Rolnicy żądają działań ws. pryszczycy. "Może położyć nam całkowicie stada"
Rolnicy boją się pryszczycy, która w styczniu pojawiła się w Niemczech blisko polskiej granicy. Alarmują, że minęły już ponad dwa tygodnie od wybuchu ogniska, a polski rząd nie robi nic, by zminimalizować zagrożenie przedostania się wirusa do naszego kraju. Na razie polska weterynaria jedynie wzmocniła kontrole przesyłek zwierząt z Niemiec i wprowadziła dezynfekcję samochodów przewożących zwierzęta na przejściach granicznych z Brandenburgią (land, gdzie pojawił się wirus).
- Mamy ogromne obawy, że pryszczyca może się rozprzestrzenić w Polsce. Spójrzmy co się stało z ASF. Kolejne rządy tak walczą z tą chorobą, że mamy zniszczoną praktycznie całą hodowlę świń. A prysznica jest jeszcze gorsza. Może położyć nam całkowicie stada i całkowicie zniszczyć produkcję. Pamiętajmy, że jak nie będzie zwierząt, to nie będzie produkcji rolniczej roślinnej – mówi w rozmowie z nami Adam Walterowicz, przewodniczący Wojewódzkiego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych w Szczecinie.
Rolnicy na granicy z Niemcami. Manifestacja w 5 miejscach
Dlatego w poniedziałek, 27 stycznia, rolnicy zorganizowali na przejściach granicznych z Niemcami manifestacje. Odbyły się one w pięciu miejscach: Jędrzychowicach (dolnośląskie), Olszynie (lubuskie), Gubinie (lubuskie), Świecku (lubuskie) i Kołbaskowie (zachodniopomorskie).
Domagali się przede wszystkim pilnego wprowadzenia zaostrzonej kontroli służb na granicy, a także ograniczenia przywozu zwierząt i produktów odzwierzęcych z Niemiec.
- Rząd musi natychmiast odciąć możliwości dostania się tej choroby do Polski. Jak to zrobi, to jego sprawa – podkreśla Walterowicz.
- My nie chcemy dążyć do całkowitego zamknięcia granicy, ale zależy nam, żeby została mocniej uszczelniona. Domagamy się mat dezynfekujących i większej kontroli skąd, co i gdzie jedzie - dodaje Patryk Turowski, rolnik spod Koszalina.
Rolnicy zarzucają ministerstwu i weterynarii brak działań i opieszałość. Alarmują, że ta bezczynność może doprowadzić do tragedii, bo na przykład dziś w Kołbaskowie do Polski wjeżdżały samochody z tuszami i zwierzętami.
- Boimy się pryszczycy, ale równie mocno boimy się nieudolności ministerstwa rolnictwa. W zeszłym tygodniu było spotkanie, na którym ministerstwo nie przedstawiło żadnych rozwiązań. Dzisiaj też ma się odbyć spotkanie w ministerstwie, ale nie wiemy, czy jakiekolwiek kroki zostaną podjęte. My oczekujemy od ludzi, którym płacimy ciężkie pieniądze z naszych podatków, żeby zaczęli pracować. Bo jeśli u nas pojawi się pryszczyca, to nam wyrżną wszystkie zwierzęta – podkreśla Paweł Toprek, rolnik z woj. zachodniopomorskiego, który dziś protestował na granicy w Kołbaskowie.
Ruch Gospodarstw Rodzinnych: ceny skupu zwierząt i mleka "rypną" na ziemię
Z silnym wsparciem na granicę w Świecku pojechali również rolnicy z Podlasia oraz Warmii i Mazur zrzeszeni w Ruchu Gospodarstw Rodzinnych. Nie rozumieją braku reakcji polskiego rządu na zagrożenie pryszczycą, tym bardziej że niedawno ujawniono przypadek niezgłoszonych jałówek kupionych w Niemczech.
- Ciężarówki z żywymi zwierzętami ciągle jadą do Polski. I tak naprawdę nikt nie wie gdzie, ile i w jakiej ilości. Do tego nie jest prowadzona żadna kwarantanna. Dlatego jako Ruch Gospodarstw Rodzinnych żądamy od ministerstwa, aby wstrzymało przywóz żywych zwierząt z Niemiec na okres 30 dni, aby zobaczyć jak wygląda sytuacja epidemiologiczna w Niemczech - tłumaczy Konrad Krupiński, rolnik z Warmii z Ruchu Gospodarstw Rodzinnych, który wraz z kolegami pikietował dziś na granicy w Świecku. Dodaje, że jeżeli pryszczyca wybuchnie Polsce, ceny skupu zwierząt i mleka "rypną" na ziemię i będzie to koniec hodowli w Polsce.
Rolnicy: nie zgadzamy się na import pryszczycy
Rolnicy zaznaczają, że konieczne jest uruchomienie takich kontroli, jakie mają Niemicy. Odkąd towary rolne z Ukrainy zaczęły masowo napływać, Niemcy wprowadzili zwężenia przy przejściach granicznych, przez co samochody poruszają się powoli.
- Obecne na granicy niemieckie służby non stop obserwują wjeżdżające samochody. Mogą każdy samochód skierować na pobocze i skontrolować. Jeżeli u nas takie rozwiązanie by się pojawiło, kontrole byłyby skuteczniejsze. Bo obecnie wjeżdża do Polski co chce - alarmowali rolnicy.
W Jędrzychowicach przy autostradzie stanął wielki baner z napisem "Stop!!! Wirusa pryszczycy z Niemiec". Rolnicy z tamtego regionu apelowali, że "nie chcą importu pryszczycy do Polski".
Izby rolnicze walczą o zamknięcie granic dla niemieckich zwierząt, mięsa i mleka
O zakaz wjazdu dla zwierząt z Niemiec apelują z kolei izby rolnicze i producenci świń. W tej sprawie odbywa się dziś spotkanie w ministerstwie rolnictwa. Obecny jest m.in. wiceminister Michał Kołodziejczak i Główny Lekarz Weterynarii Krzysztof Jażdżewski. Chodzi nie tylko o ryzyko przywleczenia choroby, ale także o wzmożony przywóz niemieckiej wieprzowiny, który już powoduje w naszym kraju mocny spadek cen skupu tuczników.
- Wspieramy działania Krajowej Rady Wieprzowej w zakresie zamknięcia granicy na wwóz produktów pochodzenia zwierzęcego głównie wieprzowiny z Niemiec. Jako hodowcy borykamy się dzisiaj z problemem niskich cen, które od 2 tygodni spadają. Stawki oferowane w kraju oferowana przez zakłady mięsne są znacząco niższe od giełdy niemieckiej. Nie możemy się na to godzić - mówił nam przed dzisiejszym spotkaniem w resorcie rolnictwa Hubert Gocłowski z Krajowej Rady Izb Rolniczych, która 24 stycznia wystąpiła do ministra rolnictwa o tymczasowe zamknięcie granic dla ruchu zwierząt hodowlanych i produktów odzwierzęcych, zakaz importu zwierząt oraz produktów odzwierzęcych z Niemiec, wzmocnienie kontroli weterynaryjnych na granicach i o kampanię informacyjną o zasadach bioasekuracji dla rolników i osób związanych z transportem zwierząt.
Kamila Szałaj, Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz, Anna Arabska