W rolnictwie absurd goni absurd od dawna. Rolnicy na bieżąco monitorują decyzje podejmowane w sprawie ich gospodarstw nie tylko na polskiej arenie politycznej, ale również europejskiej i światowej. Jakby mało było im Mercosuru, Zielonego Ładu, pseudoekologów i innych spraw, mających realny wpływ na ich pracę, to muszą jeszcze na cito organizować kampanie edukacyjne dla niewyedukowanych influencerów.
Dziki Trener oczernia rolników produkujących mleko
Wśród rolników zawrzało po ostatnim filmie opublikowanym przez Michała Bodziocha, znanego jako Dziki Trener. To jeden z najpopularniejszych influencerów w dziedzinie sportu i fitness. Reklamując w mediach społecznościowych swój produkt, oczernił polskich rolników. Zasugerował, że karmią krowy „syfem”, żeby zwiększyć produkcję mleka i nie wypuszczają ich na pastwisko.
- Naturalnym pokarmem krowy jest trawa. Tyle że żeby krowy jadły trawę w naturalnym środowisku na łąkach i pastwiskach, to trzeba zainwestować w hektary ziemi. A po co, skoro można je trzymać jedna obok drugiej na małej przestrzeni w błocie, w zamknięciu? I zamiast trawą, karmić je paszą mlekopędną. Czyli to zwierzę nigdy w normalnych warunkach nie jadło, ale zamiast 8-9 l mleka dziennie, nagle zaczyna dawać 40 l mleka. Czy krowy karmione syfem, hodowane na skalę przemysłową w zatłoczonych i brudnych warunkach są szczęśliwymi okazami zdrowia? – mówi na filmie udostępnionym w mediach społecznościowych Dziki Trener.
Dziki Trener: krowom podaje się antybiotyki
Jego zdaniem krowy są też faszerowane przez rolników antybiotykami.
- Krowom podaje się antybiotyki. Zastanów się więc, jakiej jakości jest to mleko i jakie fajne bonusy w tym mleku możesz mieć, jeżeli jest ściągane z przemysłowych masowych mleczarni – mówi influencer do swoich widzów.
Trudno się więc dziwić, że ta wypowiedź zdenerwowała rolników, bo zawiera nieprawdziwe informacje na temat hodowli. Niestety, poszła już w świat – filmik ma ponad 235 tysięcy wyświetleń.
Niemniej jednak rolnicy przystąpili do kontrataku. W swoich mediach społecznościowych zamieszczają filmy, na których tłumaczą, jak naprawdę wygląda produkcja mleka w ich gospodarstwach i pokazują swoje obory. Wyjaśniają też, że od chwili produkcji mleka, przez transport, aż do mleczarni, obowiązują surowe procedury monitorujące. Żaden zakład nie przyjąłby mleka z antybiotykiem. Mało tego, każde odchylenie surowca od normy skutkuje wysokimi karami.
- Jak można mówić takie głupoty, że w mleku znajdują się antybiotyki? Każde mleko z gospodarstwa jest badane automatycznie przez samochód, kropelkowo, w zależności od ilości litrów. Jeżeli ja oddałem dziś 300 l mleka, a znajdzie się tam antybiotyk, otrzymuje telefon od laboratorium z spółdzielni mleczarskiej. I wtedy ponoszę koszty całej komory. A jedna komora ma załóżmy około 5000 l mleka. Więc ja oddając swoje 300 l mleka, skażę te pozostałe 5000 l mleka i muszę za to zapłacić. A koszt utylizacji i transportu sięga między 20 a 30 tys. zł – mówi Karol Grabowski, rolnik z Podlasia i działacz Ruchu Młodych Farmerów.
Zaznacza też, że Dziki Trener nie ma pojęcia, o czym mówi w kwestii pasz.
- Zapraszam Dzikiego, niech odkopuje ten cały śnieg i wypuszcza krowy. A one niech sobie jedzą trawę spod śniegu. Ciekawe czy wtedy nie będzie antybiotyków – mówi Grabowski i zaprasza influencera do swojego gospodarstwa.
Także FitFarmer wyjaśnił Dzikiemu, że pasza, którą w zimę jedzą krowy to jest trawa, tylko ukiszona.
- Dziki, wyobraź sobie, że jest postęp technologiczny. My nauczyliśmy się zwozić tę trawę z łąk i skarmiać nią bydło – zaznacza.
„Dziki, moje krowy są na Ciebie wku****** i ja też”
W podobnym tonie wypowiada się inny producent mleka, o pseudonimie AgroPutas Farmer. Na filmie pokazuje swoje stado w oborze wolnostanowiskowej.
- Jestem producentem mleka. Produkuję ok. 200 tysięcy litrów mleka rocznie, czyli dziennie ok. 1200 l mleka. Jeśli któraś z moich sztuk byłaby leczona antybiotykiem i jej mleko poszłoby do zbiornika nawet w ilości 1 szklanki z antybiotykiem od razu przez mleczarnię jest ten antybiotyk wykryty ja jako rolnik muszę zapłacić karę za utylizację całej cysterny mleka. Chłopie, skąd ty żeś się urwał, że my oddajemy mleko z antybiotykiem? Nie wiem, ale moje krowy są na Ciebie wku****** i ja też – mówi rolnik.
Justyna z Rolnicy. Podlasie pokazuje Dzikiemu Trenerowi swoje krowy
Swoje krowy pokazała także Justyna Maciorowska, rolniczka znana z Rolnicy.Podlasie. Poinformowała, że od maja do listopada codziennie chodzą po wybiegu liczącym ponad 11 ha powierzchni.
- Dbamy, by nasze krówki dostawały jak najlepszą paszę. W związku z tym dbamy o nasze trawy, by były jak najbardziej wartościowe i żeby mleko, które produkują nasze krówki naprawdę odpowiadało jak najwyższym standardom – podsumowała.
„Gdybym był hodowcą krów mlecznych, to po tym filmie założyłbym ci sprawę”
Najgorsze jest to, że dezinformacja Dzikiego o mleku trafiła już do konsumentów. Takie fake newsy wypowiadane przez celebrytę rodzą potencjalne bardzo groźne skutki handlowe.
- Dziki Trener, jednym filmem przekreśliłeś całą polską produkcję mleka. Gdybym był hodowcą krów mlecznych, to po tym filmie założyłbym ci sprawę – mówi Paweł Orzeł, rolnik z Dolnego Śląska na filmie opublikowanym na Tik Toku.
Rolnicy oczekują przeprosin od Dzikiego Trenera
Rolnicy mają za złe Dzikiemu Trenerowi także to, że podczas ubiegłorocznych protestów jednoczył się z nimi i wspierał ich, a teraz uderza w ich produkcję. Dlatego apelują o przeprosiny.
- Dziki, nadal wierzę w Ciebie. Ukłoń się, przeproś - podkreśla Orzeł.
Kamila Szałaj