tanią siłę roboczą i energię. Jednocześnie koncerny te nie płacą podatków w Ukrainie. I chcą sprzedawać nie na rynek światowy, czyli tam gdzie ukraińska żywność jest potrzebna, ale na rynek UE.
- To rolnictwo oparte o agro-holdingi – i to trzeba mówić wprost – absolutnie nie pasuje do europejskiego modelu rolnictwa, nie pasuje do Wspólnej Polityki Rolnej. W Unii Europejskiej, poza krajami postsowieckimi, gdzie są gospodarstwa po kilka lub kilkanaście tysięcy hektarów, nie ma dużych gospodarstw. Gospodarstwa mają co najwyżej kilkaset hektarów. Więc ukraińskie gospodarstwa, które mają 100, 200, 500 tys. ha, największe ma 800 tys. ha, nie pasują w żaden sposób do europejskiego modelu rolnictwa. To byłoby całkowite zniszczenie osiągnięć Wspólnej Polityki Rolnej – powiedział Jan Krzysztof Ardanowski.
Ardanoski: nie możemy złożyć polskiego rolnictwa na ołtarzu ofiary
Jednocześnie szef Prezydenckiej Rady podkreślił, że Polska chce, aby Ukraina przystąpiła do wspólnot zachodnich. – Ale to nie może polegać na tym, że my złożymy na ołtarzu ofiary polskie rolnictwo. To byłoby absolutnie niezrozumiałe zwłaszcza, że Ukraińcy brutalnie podkreślają swoje interesy – dodał J. K. Ardanowski, który podkreślił, że nie widzi możliwości, aby w przewidywalnej przyszłości rolnictwo ukraińskie dostosowało się do standardów UE.
Limity na produkty rolne z Ukrainy
Zdaniem Ardanowskiego Bruksela, chcąc pomagać Kijowowi, powinna określić listę towarów, z którymi unijni rolnicy będą mogli uczciwie konkurować i które będą miały dostęp do rynku UE. Do takich towarów zaliczył m.in. soję, niektóre owoce i alkohole. Pozostałe towary powinny być dostępne tylko w bezpiecznych limitach w ramach kontyngentów na zboża czy drób.
Ardanowski: Ukraina zaczyna grać w chórze niemieckim
Gorzkie słowa pod adresem władz w Kijowie padły w kontekście sporu o import zbóż i skargi Ukrainy na Polskę do Światowej Organizacji Handlu.
- Chcemy pomagać Ukrainie, pomagamy bardziej niż oni sami się spodziewali. Czynimy to z potrzeby serca, jesteśmy chrześcijanami, widzimy w tym także polską rację stanu. Następuje osłabianie potencjału Rosji, która wprost deklaruje, że Polska jest dla niej wrogiem. W tym znaczeniu wojna na Ukrainie i nasza pomoc mieści się absolutnie w polskiej racji stanu. Nasza pomoc nie była nastawiona na uzyskanie wdzięczności, ale nie spodziewaliśmy się czarnej niewdzięczności, która w wypowiedziach polityków ukraińskich zaczyna dominować. To jest dla nas wszystkich zaangażowanych w pomoc dla Ukrainy rzecz przykra. Oddaliśmy więcej niż może nas było stać i nagle się okazuje, że Ukraina zaczyna grać w chórze niemieckim, zaczyna mówić o dominacji Niemiec w naszej części Europy. Tak jakby czymś została zastraszona, kupiona, przekupiona – kontynuował były minister rolnictwa.
wk