Adam Ciach z Jackowa Górnego (pow. wyszkowski) gospodaruje na 96 ha łącznie z dzierżawami, z czego 20 ha przepisał na córkę. Uprawia ziemniaki przemysłowe, zboża i kukurydzę.
Cena ziemniaków była ostatnio dość dobra, ale ceny zbóż i kukurydzy są fatalne.
– Główna moja uprawa, bo najbardziej dochodowa na obecną chwilę, to ziemniaki przemysłowe. Jednak dla ziemniaków dobre były 2 ostatnie lata, a 3 lata wcześniejsze były na przetrwanie, na granicy opłacalności. Przy obecnej tragicznej cenie zbóż i kukurydzy, ziemniaki ratują moje gospodarstwo – powiedział Adam Ciach.
W jego opinii, sytuacja z ziemniakami się poprawiła dzięki poprawie koniunktury na światowym rynku skrobi. Ponadto po kilku chudych latach część krajowych plantatorów zrezygnowała z produkcji ziemniaka, która jest dość pracochłonna i wymagająca.
Bez inwestycji w nawadnianie nie można mówić o opłacalności w produkcji ziemniaków
Głównym czynnikiem limitującym plonowanie ziemniaków jest woda, której ziemniak wymaga w dużych ilościach.
– Zatem, jeśli się nie ma nawodnienia, to nie ma stabilizacji plonów i nie zawsze jest opłacalność. Zrobienie nawodnienia nie jest takie proste, bo spotykamy duże problemy z pozwoleniami na wiercenie studni głębinowych. Był program dotacji na nawadnianie, ale nikt zdaje się tych dotacji nie otrzymał. Ja też złożyłem wniosek i skończyło się na niczym – dodaje gospodarz.
Dlaczego rolnik z Mazowsza bierze udział w protestach rolników?
– Przyłączam się do protestów rolniczych, bo jak nie wygramy teraz tej wojny, to będziemy padać jeden po drugim jak muchy. Po prostu nie wytrzymamy tej nieuczciwej konkurencji z wielkoobszarowymi gospodarstwami z Ukrainy, gdzie plony są 3 razy wyższe niż u nas, a koszty pracy znacznie niższe – uważa gospodarz spod Wyszkowa.
Rolnik uważa, że teraz może będzie łatwiej przekonać Brukselę do argumentów rolników, bo farmerzy z zachodu Europy wreszcie się obudzili, oznacza to, że oni też odczuwają zalew produktami ukraińskimi.
– Może UE wreszcie się obudzi pod naporem tak masowych i silnych protestów. Przykre jest też to, że przez ostatnie 20 lat nie było w Polsce rządu, który dbałby o polskie rolnictwo i chroniłby nasz rynek. Zawsze wjeżdżało do nas to czego inni nie chcieli, czyli głęboko mrożone półtusze z Francji, Niemiec, Hiszpanii, kiedy u nas jeszcze było stosunkowo dużo własnej trzody chlewnej, stare zapasy wojskowe mięsa ze Szwecji czy mrożone sery z Niemiec – powiedział Adam Ciach.
Andrzej Rutkowski