Niejako na Boże Narodzenie otrzymaliśmy od Brukseli upominek i to drogi, na dodatek zakupiony za nasze pieniądze
To umowa o wolnym handlu, którą Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, podpisała z grupą Mercosur, czyli krajami Ameryki Południowej. Sam fakt podpisania umowy jeszcze wszystkiego nie przesądza. Musi ją zatwierdzić między innymi Rada Unii Europejskiej, w której tworzona jest tak zwana mniejszość blokująca. Przysłowiowym języczkiem u wagi będą Włochy. To głosowanie będzie miało ogromne znaczenie, bo może wstrząsnąć pozycją szefowej Komisji Europejskiej.
Kryzys zafundowała nam Unia
Trzeba przypomnieć, że to kolejne podejście do tej umowy. Poprzednią próbę zaliczył Phil Hogan, irlandzki komisarz ds. handlu, ale zdecydowany sprzeciw krajów UE sprawił, że nie była ona procedowana. Umiejętności Hogana poznaliśmy szczególnie podczas poprzedniego wielkiego kryzysu na rynku mleka (2014–2016), kiedy był komisarzem ds. rolnictwa. Cena skupu mleka spadła wtedy poniżej 1 zł/l, a odtłuszczone mleko w proszku kosztowało ok. 6 zł/kg. Unia najpierw skupiła kilkaset tysięcy ton proszku, a następnie sprzedawała go na europejskim rynku, wydłużając znacznie kryzys. Hogan nie dostrzegał w tym nic złego.
Teoria Balcerowicza
À propos rynku mleka. W jednej z rozgłośni radiowych słyszałem niedawno Leszka Balcerowicza. Były polityk, zapytany o wysokie ceny masła w sklepach stwierdził, że to skutek nieodpowiedzialnej polityki monetarnej, czyli napędzania inflacji poprzez utrzymywanie niskich stóp procentowych. Gdyby to była prawda, to równie drogie byłyby inne produkty nabiałowe.
Są jednak rzeczy stałe na tym świecie. To poglądy profesora Balcerowicza, który będąc wicepremierem i reformując gospodarkę na początku lat 90. ubiegłego wieku, o mało nie doprowadził do likwidacji polskiego rolnictwa. Wielu rolników, którzy popadli w pętlę zadłużenia z tej pętli, niestety, skorzystało. Balcerowicz jednak nie spoczął. Przed wejściem do UE przekonywał, że rolnictwa nie należy obejmować Wspólną Polityką Rolną. W latach 90. miała nas uzdrowić niewidzialna ręka rynku. Dziś to różne Zielone Łady spieszą na ratunek ludzkości.
"Dlaczego UE musi zresetować swój Zielony Ład"
Ale oto na łamach bardzo szacownego czasopisma "Nature", które wydawane jest od 155 lat, ukazał się artykuł wzywający do głębokiej rewizji ZŁa. Do tej pory w tego typu periodykach publikowano wyłącznie teksty o tym, jak planeta płonie, a wyspy na Pacyfiku jedna po drugiej znikają w falach oceanu. Artykuł "Dlaczego UE musi zresetować swój Zielony Ład" oznacza dużą zmianę w świadomości osób kształtujących opinię publiczną.
I co też czytamy w "Nature"? Po pierwsze, UE planując swoją politykę klimatyczną zakładała, że na całym świecie zostanie wprowadzony podatek węglowy, który na naszym kontynencie objawia się jako system handlu uprawnieniami do emisji. To on podnosi nam ceny prądu. Niestety, okazało się, że z liczących się na świecie gospodarek tylko Unia wprowadziła taki system, co nie pozostało obojętne dla naszej konkurencyjności. Po drugie, planowanie ZŁa odbywało się przed pandemią, kiedy stopy procentowe były niskie, a kredyty tanie. Koronawirus sprawił, że znacznie wzrosła inflacja i oprocentowanie kredytów, więc wielkie zielone inwestycje odbywające się głównie na kredyt, bardzo podrożały. Po trzecie, gospodarcza globalizacja wychodzi z mody. Każdy z wielkich graczy będzie patrzył przede wszystkim na własny interes.
Aby zbudować tzw. zieloną gospodarkę, UE potrzebuje ogromnej ilości surowców do produkcji choćby baterii do napędu samochodów. W Europie tych surowców nie ma. Państwa leżące na innych kontynentach nie chcą się nimi z nami dzielić. Znacznie opłacalniejsza jest sprzedaż gotowych produktów po zawyżonych cenach. To także sprawia, że nie stać nas na zieloną transformację.
Trzej autorzy publikacji w "Nature", ekonomiści, profesorowie uniwersytetów w Oxfordzie, Harvardzie, Cambridge, czy Amsterdamie wreszcie zrozumieli, że doprowadzi to do upadku europejskiej gospodarki. Czyżby dotarło do nich to, co od dawna rozumieją rolnicy protestujący, jak Europa długa i szeroka, od Lizbony do Białegostoku?
Paweł Kuroczycki
fot. redakcja TPR