W Holandii partia rolnicza współtworzy rząd
Nowy holenderski rząd chce zmienić nazwę resortu rolnictwa. Obecnie jest to Ministerstwo Rolnictwa, Przyrody i Jakości Żywności. Po zmianie będzie Ministerstwo Rolnictwa, Rybołówstwa, Bezpieczeństwa Żywnościowego i Przyrody. To efekt wejścia do rządzącej tam koalicji partii BBB, czyli Ruchu Rolników-Obywateli, który powstał jako odpowiedź na plan likwidacji tamtejszego rolnictwa przygotowany przez poprzednie rządy. Niby drobiazg, ale cieszy. Pokazuje, że nawet w krajach, które do tej pory przodowały we wprowadzaniu własnych wersji Zielonego Ładu (Holendrzy zaczęli w 2019 r.) trend można odwrócić.
Rolnicy zaczęli nielegalnie pozbywać się obornika. Policja mówi o nich "przestępcy"
To właśnie w Holandii wpadli wówczas na to, aby administracyjnie nakazać redukcję pogłowia krów i trzody o połowę. A gdy to wywołało ogromne protesty, uruchomili dobrowolny program redukcji pogłowia, który dodatkowo "wspierali" kolejnymi ograniczeniami w nawożeniu azotem. W efekcie pojawiła się tam przestępczość azotowa. Prokuratura i policja ściga więc rolników, którzy nielegalnie pozbywają się obornika i gnojowicy albo manipulują analizami nawozu dotyczącymi zawartości azotu. Niedawno wpadła kolejna taka groźna szajka. O zatrzymanych azotowych przestępcach mówi się, że należą do zorganizowanej organizacji przestępczej. Mafie zazwyczaj handlują narkotykami, ściągają haracze, mieliśmy mafie VAT-owskie i paliwowe, mówi się też o mafiach śmieciowych, ale mafie gó…ne, to na kontynencie europejskim nowość. No cóż, jakie czasy, takie mafie.
Mięso z probówki nie zastąpi prawdziwego schabowego.Koniec rewolucji
Ciekawe informacje dotarły do nas z frontu walki o sztuczne mięso, czyli kotlety z hodowli komórkowych. Miało ono zastąpić produkty naturalne, pochodzące z uboju. Pomysłodawcy tych eksperymentów chcieli chronić planetę przed ociepleniem i zwierzęta przed cierpieniem. Zdaje się, że ta rewolucja dobiega końca. Okazuje się, że mimo rozwoju technologii, sztuczne mięso jest tak drogie w produkcji, że nie da się za jego pomocą niczego ochronić ani nikomu ulżyć. Kiedy ten biznes ocenili księgowi, wyszło na to, że jedyne, co z tym można zrobić, to dodawać mięsa do roślinnych zamienników (w ilościach przyprawowych), żeby poprawić ich smak.
Mleko z drożdży, zamiast od krowy, też nie podbije rynku
Podobny los może spotkać sztuczne mleko. Pisałem w tej rubryce o zamienniku mleka produkowanym przez zmodyfikowane genetycznie drożdże i o tym, że jego ogromna fabryka ma powstać w Danii. W ślad za telefonem jednego z Czytelników postanowiłem sprawdzić, jak przebiega zapowiadana inwestycja. Otóż, w ogóle się nie rozpoczęła. Firma Remilk zebrała pieniądze na budowę (120 mln dolarów) i wycofała się z pomysłu. Tak kończą się mrzonki o mleku bez krów.
Sztuczne mięso mamy także my. Niedawno jego producent poinformował, że po dwóch latach funkcjonowania udało mu się wyprodukować w 100% sztuczną kulkę drobiową. Kulkę upieczono i podano z ziemniakami i mizerią. Dwa lata, drodzy Czytelnicy, trwała hodowla tej kulki. Brojler rośnie 40 dni. Jak zapewniają przedstawiciele firmy, brytyjski partner jest zainteresowany zakupem polskiego mięsa komórkowego do produkcji… jakościowej karmy dla zwierząt domowych.
Czy elity w Brukseli zaczną bardziej słuchać głosu rolników?
Kilka słów po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Frekwencja na terenach wiejskich wyniosła niespełna 36%. Szkoda, tyle na ten temat. Nowy PE zapewne spowolni wprowadzanie gwałtownych zmian związanych ze ZŁem oraz strategią "Od wideł do widelca". Protesty rolników, widmo ogromnego wzrostu kosztów życia w miastach, rosnące poparcie dla partii, które opowiadają się przeciw bezwarunkowej walce ze zmianą klimatu, powinno dać brukselskim elitom sporo do myślenia. Jeśli tak się nie stanie, to za pięć lat zwolenników ZŁa może w nim w ogóle nie być. Los, jaki spotyka sztuczne mięso i mleko, pokazuje nam, że produkcja żywności bez rolnictwa to ślepa uliczka.
Ceny mleka w skupie spadają, bo w Chinach rodzi się mniej dzieci
Skoro wspomnieliśmy o mleku, to warto przyjrzeć się, co dzieje się na rynku. Ostatnie ożywienie trwało rzeczywiście krótko i wróciły negatywne nastroje. Choć wielu ekspertów ciągle obstaje przy tym, że rynek Chin - największego importera żywności na świecie - wreszcie drgnie, to warto zobaczyć, co się na nim dzieje. Od 2017 r. produkcja mleka wzrosła tam o 12 mld litrów i wynosi niemal 42 mld l. Jednocześnie w Chinach spadła liczba rodzących się co roku dzieci o połowę - z 17,8 mln do 9 mln. Rynek odżywek dla niemowląt skurczył się więc o połowę. Chińczycy zalewają swój rynek mlekiem, którego nie są w stanie przetworzyć i ceny skupu spadają. Obecnie są na poziomie z 2012 r. i wynoszą w przeliczeniu około 1,8 zł/l. Czy to spowoduje spadek produkcji? Pamiętajmy, że to państwo autorytarne, rządzone przez partię komunistyczną, która bardzo dużą uwagę przykłada do bezpieczeństwa żywnościowego. Jeśli partia zdecyduje, to mleko będzie tam produkowane.
Paweł Kuroczycki, redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"