– Tak naprawdę susza dała się we znaki na słabszych glebach pod względem bonitacyjnym, gdzie ewidentnie zabrakło wody. Lepiej jest na glebach bardziej zwięzłych i żyznych. Największe straty odnotowaliśmy w roślinach jarych, gdzie np. soja nie wydała ani jednego strąka. Natomiast w zbożach jarych odnotowaliśmy straty rzędu 50–60% – powiedział rolnik.
Rolnik z Mazowsza czeka ze żniwami na lepszą pogodę
Jerzy Obidziński sam prowadzi produkcję roślinną z dużym udziałem zbóż i jest na półmetku żniw.
– Pierwsza część żniw przebiegała przy dość dobrej pogodzie, ale potem zaczęły występować częste opady atmosferyczne, dlatego zrobiłem przerwę, bo nie chciałem kosić mokrego. Czekam na pogodę, póki co, zboże nie porasta i mam nadzieję, że jeśli prognozy się sprawdzą, to w 2–3 dni zakończymy żniwa. W tym roku zboża plonują na poziomie 5–6 ton z ha, przy czym zastosowaliśmy mocno ograniczone nawożenie ze względu na wysokie ceny nawozów. Dawki nawozów były uzależnione oczywiście od klasy bonitacyjnej gleby na poszczególnych siedliskach, ale można powiedzieć, że średnio były one o 50% niższe niż w latach normalnych przy normalnych cenach nawozów. Przy ekstensywnej uprawie zbóż w naszych warunkach maksymalnie można uzyskać do 6 ton zboża z ha, jeśli chcemy mieć wyższe plony, to i dawki nawozów muszą być wysokie, ale przy obecnie niskich cenach zbóż, a wysokich cenach nawozów, zupełnie się to nie opłaca – powiedział Jerzy Obidziński.
Przed producentami zbóż trudny sezon. Czy ceny pójdą w górę?
Obecna sytuacja na rynku zbóż delikatnie mówiąc nie napawa optymizmem.
– Nie widzę żadnej perspektywy, aby ceny zbóż poszły w górę. W Polsce zalegają ogromne ilości zbóż jeszcze z poprzedniego roku, w dużej mierze przywiezione z Ukrainy. Kolejne żniwa trwają, a od 15 września znów ma być wznowiony import z Ukrainy. Jest to sytuacja, która będzie nam się odbijać czkawką jeszcze przez kilka lat. I nie pomogą żadne dopłaty, które są kiełbasą wyborczą i wpuszczeniem w obieg kolejnych pieniędzy bez pokrycia, zwiększających inflację. Mleko zostało rozlane, na początku, kiedy z Ukrainy przyjmowano każdy transport bez żadnego sprawdzania jego jakości jako tzw. zboża techniczne. Wiadomo, że Ukraina chce sprzedać swoje zboża, ale nie może się to odbywać kosztem polskich rolników i państwo polskie w pierwszej kolejności powinno dbać o swoich obywateli – podkreślił rolnik.
Jaka jest sytuacja na rynku roślin motylkowych?
Jerzy Obidziński oprócz zbóż uprawia też rośliny na nasiona do centrali nasiennej, w tym głównie motylkowe drobnonasienne.
– W przypadku uprawy roślin motylkowych, na materiał siewny w ostatnich latach jest dość dobra koniunktura i nie najgorsza cena w przeciwieństwie do lat poprzednich, kiedy były problemy ze sprzedażą, a centrale nasienne wręcz nie chciały wywiązywać się z umów usprawiedliwiając się problemami z eksportem. Obecnie lepiej opłaca się uprawa roślin motylkowych drobnonasiennych niż zbóż, ze względu na niższe nakłady. Są to rośliny, które nie potrzebują aż tak wysokiego nawożenia oraz jest tu też prostsza uprawa, wszak koniczyna czy lucerna są roślinami wieloletnimi i nie trzeba tak często wykonywać orki, a paliwo podobnie jak nawozy, tanie nie jest. Chociaż w poprzednim roku zboża wyszły lepiej pod względem ekonomicznym, ale tylko dlatego, że miałem szczęście i sprzedałem je od razu po żniwach w dobrych cenach, zwłaszcza w porównaniu do obecnych – powiedział Jerzy Obidziński.
Jerzy Obidziński: Ekoschematy opracowywał chyba teoretyk
Rolnik stara się korzystać z ekoschematów i złożył stosowny wniosek, ale nie jest entuzjastą nowych zasad naliczania dopłat bezpośrednich.
– Zastanawiam się kto te ekoschematy opracowuje, chyba teoretyk a na pewno nie praktyk w zakresie rolnictwa. Są do końca nieprzemyślane propozycje, których nie można zastosować w każdym gospodarstwie i w każdych warunkach. Już słyszymy, że rządzący planują zmiany w ekoschematach i będą się wycofywać z ich obecnej formy. Ja złożyłem wniosek na ekoschemat – poplon ozimy, z którego najłatwiej jest mi skorzystać i jest on również dobrze płatny. Ponadto nie mam obornika i poplon zawsze przyda się na przyoranie wzbogacając glebę w materię organiczną – stwierdził Jerzy Obidziński.
Andrzej Rutkowski
fot. M. Kalinowski, zdjęcie główne: envato elements