Andrzej Wierzejski jest rolnikiem ze wsi Krzymosze z powiatru siedleckiego (woj. mazowieckie) który gospodaruje na 20 ha własnych i 15 ha dzierżawy. Jest także członkiem Mazowieckiej Izby Rolniczej. Dziś prowadzi już tylko produkcję roślinną, głównie pszenżyto i kukurydzę. Ale jeszcze niecałe 3 lata temu utrzymywał 350 tuczników na jeden rzut. Uprawia pszenżyto i kukurydzę.
Rolnik spod Siedlec: weterynarja bagatelizują kluczowy wektor rozprzestrzeniania się ASF, czyli dziki
– Utrzymywałem dość duże ilości trzody chlewnej, ale w wyniku ASF-u zakończyłem produkcję. Niesprawiedliwe, a zarazem obłudne jest podejście do zwalczania ASF w Polsce. Władze weterynaryjne bagatelizują kluczowy wektor rozprzestrzeniania tej choroby tzn. dziki. Żaden dzik nie podlega ewidencji. Tysiące tych zwierząt możemy zobaczyć w okolicach miast, a nawet w samych miastach. Powszechnie przyjął się pogląd, że nad populacją dzików bardzo trudno jest zapanować, a całą winą obarczono hodowców i to na nich nałożono niewspółmierne restrykcje – uważa Andrzej Wierzejski.
Spełnianie wymogów bioasekuracji jest kosztowne i czasem dezorganizuje pracę gospodarstwa
– Dostosowanie gospodarstwa do wymogów bioasekuracji wiązało się z dużą inwestycją, ale jakoś bym dał radę. Niestety, postawienie ogrodzenia w wymaganej odległości od drogi wynoszącej 15 m oznaczało dla mnie znaczne zmniejszenie placu manewrowego i nie mógłbym wjechać żadną dużą maszyną. Zrezygnowałem z produkcji trzody chlewnej tak jak wielu innych rolników z naszego terenu, jak i całej Polski – wyjaśnia rolnik z Mazowsza.
A ze względu na zaprzestanie produkcji trzody chlewnej, rolnik nie ma możliwości spasienia swoich zbóż we własnym gospodarstwie i musi je sprzedawać za bezcen.
– Bo wszyscy wiemy jak tanie są dziś zboża w wyniku niekontrolowanego importu z Ukrainy – dodaje rolnik.
Skuteczny odstrzał dzików kluczowy do odbudowy polskiej hodowli świń
– To co bardzo kuleje, to gospodarka łowiecka w naszym kraju, a zwłaszcza odławianie dzików z terenów miejskich. Z tego co wiem, to najprawdopodobniej samorządy dostały środki finansowe na odłów żywych dzików z terenów miejskich, ale tego nie robią. Wiadomo, nie można strzelać do dzików tam, gdzie blisko są ludzie. Trzeba takie dziki odłowić i dopiero potem zlikwidować. Inaczej walka z ASF-em nie ma sensu. W naszym powiecie, w następstwie skutecznego odstrzału, nie ma już chorych dzików, dlatego część gmin została uwolniona ze strefy ASF, ale część niestety nie, w tym też moja. Jest to niesprawiedliwe, bo jedni mogą wrócić do produkcji trzody, a inni nie. Interweniowałem w tej sprawie już u powiatowego oraz wojewódzkiego lekarza weterynarii i nic nie wskórałem, bo decyzje podejmuje główny lekarz weterynarii – mówi Andrzej Wierzejski
Nawet jak RDOŚ wyda zgodę na odstrzał bobrów, to myśliwi ich nie realizują
– Bardzo duże straty w rolnictwie wyrządzają również bobry, których jest tak dużo, że powinny być traktowane jak szkodniki, a nie gatunek chroniony. Interweniowałem również w tej sprawie. RDOŚ wydał pozwolenie na odstrzał bobrów w naszej gminie na 2 lata, ale co z tego, jak żaden myśliwy nie chce polować na bobry. Bobra jest trudno ustrzelić, a ponadto większość myśliwych traktuje to jako stratę czasu i paliwa. Albo należy płacić za każdego odstrzelonego bobra, albo wprowadzić możliwość zastawiania pułapek. Duże szkody powodują również łosie, których populacja znacznie wzrosła. Nie tylko plądrują nasze uprawy, obecnie głównie rzepaku, ale też powodują mnóstwo wypadków drogowych – powiedział Andrzej Wierzejski.
Andrzej Rutkowski