Teraz wybory się w Końskich przegrywa
Mamy nowy sejm i najprawdopodobniej dojdzie do zmiany władzy. Zdecydowali o tym mieszkańcy wielkich miast, których mobilizacja była bezprecedensowa. W dużych (od 200 do 500 tys. mieszkańców) i wielkich miastach (powyżej 500 tys.) głosowało niemal 80 i ponad 82% wyborców. Czy to znaczy, że wyborów nie wygrywa się już w Końskich, jak powiedział w 2015 r. Grzegorz Schetyna, polityk Platformy Obywatelskiej po przegranych przez tę partię wyborach? Nic podobnego! Teraz można powiedzieć, że wybory się w Końskich przegrywa. Na wsi i w mniejszych miastach (do 50 tys. mieszkańców), gdzie mieszka ponad 18,5 mln wyborców (spośród 29 mln) do urn poszło od 68 do 74% uprawnionych do głosowania.
Kto będzie odpowiadać za rolnictwo w nowym rządzie?
No i teraz czeka nas tworzenie rządu, a dla rolników szczególnie ważne jest to, kto będzie nowym ministrem rolnictwa. Na politycznej giełdzie pojawiają się różne nazwiska. Jest zbyt wcześnie, aby wyrokować, kto będzie odpowiadał za politykę rolną przez najbliższe cztery lata. Jako że w potencjalnej koalicji jest Polskie Stronnictwo Ludowe, więc można się spodziewać, że to ktoś z tej formacji pokieruje resortem rolnictwa.
Ale pamiętajmy, że w koalicji będzie też Lewica i Zieloni, których poglądów na rolnictwo w tej rubryce po prostu nie wypada cytować. Przypomnijmy jedynie pomysły Sylwii Spurek, która chciała uwolnić nie tylko zwierzęta futerkowe, ale i krowy, świnie, brojlery oraz nioski. O skutkach wypuszczenia na wolność miliardów brojlerów już pisaliśmy. Ciekawe, co zrobiłyby te wszystkie norki z dziko żyjącym ptactwem? Może być więc bardzo egzotycznie albo raczej niebezpiecznie. Naprzeciwko tej zielonej zgrai stanie oprócz PSL także Michał Kołodziejczak, który siłą rzeczy „skazany” jest na rolnictwo.
Kto wygrał pojedynek między ministrami rolnictwa?
Podczas wyborów mieliśmy także rywalizację na odległość kilku byłych i obecnego ministra rolnictwa, chodzi o Roberta Telusa, Henryka Kowalczyka, Grzegorza Pudę, Jana Krzysztofa Ardanowskiego i Marka Sawickiego. W ciągu minionych 16 lat tę funkcję pełnili też Stanisław Kalemba (zrezygnował z polityki) i Krzysztof Jurgiel (jest europosłem i w tych wyborach do sejmu nie startował).
W tej wyborczej rywalizacji zwyciężył Robert Telus, drugi był Grzegorz Puda, trzeci Henryk Kowalczyk, czwarty Jan Krzysztof Ardanowski a piąty Marek Sawicki. Wynik Grzegorza Pudy pokazuje, że incydent, jakim było pełnienie przez niego funkcji ministra rolnictwa nie miał wpływu na poparcie, które uzyskał. Politykom pełniącym funkcję ministrów jest łatwiej (Telus i Puda – minister funduszy i polityki regionalnej), bo mają do dyspozycji zasoby swoich ministerstw a zwłaszcza możliwość podejmowania decyzji pozwalających zyskać przychylność wyborców.
Czytaj także: Kto z rolników dostał się do sejmu i senatu?
Telus wypada lepiej niż Sawicki w jeszcze jednym zestawieniu
Nie zawsze jednak tak było. Gdy Zjednoczona Prawica zdobywała władzę w 2015 r., ustępujący wówczas ze stanowiska Marek Sawicki zdobył 11,9 tys. głosów. Ktoś może powiedzieć, że wówczas frekwencja była znacznie niższa, bo wyniosła około 50%, a mniej glosujących, to przecież mniej głosów. Jednak po sprawdzeniu, jaki odsetek wyborców głosował na urzędującego wówczas ministra rolnictwa, okazuje się, że było to 3,17%. Dla porównania, Robert Telus zdobył 12,4% głosów w swoim okręgu.
Na wsi Zjednoczoną Prawicę uzyskała o 10% mniej niż cztery lata temu
Trudno powiedzieć, żeby zarówno jesienią 2015 r. (m.in. szalejący kryzys na rynku mleka), jak i teraz, nastroje na wsi i wśród rolników były dobre. Dziś chyba nawet są gorsze, bo kryzys dotknął wszystkie najważniejsze gałęzie produkcji. Dobrze płacą tylko buraki cukrowe i ziemniaki. Widać więc, że o skali poparcia decydowały podziały w społeczeństwie, a nie trzeźwa i spokojna ocena sytuacji. Czy spośród byłych ministrów najlepszego wyniku nie powinien był uzyskać Jan Krzysztof Ardanowski? Przecież to on za obronę interesów rolników (sprzeciw wobec „Piątki dla zwierząt”) zapłacił stanowiskiem. A Grzegorz Puda przyszedł na miejsce Ardanowskiego, mając wdrażać „Piątkę”, za którą zresztą głosował. Henryk Kowalczyk przejdzie do historii, bo przekonywał rolników do przechowywania zboża, które miało drożeć. Robert Telus zaś miał „rzutem na taśmę” udowodnić rolnikom, że Zjednoczona Prawica dobrze reprezentuje ich interesy. Efekt jest taki, że na wsi głosów oddanych na Zjednoczoną Prawicę było o 10% mniej niż cztery lata temu. I nie znaczy to wcale, że Robert Telus poniósł klęskę.
Polsce potrzebne jest pojednanie. Ale czy do niego dojdzie?
Bardzo silne podziały w społeczeństwie, narastająca od lat wrogość zwolenników odchodzącej władzy i opozycji po władzę idącej, to bardzo zły omen. Zarówno ta bliska, jak i dalsza zagranica coraz szybciej się zmienia. Przybywa wojen i konfliktów. Jesteśmy w momencie przełomowym, takim mniej więcej jak po zakończeniu I wojny światowej, tak jak wówczas, tak i teraz, ustalany jest nowy porządek świata. Oby nie musiał nas godzić ktoś obcy. Tylko politycy mogą zainicjować proces pojednania, bo podział jest ich dziełem.
Paweł Kuroczycki, redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"