Im bliżej do wyborów, tym więcej zamieszania
I tak będzie do 15 października. A że to rolnicy i mieszkańcy wsi przesądzali o tym, kto zwyciężył w wyborach w 2015 i 2019 r., więc walka o Wasze głosy, drodzy Czytelnicy będzie się zaostrzać. Będzie ona bezpardonowa z wykorzystaniem najróżniejszych broni: będzie to import ziarna z Ukrainy, pomoc dla producentów mleka, pomoc dla przetwórców mleka, dla producentów mokrej kukurydzy, zadłużonych rolników itd. Rząd i minister Robert Telus będą przekonywać, że jest skuteczna i trafia do potrzebujących. Opozycja zaś, że rząd rolnikom pomóc nie potrafi. Spróbujmy więc spojrzeć na to w miarę obiektywnie. Minister Telus wyliczył niedawno nowe rozwiązania, które mają wesprzeć rolników. To m.in. wsparcie dla poszkodowanych suszą. Ma rację minister, zabiegając o rozdzielenie produkcji roślinnej od zwierzęcej (producent mleka, jak mu zboże albo kukurydza wyschły i tak nie mógł liczyć na wsparcie, bo produkcja jego gospodarstwa nie spadła o ponad 30%). Tylko co z tego, skoro aplikacja, przez którą można składać wnioski nie działała. I znów przypomina się zdanie przypisywane Władysławowi Gomółce: „Gdybyśmy mieli więcej blachy, zarzucilibyśmy świat konserwami! Ale nie mamy mięsa.”
Podobnie z dofinansowaniem pomocy dla rolników, którzy sprzedali mokrą kukurydzę. Wniosek o zgodę na taki program wysłano dopiero do Komisji Europejskiej. Czy w ogóle i kiedy Bruksela zgodzi się na takie dopłaty nie wiadomo. Ciągle czekamy także na zgodę KE na pomoc dla firm, które kupiły mokrą kukurydzę drogo, a sprzedały tanio. Kolejny program to Locha+, w którym przedłużono składanie wniosków, choć jeszcze nie został oficjalnie uruchomiony. Nie twierdzę wcale, że to przysłowiowe sprzedawanie rolnikom warszawskiej kolumny Zygmunta. Każdy, kto dobrze życzy rolnikom, musi mieć nadzieję, że niebawem programy ruszą i zarówno rolnicy, jak i firmy skupowe oraz producenci prosiąt, pieniądze otrzymają.
Co z tym skupem masła?
W minionym tygodniu Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych miała rozpocząć skup masła i odtłuszczonego mleka w proszku. To postulat wielokrotnie zgłaszany na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego”. Tu także diabeł tkwi w szczegółach. Nie wiadomo, jaka będzie cena tego masła i proszku oraz kiedy RARS za nie zapłaci. To jest szczególnie ważne, bo w większości spółdzielni mleczarskich trwa teraz walka o utrzymanie finansowej płynności. Nikt nie będzie mógł sobie pozwolić na odwleczenie zapłaty np. do końca roku. Jeśli Agencja będzie płaciła cenę rynkową, to nikomu to nie pomoże, bo nie ma problemu ze zbytem tych produktów. Bez spełnienia tych dwóch warunków, program będzie wart tyle, ile papier, na którym go spisano.
Kto załapie się na refundację kosztów energii?
Podobnie będzie z refundacją kosztów energii (to program prowadzony przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii). Tydzień po ogłoszeniu, że będą mogły w nim brać udział zakłady mleczarskie, potwierdziły się obawy TPR, że niewiele mleczarni będzie mogło w nim wziąć udział, bo jest przeznaczony dla tych, którym koszty energii wyniosły w 2021 r. co najmniej 3% wartości sprzedanej produkcji. A przecież energia podrożała dziesięciokrotnie w 2022 r. Program nie obejmuje też kosztów zakupu węgla. Już dziś wiadomo, że bez zmiany na rok 2022 r. refundacja kosztów energii pozostanie poza zasięgiem większości mleczarni. W świat pójdzie natomiast informacja, że mogą one liczyć na duże wsparcie, podobnie, jak i na skup proszku oraz masła.
Wieść o zarzucaniu mleczarni rządowymi pieniędzmi trafi do dostawców mleka cierpiących z powodu obniżania cen skupu. A że z tej pomocy skorzysta tylko kilka zakładów w Polsce, to już zupełnie inna sprawa.
Kolejna ciekawostka, to pomoc dla zadłużonych rolników, którzy mają problem ze spłatą zobowiązań. Program słuszny i potrzebny, tyle że niemal niedostępny dla tych, co mają kłopoty z kredytami. Banki bowiem podchodzą do tego tak jak powinny, czyli weryfikują zdolność kredytową rolnika od A do Z, bo pożyczają swoje (a raczej swoich klientów) pieniądze. A przecież, jeśli ktoś ma problem ze spłatą swoich zobowiązań, to trudno mu otrzymać kolejny kredyt. Pieniądze więc trafiają przeważnie do tych rolników, którzy w poważne kłopoty finansowe nie wpadli.
Na koniec zostawmy import zboża z Ukrainy
Do 15 września obowiązuje blokada importu ziarna do Polski. Jak się dowiadujemy, Bruksela może dać dopłaty do tranzytu (ok. 30 euro/t), ale przez porty w Europie Zachodniej i Południowej. Jeśli to się nie zmieni, nam interes może przejść koło nosa.
Od napadu Rosji na Ukrainę minęło 18 miesięcy, a my ciągle nie mamy pomysłu jak wywieźć ziarno z kraju ogarniętego wojną do naszych portów, tak by nie skręciło ono do lasu. Tu i ówdzie mówi się, że Polska niemal samotnie walczyć będzie o utrzymanie zakazu eksportu. Najprawdopodobniej wprowadzimy go wbrew decyzji UE, więc będziemy płacić kary. Nie dość, że z tranzytu zostanie nam co najwyżej smród spalin ciężarówek, to jeszcze do biznesu dołożymy.
Paweł Kuroczycki
fot. arch. red.