Sprawa egzekucji komorniczej u rolnika ze wsi Kulany pod Mławą zbulwersowała opinię publiczną w całej Polsce. Trąbią dziś o niej wszystkie media. Pies Zarembów przestał już szczekać na obcych, bo furtka prowadząca na podwórze prawie się nie zamyka. Kilka dni temu zaroiło się na nim od policjantów. Długo się tam krzątali i bezradnie rozkładali ręce. Dlaczego?
– Próbowali chociaż o kilka metrów przesunąć stodołę – żartuje przez łzy Radosław Zaremba.
Komornik się nie myli
7 listopada 2014 r. pod nieobecność Radosława Zaremby na jego posesję wjeżdża asesor komorniczy z Łodzi. Drzwi otwiera mu teściowa rolnika, a on żąda dokumentów i kluczyków od traktora, który, jak oznajmia, zajmuje na poczet niespłaconych należności. Przerażona kobieta nic o długach nie wie, więc dzwoni do zięcia.
– Byłem z dzieckiem w sąsiedniej wsi u swoich rodziców. Natychmiast wsiadłem w auto i wróciłem – relacjonuje rolnik z Kulan. – Przyjechałem i tłumaczę komornikowi, że zaszła pomyłka, bo ja nie mam niespłaconych zobowiązań. Okazało się, że egzekucja dotyczy Pawła S., który mieszka po sąsiedzku i zalegał ze spłatą należności (ok. 15 tys. zł) wobec firmy nasiennej. Pokazałem dowód rejestracyjny i fakturę za ciągnik. Tłumaczyłem, że nie łączą mnie z nim żadne interesy, że prowadzę osobne gospodarstwo. Pokazałem mapkę geodezyjną, z której wynikało, że są to dwie różne posesje, pokazałem akt notarialny, by udowodnić, że jestem właścicielem gospodarstwa, a nawet akt ślubu. Asesor jednak stwierdził, że nic go to nie obchodzi. Powiedział, że przyjechał zająć ciągnik i zaraz mi udowodni, że może to zrobić bez względu na wszystko. Polecił wciągnąć traktor na lawetę.
– Zdesperowany wsiadłem w auto i zablokowałem im wyjazd. Teść zadzwonił na policję, a ja do sąsiada – kontynuuje pan Radosław. – Sąsiad przyniósł dokumenty i udowodnił, że to on ma dług do spłacenia. Dzielnicowy nas zna, potwierdził, że chodzi o dwie zupełnie różne osoby. Komornik jednak zajął traktor. Błagałem, żeby go opieczętował i zostawił u nas, ale odmówił. Zaproponowałem, żeby w zamian wziął mojego dostawczego mercedesa, bo ciągnik jest potrzebny w gospodarstwie. Ale stwierdził, że stary samochód go nie interesuje. Ciągnik kupiłem w 2012 r. za prawie 100 tys. zł, a on go wycenił na 40 tys. Spisując protokół, asesor poinformował, że traktor odwiozą do Mławy, a trafił do firmy w Łodzi, z którą stale kooperują. Dopiero po wszystkim dowiedziałem się, że mama po telefonie do mnie zasłabła na ganku. Tymczasem ten człowiek zamiast jej pomóc, wpadł do domu w poszukiwaniu kluczyków do ciągnika – dodaje nasz rozmówca.
Dowód z satelity
Jeszcze tego samego dnia Radosław Zaremba wynajął prawnika i złożył skargę na działania komornika. 18 listopada złożył też powództwo przeciwegzekucyjne w Sądzie Rejonowym w Mławie. Powiadomieni zostali o tym komornik, wierzyciel i reprezentująca go kancelaria. 10 grudnia ub.r. sąd rozpatrzył powództwo i wydał decyzję o wstrzymaniu egzekucji. O decyzji tej został również powiadomiony komornik.
– Tego samego dnia sprzedał traktor za 40 tys. zł bez organizowania licytacji, w drodze tzw. sprzedaży komisowej – skarży się poszkodowany rolnik.
Sąd, choć zgodnie z prawem na rozpatrzenie skargi na komornika miał tydzień, odpowiedział dopiero po miesiącu, już po sprzedaży ciągnika. Skoro traktora nie było, skargę uznał za bezprzedmiotową i sprawę zamknął.
16 grudnia ub.r. Radosław Zaremba złożył więc zawiadomienie o przestępstwie w Prokuraturze Rejonowej w Mławie.
