Spadek cen sprzyjał producentom świń
Spadek cen ziarna, a więc i pasz, sprzyjał głównie producentom trzody, którzy od wejścia do UE nie funkcjonowali w tak korzystnych warunkach, jak teraz. A przecież to oni po akcesji do Unii stracili najwięcej. Najpierw, pod wpływem Brukseli, własnymi rękami doprowadziliśmy do zamknięcia tysięcy miejscowych ubojni i masarni, które zagospodarowywały żywiec od lokalnych dostawców. Następnie, konkurencja z krajów starej Unii wykończyła większość tych małych i średnich producentów w latach 2007–2010. ASF po 2014 r. dopełnił dzieła zniszczenia.
Czy produkcja polskiego mleka upadnie?
Kto wie, jak dziś wyglądałaby w Polsce produkcja trzody, gdyby ci mali - jeśli przyszłoby im funkcjonować w sprzyjających warunkach - uczynili wysiłek stając się średnimi, a średni urośli do rozmiarów dużych producentów. Czy nie bylibyśmy trzodziarskim potentatem, tak jak staliśmy się liczącym się producentem mleka w Europie? Przecież tam rozwój właśnie tak przebiegał. Z małych obór powstawały średnie, a ze średnich duże. Kto dziś pamięta, że naszą przygodę w UE zaczynaliśmy z tzw. kwotą hurtową niewiele ponad 6 mld l, a dziś skup wynosi 12 mld l.
Niestety! Teraz ten trend może się odwrócić. Mleczarze mogą podzielić niegdysiejszy los trzodziarzy. Wyprzedaż bydła mlecznego przyspiesza. Dziś nie ma problemu z zakupem stada kilkuset krów mlecznych wraz z jałówkami. Dobrze, jeśli właściciele szukają odbiorcy wśród rolników, a nie w rzeźniach. Ale czy w obecnej sytuacji znajdą kupca? Jak w "Chłopach" pisał Władysław Reymont: "Gdzie mus pogania, tam bieda za orczyki ciągnie". Do tej pory spadek pogłowia równoważyliśmy większą wydajnością, ale tu są przecież granice. A bez mleka nie będzie przetwórstwa, dodajmy, że borykającego się już dziś z kolosalnymi trudnościami. Siła złego na jednego. Nastrojów nie poprawiają doniesienia z Nowej Zelandii, która zapowiada wzrost produkcji odtłuszczonego mleka w proszku i masła (kosztem pełnego mleka w proszku eksportowanego tradycyjnie do Chin), aby skutecznie konkurować na "naszych" rynkach Afryki Północnej.
W jaki sposób uratować polskie mleczarstwo?
O sposobach uratowania mleczarstwa w tej rubryce mowa była już wiele razy to:
- objęcie zakładów mleczarskich ochroną taryfową cen gazu i prądu,
- wykup mleka w proszku i masła po cenie gwarantującej opłacalność produkcji,
- wprowadzenie mechanizmu, który pozwoli powstrzymać likwidację stad bydła mlecznego, np. poprzez dobrowolną redukcję produkcji.
UE powinna płacić rolnikom za zmniejszenie dostaw. Tak wiele i zarazem tak niewiele, żeby uratować branżę generującą eksport wart miliardy złotych i dającą źródło utrzymania setkom tysięcy rodzin dostawców i pracowników żyjących i pracujących z dala od warszawskich korporacji czy śląskich kopalń. Niestety, zarówno nasz rząd, jak i Bruksela, wciąż pozostają głuche na te postulaty. Zupełnie tak, jakby ktoś mleczarstwo spisał na straty. Sytuacja przypomina trochę tę sprzed likwidacji kwot mlecznych, kiedy kilka krajów UE, na czele z Francją, uparło się, żeby za ostatni rok obowiązywania limitów naliczyć kary. Francuzi obawiali się przede wszystkim Polski upatrując w niej bardzo poważnego konkurenta. W ich czasopismach mleczarskich można było przeczytać, że przeciętny polski rolnik produkuje mleko taniej niż duże i wydajne gospodarstwo we Francji. A okresy rynkowych wahań to bardzo dobra okazja, żeby zaszkodzić konkurencji.
Co będzie z ziarnem z Ukrainy?
Ciągle nie wiadomo, co stanie się z eksportem ukraińskiego ziarna. Na razie do opinii publicznej przebija się scenariusz, według którego na Morzu Czarnym czeka nas eskalacja konfliktu. Z jednej strony Rosjanie będą niszczyć ukraińskie porty i zniechęcać obce statki do wpływania do nich. Z drugiej strony, Ukraińcy chcą, także militarnie, przyblokować eksport ziarna z Rosji. To nie wróży dobrze przyszłości tego szlaku eksportowego i oznacza w zasadzie jedno: rosnący nacisk na transport lądowy, także przez Polskę.
Tak się składa, że zaczyna się sezon dożynek. W roku wyborczym można będzie się spodziewać licznego udziału w świętach plonów wielu polityków, którzy w magiczny sposób przypomną sobie o wyborcach. To najlepsza okazja, aby zapytać ich, co zrobili dla rolników: dostawców mleka, spółdzielni mleczarskich, producentów zbóż (import ziarna z Ukrainy), trzody chlewnej (walka z ASF). Zapytać grzecznie, ale stanowczo!
Paweł Kuroczycki