Chiny chcą nałożyć cło na unijne sery. Jak to odbije się na opłacalności produkcji mleka? pixabay
StoryEditorKomentarz naczelnego

Chiny chcą nałożyć cło na unijne sery. Jak to odbije się na opłacalności produkcji mleka?

08.09.2024., 17:30h

Chińczycy zaczęli postępowanie w kwestii wprowadzenia cła na produkty mleczarskie z UE. To odwet za cła na chińskie auta elektryczne. Sery, które miały trafić do Państwa Środka zostaną w Europie. Jak to wpłynie na opłacalność produkcji mleka w Polsce? Który kraj najbardziej na tym ucierpi?

Producenci mleka i trzody zapłacą za wojnę celną o samochody elektryczne

No i mamy! Chińczycy postanowili zbadać, czy import produktów mlecznych z Europy jest przez kraje UE dotowany. Zapowiadali to od dwóch miesięcy. Efektem może być nałożenie ceł wyrównawczych. A to oznacza, że towar (chodzi głównie o sery żółte) do tej pory wywożony do Chin pozostanie w Europie. Nabiał dołączy więc do wieprzowiny, bo dotowanie jej produkcji już w Pekinie badają.

Wypada tylko przypomnieć, że w ten sposób Europa złoży swój przemysł spożywczy wraz z producentami surowców w ofierze za podniesienie ceł na elektryczne samochody importowane z Chin. A wszystko to, bo Bruksela ubzdurała sobie, że przestaniemy produkować gazy cieplarniane i uratujemy planetę przed przegrzaniem. Za czyjeś mrzonki płacić będą producenci wieprzowiny i mleka.

I teraz trzeba zadać sobie pytanie: skoro na europejskim rynku zostanie ser eksportowany dotychczas do Chin, to ile będzie kosztował kilogram niemieckiej goudy na półce w Biedronce czy Lidlu – 10–12 zł/kg? I jak to wpłynie na opłacalność produkcji mleka w Polsce? Warto odnotować, że niemal równocześnie podrożała większość towarów na nowozelandzkiej Globalnej Giełdzie Mleczarskiej. Nic dziwnego, przecież to tamtejsi mleczarze zyskają na naszych kłopotach.

Jednocześnie dziwi naiwność brukselskich biurokratów. „Nie martwimy się” – mówią, bo przecież wszystkie subsydia przyznawane w ramach Wspólnej Polityki Rolnej w Unii są „ściśle zgodne” ze zobowiązaniami wobec Światowej Organizacji Handlu (WTO). Jakby nie wiedzieli, z kim mają do czynienia, i nie rozumieli, jak funkcjonuje komunistyczne państwo.

A tak na marginesie WTO w 2016 r. uznała, że wprowadzone dwa lata wcześniej rosyjskie embargo na import wieprzowiny z Europy (w związku z ASF) jest niezgodne z zasadami tej organizacji. I co? I nic. A Chiny są znacznie potężniejsze niż Rosja.

Najbardziej ucierpią rolnicy z Irlandii. Kto jeszcze jest na chińskiej liście? 

Warto też zwrócić uwagę na to, że dochodzenie obejmie wsparcie dla producentów mleka w Austrii, Belgii, Chorwacji, Czechach, Finlandii, Irlandii, Rumunii i we Włoszech. Na liście brak największych producentów mleka w UE (Francji i Niemiec), a to ich przemysłom samochodowym zagrażają chińskie elektryki. Wszystko zgodnie ze starym powiedzeniem: Kowal zawinił, Cygana powiesili. A właściwie to Irlandię powiesili, bo przy unijnym eksporcie nabiału do Chin o wartości 1,7 mld euro, na farmerów z Zielonej Wyspy przypada ponad 470 mln euro.

Już nie tylko pogoda i wahnięcia cen zagrażają rolnikom. Dołączyli do nich hakerzy

Zmieniamy temat. Do tej pory za największe zagrożenia dla produkcji rolnej uznawaliśmy pogodę i wahania cen, zarówno produktów rolnych, jak i środków produkcji. Niedawno doszły do nich kolejne, pochodzące ze świata cyfrowego. Coraz więcej w naszym otoczeniu robotów i automatycznych urządzeń łączących się przez Internet. A to gratka dla złych ludzi. Przekonał się o tym pewien rolnik ze Szwajcarii, któremu hakerzy włamali się do programu sterującego robotem udojowym. Zażądali od niego 10 tys. dolarów za odblokowanie oprogramowania.

Ciekawe, czy przy kolejnych naborach na tzw. Rolnictwo 4.0 uwzględnimy potrzebę zapobiegania takim atakom? Za oceanem takich ataków było już sporo, zarówno na firmy zajmujące się przetwórstwem żywności, jak i farmy, gdzie blokowano programy do zarządzania stadem lub sterujące produkcją paszy. Amerykańskie Federalne Biuro Śledcze organizuje konferencje mające uświadomić rolników co im grozi. FBI uznaje ataki na bezpieczeństwo żywnościowe za zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego. Agentów Biura nic już nie dziwi po tym, jak na trzy lata wsadzili do więzienia Chińczyka odpowiedzialnego za próbę wywozu nasion odmian zmodyfikowanych genetycznie (odpornych na szkodniki i suszę). Chińczyk działał w sześciu stanach. Kupował m.in. materiał siewny w hurtowniach, ale przyłapano go także na wykopywaniu już wysianych nasion kukurydzy. W Stanach umieją liczyć, u nich jedna nowa odmiana to koszt 30–40 mln dolarów i siedem lat badań.

Bezpieczeństwo żywnościowe równie ważne jak czołgi i śmigłowce

Szkoda, że kolejnym polskim rządom bezpieczeństwo narodowe kojarzy się wyłącznie z czołgami, artylerią i helikopterami. Dostęp do żywności staje się szczególnie ważny zwłaszcza w czasie zagrożenia. Przekonaliśmy się o tym na początku pandemii koronawirusa, kiedy żywność znikała z półek sklepowych wykupywana na zapas, bo nie było wiadomo, czy nie pozamykają nas w domach na dłużej. Jakie byłyby nastroje w społeczeństwie, gdyby żywności zaczęło wówczas brakować? Bezpieczeństwo żywnościowe to opłacalność produkcji dla rolnika i ceny gwarantujące zysk dla przetwórcy.

Paweł Kuroczycki

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. wrzesień 2024 20:06