Z branży sztucznego mięsa (nie mylić z roślinnymi podróbkami) nadchodzą (nie)ciekawe wieści
W ocenie wyznawców zmiany klimatu to właśnie sztuczne mięso miało zastąpić naturalne schabowe, mielone i drób. Specjaliści z tej branży spotkali się niedawno w Londynie, aby dyskutować o jej przyszłości. Oto wnioski wynikające z tego spotkania: „Rodzący się przemysł hodowli mięsa będzie miał trudności z przetrwaniem, jeśli nie nastąpi ogromny zastrzyk pieniędzy ze strony rządów, które dostrzegą strategiczną wartość w produkcji mięsa bez udziału zwierząt”.
Finansowanie tej branży osiągnęło szczyt w 2021 r., kiedy wyniosło 989 mln dolarów, w 2022 było 807 mln, w 2023 spadło do 177 mln, a w 2024 r. sięgnęło ledwie połowy tej sumy. Na dodatek eksperci od sztucznego mięsa przewidują, że „jest to technologia, która będzie potrzebowała dziesięcioleci, a nie lat, aby znacząco wpłynąć na przemysł konwencjonalnej hodowli zwierząt”. Dawno nie czytałem lepszej wiadomości. Teraz pozostaje czekać na zjazd producentów sztucznego mleka (nie mylić z napojami roślinnymi).
Wielka ściema
A tak na poważnie, branża hodowli mięsa miała pozwolić na produkcję białka zwierzęcego bez zwierząt, a w przyszłości przyczynić się do likwidacji rolnictwa. Już widać, że było to wielkie oszustwo. Firmy, które miały hodować mięso w laboratoriach okazały się wydmuszkami i pękł balonik, który nadmuchiwały, obiecując kotlety „z probówki”. Może do europejskich urzędników zacznie docierać, że nasz kontynent nie jest i jeszcze długo nie będzie gotowy na klimatyczną rewolucję, a jej przeprowadzenie zaowocuje wyłącznie głodem, bo krowy, świni i kurczaka nie da się niczym zastąpić nawet za cenę 2 mld dolarów (niemal 8 mld zł) wydanych w ciągu czterech lat na badania tak naprawdę nie wiadomo czego.
Paweł Kuroczycki
fot. Pixabay