StoryEditorkomentarz naczelnego

Produkcja mleka w UE mocno spada. KE już szuka dostawców żywności z zewnątrz

09.11.2024., 17:00h
Paweł KuroczyckiPaweł Kuroczycki

Kiedy inne rynki wzmagają produkcję mleka, w UE prognozowany jest znaczny jego spadek. To nie stanie się dziś, ani jutro, ale za kilka lat już jest to całkiem realny scenariusz. Jeszcze nie jest zbyt późno, by ten pęd ku autodestrukcji zatrzymać.

Chude lata w mlecznym imperium

W Ameryce Północnej produkcja mleka wzrośnie w ciągu najbliższych 10 lat o 19 mld litrów, w Australii i Nowej Zelandii oczekiwany jest nieznaczny spadek o około 0,3 mld l, Chiny zwiększą produkcję o 8 mld l a Ameryka Południowa o 5 mld litrów – wynika z prognoz przygotowanych przez holenderski Rabobank. Tylko w Europie prognozowany jest duży spadek produkcji – o 10 mld litrów. Stanie się to w czasach, kiedy światowy popyt na produkty mleczne ma wzrosnąć o 40% (do 2050 r.), czyli w złotej erze mleczarstwa.

image
Forum Rolników i Agrobiznesu 2024

Zapraszamy na Forum Rolników i Agrobiznesu 2024. Ważne tematy i goście

Z czego wynika ten spadek w zasadzie wiadomo: Zielony Ład, Fit for 55, czyli strategia obniżenia emisji gazów cieplarnianych o 55% do 2035 r., plany ograniczania produkcji wdrażane przez poszczególne rządy (Holandia – redukcja pogłowia, Dania – zapowiedź podatku od emisji nakładanego na właścicieli krów), czyli wszystko, co podnosi koszty produkcji. Dzieje się tak mimo tego, że oprócz Stanów Zjednoczonych i Kanady oraz Nowej Zelandii, to w Europie są najlepsze warunki naturalne dla produkcji mleka – klimat, gleby, dostępność wody i możliwość produkcji paszy objętościowej. Zgodnie z teoriami zwolenników globalnego ocieplenia, brak wody w krajach południa będzie coraz bardziej dotkliwy, nikt więc tam mleka potrzebnego dla rosnącej populacji ludności świata nie wyprodukuje.

Dlaczego zatem na własną prośbę rezygnujemy ze złotej ery mleczarstwa?

W imię czego Europa chce zlikwidować własne rolnictwo? Nie łudźmy się, ten proces nie dotknie tylko mleczarstwa. Podobnie będzie wyglądać sytuacja producentów świń i drobiu. Ograniczanie nawożenia i wycofywanie kolejnych substancji czynnych ze środków ochrony roślin spowoduje spadek produkcji zbóż i rzepaku. W europejskim skansenie rolniczym zostanie miejsce może dla roślin białkowych, z których będziemy produkować roślinne kotlety, kiełbasy i napoje imitujące mleko. Czyż do tej sytuacji nie pasuje cytat z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego: „Miałeś chamie złoty róg, miałeś chamie czapkę z piór, (…) ostał ci się ino sznur”.

Niedawno Klub Jagielloński (jak sam się przedstawia – niezależne, niepartyjne stowarzyszenie, które szuka rozwiązań służących rozwojowi Polski) opublikował raport nt. bezpieczeństwa żywnościowego. Wynika z niego, że jesteśmy najbezpieczniejszym pod tym względem krajem w Unii Europejskiej. A przecież nie zawsze tak było. W latach 90. musieliśmy importować pszenicę, bo nasze rolnictwo „zreformowane” przez Balcerowicza, nie potrafiło wyprodukować wystarczającej ilości ziarna na chleb. A i dziś czasem można mieć wrażenie, że np. w przypadku wieprzowiny nasze bezpieczeństwo zawdzięczamy sieciom handlowym ściągającym tanie mięso z Holandii czy Francji.

Wspomniany raport zwraca uwagę także na coś jeszcze – to rosnący na świecie protekcjonizm, czyli ochrona własnych rynków i własnej produkcji. Przyczyniła się do tego pandemia, kiedy okazało się, że jeśli nie masz własnej fabryki maseczek na twarz, to nigdzie ich nie kupisz, nawet na jednolitym i wspólnym europejskim rynku. Podobnie było z wieloma towarami, np. z elektroniką – nowe samochody stały bezużyteczne na fabrycznych parkingach w Europie, bo brakowało do nich chipów importowanych z Azji.

A co teraz robi Unia Europejska? Szuka dostawców żywności z zewnątrz. Podpisała już umowę o wolnym handlu z Nową Zelandią, szykuje umowę z krajami Ameryki Południowej. W tych czasach taka strategia będzie zabójcza.

Jest w tym wszystkim jednak pewna nadzieja dla Polski. Otóż, najszybciej produkcja zwierzęca w Europie zacznie maleć w krajach, które są pod tym względem najwydajniejsze, ale i najmniejsze. Dużo zwierząt, to dużo obornika i gnojowicy, z którymi nie ma co począć, jeżeli w kraju niewiele większym od województwa mazowieckiego produkuje się 14 mld l mleka (Holandia) albo 11,5 mln świń (Dania). To drugie państwo jako jedno z pierwszych w UE zabroniło stosowania tlenku cynku w produkcji prosiąt, bo jego stężenie w glebie niebezpiecznie wzrosło.

image
Mercosur

Maliszewska: umowa z Mercosur zrujnuje dochody rolników

Kraje takie jak Polska, mają szansę na zajęcie ich pozycji jako istotnego producenta żywności. Ale do tego potrzeba mądrego planu i porozumienia ponad podziałami. Tak jak w wypadku bezpieczeństwa militarnego. Brzydzę się polityką, ale zwrot, jakiego dokonała rządząca dziś niegdysiejsza opozycja w sprawie ochrony naszej wschodniej granicy, jest tego najlepszym przykładem. Dodatkowo, w rolnictwie poprawa opłacalności pozwoli zatrzymać na wsi następców obecnych właścicieli gospodarstw. Rolnicy klasyfikowani w dniu wejścia do Unii jako młodzi (poniżej 40 lat) w 2035 roku będą mieli po 60–70 lat.

Paweł Kuroczycki

arch. TPR

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
09. listopad 2024 17:02