Czym była niepodległość dla polskich chłopów?
Sto pięć lat temu Polska odzyskała niepodległość. 11 listopada to data symboliczna, bowiem proces ten rozpoczął się znacznie wcześniej, a zakończył na wojnie polsko-bolszewickiej i powstaniach śląskich.
Czym była niepodległość dla polskich chłopów? Mimo ustaw uwłaszczeniowych i wielu dobrych chęci, niepodległość chłopom nie przyniosła dobrej zmiany. Sytuacja rolników w odrodzonej Polsce nie poprawiła się. Niepodległość była dla warstw uprzywilejowanych.
Drastyczna spadek dochodów polskich rolników w okresie Wielkiego kryzysu
Prawdziwa chłopska klęska nadeszła wraz z wielkim kryzysem, który rozpoczął się w 1929 r. To wówczas dochody polskich rolników spadły z 214 zł/ha najpierw do 25 zł/ha, a następnie do 8 zł/ha. Nie było wówczas żadnej pomocy państwa dla rolników. Nic dziwnego, że mnożyły się strajki chłopskie krwawo tłumione przez policję. Władza organizowała ekspedycje karne, które niszczyły gospodarstwa liderów strajków. Mąkę mieszano z piaskiem i popiołem, a ziarno rozsypywano w błoto. Zdarzało się, że koniom i krowom łamano nogi.
25 lat PRL to większe lub mniejsze prześladowania rolników.
Po II wojnie światowej nowa władza tylko przez dwa lata była dla chłopów dobra, przeprowadzając reformę rolną w latach 1944–1946. Kolejne 25 lat historii Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej to znów większe lub mniejsze prześladowania rolników.
Polska historia przesiąknięta jest kulturą szlachecką. Tworzone ku pokrzepieniu serc dzieła opisują dzielnych rycerzy walczących najpierw pod Grunwaldem, a później broniących Polski przed szwedzkim potopem czy turecką nawałą. Krótki romans kultury z chłopstwem na przełomie XIX i XX w., zwieńczony takimi dziełami jak „Wesele” Wyspiańskiego, to wyjątek potwierdzający regułę.
Także obecnie społeczeństwo w pogardą traktuje rolników
Ten podział do dziś widać w szyderstwie z disco polo i codziennym języku, w którym słowo „wieśniak” ma zdecydowanie negatywny wydźwięk. Choć większość polskiego społeczeństwa wywodzi się z warstwy chłopskiej, jest przeświadczona o swoim szlacheckim pochodzeniu, bo mieszka w dużym mieście i nie brudzi się przysłowiowym obornikiem. Irytują ich protesty i blokowanie dróg, bo nie rozumieją, że rolnik skazany na łaskę i niełaskę rynku i pogody może z tygodnia na tydzień utracić jedną trzecią, czy nawet połowę swoich dochodów.
Najgrosze na rynku mleka mamy za sobą?!
Na zakończenie kilka krzepiących słów o sytuacji na rynku mleka. Jak przyznają eksperci od międzynarodowych rynków, najgorsze mamy już za sobą. Produkcja mleka w krajach tzw. wielkiej siódemki eksporterów (Stany Zjednoczone, Unia Europejska, Nowa Zelandia, Australia, Brazylia, Argentyna i Urugwaj) wzrośnie tylko o 0,4% wobec 1,6-procentowego wzrostu obserwowanego w minionych latach.
Sporo może wydarzyć się też na rynku trzody. Chińczycy borykają się teraz z nową falą ASF. Wyprzedają więc tuczniki i lochy na wyścigi, aby zdążyć przed chorobą. Ceny są tam więc niskie. Jednak po pewnym czasie tuczników zabraknie. Czy Chińczycy kupią je wówczas w Europie jak w latach 2018–2019, napędzając nam koniunkturę?
Paweł Kuroczycki,
redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"