Protest rolników na dożynkach w Gostycynie
W całej Polsce trwają dożynki. W teorii jest to podziękowanie za plony i trud pracy rolników, ale w praktyce rolnicy są często pomijani, a na imprezach bawią się głównie urzędnicy i politycy. Dlatego rolnicy z gminy Gostycyn (woj. kujawsko-pomorskie) postanowili zaprotestować i zbojkotować dożynki, które 31 sierpnia odbyły się parku przy Gminnym Ośrodku Kultury w Gostycynie.
- Odwołaliśmy dożynki, bo ten wiec polityczny w niczym nie przypomina naszego święta. Oczywiście poszliśmy do Kościoła, ale nie braliśmy udziału w zabawie. Zresztą jak przyszliśmy na plac dożynkowy, to policja nas spytała, czy mamy pozwolenie na zgromadzenie. A przecież to my powinniśmy być najważniejszymi gośćmi, bo to nasze święto! - mówi w rozmowie z nami Mariusz Balcerzak, rolnik z gminy Gostycyn, hodowca świń i plantator truskawek. I dodaje, że podczas przemowy wójt ledwo wspomniał o rolnikach.
„Gazem po oczach, pałą po grzbiecie dożynki w marcu mieliśmy przecież”
Żeby uświadomić wszystkim gościom, że sytuacja w rolnictwie jest nadal fatalna, rolnicy pozawieszali na terenie gminy banery z wymownymi hasłami:
- „Kiedy trzeba działać, robi się Wam słabo. Jak mamy dożynki, przybywacie żwawo”
- „Za pogodę i plon tylko Bogu dziękować, z tymi co nas zdradzili nie ma czego świętować”
- „Rozpacz i trwoga, bo do zguby wiedzie wasza kręta droga”
- „Pracy i poświęcenia wymagają wiele, chlewnia nie biuro, ASF nie wesele”
- „Gazem po oczach, pałą po grzbiecie, dożynki w marcu mieliśmy przecież”
Wójt nie zgodził się na obniżenie podatku rolnego
Rolnicy są mocno rozżaleni postawą wójta gminy Gostycyn. Prosili go, by w tym trudnym roku obniżył ratę podatku rolnego.
- Nie zgodził się, tłumacząc, że gminie potrzebne sa pieniądze. Skoro tak, to po co płacił za imprezę, która nie miała nic wspólnego z dożynkami? - zastanawia się pan Mariusz.
"Trzeba sprzedać żyto z 2 hektarów, żeby kupić tonę polifoski". Rolnicy czekają na ministra
Rolnicy są też załamani ciągłym brakiem opłacalności produkcji rolnej. Niskie plony nie pozwoliły na odrobienie strat po poprzednim, trudnym 2023 roku. Przez to wiele gospodarstw jest dziś na skraju bankructwa.
- U nas nie dość, że plony słabe, to jeszcze grad wymłócił ze 20-30 proc. Rzepak sypnął mi ledwo 1,5-2,5 tony. O żadnej opłacalności nie ma nawet mowy. Żyto przy plonie 4 t/ha i cenie 500 zł daje 2000 zł z hektara. A polifoska kosztuje 3500 zł. To trzeba sprzedać żyto z 2 hektarów, żeby kupić tonę polifoski. To nie do pomyślenia - mówi pan Mariusz. Dodaje, że u niego sytuację trochę ratowała truskawka, bo w tym roku było dobre zejście, a kupcy przyjeżdżali nawet z daleka. Ale świnie sprzedaje obecnie poniżej kosztów za 6,30 zł/kg.
W związku z trudną sytuacją gospodarze apelują o pilną wizytę ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego.
Rolnicy nie mają powodów do świętowania
Także rolnicy z Wielkopolski, z Podkarpacia czy z gminy Prusice na Dolnym Śląsku zbojkotowali w tym roku dożynki. Podkreślają, że nie mają powodów do świętowania, bo w tym roku z uwagi na niskie plony i niskie ceny skupu nie zepnie się budżet wielu gospodarstw. Poza tym rząd nie wywiązał się z wielu obietnic.
Kamila Szałaj