SGH: nadeszła wyczekiwana poprawa koniunktury rolnej
Zdaniem ekspertów ze Szkoły Głównej Handlowej sytuacja w polskim rolnictwie uległa poprawie, a jej skala jest większa od prognozowanej przed kwartałem.
- Poprawie uległy wartości wszystkich wskaźników aktywności rolniczej, monitorowane w badaniu koniunktury: przychody, oszczędności, zadłużenie, zakupy obrotowych środków produkcji, zwłaszcza środków ochrony roślin, inwestycje i skłonność do zaciągania kredytów (na sfinansowanie produkcji rolnej), która jest w jakimś stopniu pochodną prognozowanej koniunktury – zaznaczają eksperci z Instytutu Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Analitycy przyznają, że choć wartości większości tych wskaźników pozostają na niskim lub bardzo niskim poziomie, niższym od wieloletniej średniej, to z odpowiedzi ankietowanych gospodarstw rolnych wynika, że lipcowo-sierpniowa poprawa koniunktury nie była ewenementem i należy się spodziewać, że utrzyma się w kolejnym kwartale.
W ocenie SGH wartość wskaźnika koniunktury wzrosła w porównaniu z II kwartałem 2024 r. o 8,9 pkt, do wysokości -15,6 pkt. Jest obecnie wyższa niż przed rokiem o 6,0 pkt. Wzrost wartości wskaźnika jest przede wszystkim skutkiem poprawy nastrojów rolników – wartość mierzącego je wskaźnika zaufania zwiększyła się w ciągu kwartału aż o 10,9 pkt.
- Tak wysoki wzrost wartości wskaźnika zaufania między drugim a trzecim kwartałem roku odnotowano w historii badania tylko trzykrotnie. Wzrost w skali roku wyniósł 4,6 pkt – tłumaczy Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH.
Rolnik: jest gorzej niż rok temu
Innego zdania są natomiast rolnicy, z którymi rozmawialiśmy. Ich zdaniem sytuacja wcale nie uległa poprawie, a w ręcz przeciwnie – kryzys w rolnictwie się pogłębia z uwagi na niskie plony, niskie ceny skupu i pozostające na wysokim poziomie koszty produkcji.
- Niestety, ja nie zauważyłem żadnej poprawy sytuacji w rolnictwie. Jest gorzej niż rok temu, bo rzepaku sypnęło mi z hektara raptem 2 tony, więc do hektara dołożę ze 3000 zł. Duży minus też mam na jęczmieniu, bo najpierw susza wypaliła rośliny, a potem zmoczyły je ulewy. I mimo tych niskich plonów ceny w skupie nie rosną, co jest dziwne. Więc nie wiem kogo eksperci pytali o ocenę sytuacji. Może rolników z marszałkowskiej, bo prawdziwy chłop liczyć umie i widzi, że opłacalności żadnej nie ma, za to są kolejne raty kredytów do opłacenia – mówi nam pan Krzysztof, rolnik z powiatu płońskiego (woj. mazowieckie).
"Pensje poszły w górę kilkukrotnie, a ceny skupu stanęły w miejscu"
Na sytuację w rolnictwie narzeka też Stanisław Barna, rolnik z Ogólnopolskiego Oddolnego Protestu Rolników. Podobnie jak pan Krzysztof podkreśla, że rolników dobijają bardzo niskie stawki w skupie. Ceny za zboże są prawie takie, jak 20 lat temu, a koszty produkcji mocno wzrosły.
- W 2008 roku pensja minimalna wynosiła 1200 zł. Teraz jest to ponad 4000 zł. Czyli pensje poszły w górę kilkukrotnie, a my z cenami stanęliśmy w miejscu. Na to się nie godzimy i będziemy walczyć o swoje, żeby godnie żyć – tłumaczy rolnik i dodaje, że przychód za żyto w tej chwili to 2500 zł z hektara. To nie wystarczy nawet na tonę polifoski.
Kamila Szałaj