– Prowadzący egzekucję asesor jako dowód swojej niewinności przedstawił mapkę opracowaną na podstawie zdjęcia satelitarnego – wyjaśnia ograbiony z ciągnika gospodarz. – Twierdzi, że pojazd znajdował się w miejscu prowadzenia przez dłużnika działalności gospodarczej i że była tylko jedna posesja. Ale tam widać było jedynie moją posesję, a nie sąsiada. Ja też ściągnąłem z internetu mapkę, na której widać doskonale obie posesje. Widać, że stodoła, przed którą stał zabrany ciągnik, znajduje się naprzeciw mojego domu. Policjanci przyjechali w środę, 21 stycznia br., by dokonać wizji lokalnej. Na podwórzu zobaczyli ślady, jakie zostawił wciągany na lawetę traktor. Zobaczyli też płot oddzielający graniczące ze sobą posesje i dwa różne numery widniejące na budynkach od strony drogi. Stodoły też przepchnąć się nie dało...
– Dzielnicowy, który był przy egzekucji, powiedział, że nic nie może zrobić, bo komornik działa w imieniu sądu – ubolewa nasz rozmówca. – Wszyscy obecni wtedy, łącznie z tym asesorem, zdawali sobie sprawę, że dokonuje się bezprawie, ale prawo chroniło tylko złodzieja.
Pan Radosław prowadzi 15-hektarowe gospodarstwo ukierunkowane na produkcję roślinną. Ma pasiekę na 30 rodzin pszczelich.
– Niedługo trzeba będzie jechać w pole, a mi zabrali jedyny ciągnik. Odkładałem na niego długo, rodzina cieszyła się z zakupu. Przywieźli mi go dokładnie w Dniu Dziecka. Trzyletni synek uznał, że to jeszcze jeden prezent. Odtąd nie było dnia, żebym nie musiał z nim chociaż na chwilę wsiąść do traktora. Strasznie płakał, jak go zabrali...
Poszkodowanych przybywa
Gdy o bezprawiu, jakie stało się udziałem niewinnego rolnika zrobiło się głośno w całym kraju, głos musiała zabrać Krajowa Rada Komornicza. Monika Janus, jej rzeczniczka, oświadczyła, iż asesor dokonał zajęcia ruchomości będącej w jego ocenie we władaniu dłużnika. Argumentowała również, że „komornik nie jest uprawniony do badania, czy dłużnik jest właścicielem. Stwierdza jedynie, że dłużnik włada daną rzeczą, co oznacza faktyczne korzystanie, dysponowanie przedmiotem, bez względu na stosunek prawny władającego do tej ruchomości”. Jednak Rzecznik Prasowy Izby Komorniczej w Łodzi, Andrzej Ritmann, 12 stycznia opublikował oświadczenie, w którym czytamy, że Rada zdecydowała o skierowaniu do Komisji Dyscyplinarnej przy Krajowej Radzie Komorniczej wniosku przeciwko asesorowi. Rozpoczęto też likwidację szkody, jaką poniósł właściciel pojazdu, poprzez zgłoszenie sprawy do ubezpieczyciela.
Gdy sprawa Radosława Zaremby stała się głośna, ujawnili się również inni poszkodowani w ten sam sposób przez tego samego asesora. Okazało się, że wszedł on do dwóch innych domów i firm, które nie należały do dłużników. 16 października ub.r. kobiecie prowadzącej firmę w Sieradzu asesor zajął trzy służbowe auta i prywatnego citroena. Na skutek tych przeżyć ciężarna kobieta poroniła. Firmie z Gostynina handlującej materiałami budowlanymi zajął firmową toyotę auris. Stało się to w tym samym dniu, w którym z podwórza Zaremby odholowano ciągnik. W obu przypadkach zadłużeni byli osobami spokrewnionymi z poszkodowanymi, ale prowadzili odrębne firmy. Wszyscy zadłużeni byli jednak w firmie reprezentowanej przez tę samą kancelarię prawniczą. We wszystkich przypadkach zajmowane pojazdy szacowano znacznie poniżej wartości i niemal natychmiast sprzedawano tej samej firmie. Wszystkie sprawy łączy jeszcze jedna okoliczność. W czasie gdy dokonywano tych egzekucji, przełożony asesora Michała Kubika brał akurat kilka dni urlopu.
– Kluczkowski był jednak w pracy, gdy sąd powiadomił o powództwie przeciwegzekucyjnym i powinien do czasu rozpatrzenia sprawy wstrzymać się ze sprzedażą mojego ciągnika – twierdzi Radosław Zaremba.
Na skutek doniesień poszkodowanych przez łódzką kancelarię prokuratury w Łodzi, Mławie i Płocku wszczęły dochodzenia w sprawie przekroczenia uprawnień przez pracowników kancelarii, jak i ich przełożonego.
Reprezentowania interesów pokrzywdzonego rolnika spod Mławy podjął się mecenas Lech Obara. To adwokat, który zasłynął wygranym procesem przeciw komornikowi. W 2013 r. reprezentował w sądzie gospodarzy z Rozogów (woj. warmińsko-mazurskie), którym komornik za niespłacany kredyt za auto zajął dom i ziemię. Współpracujący z nim biegły wycenił nieruchomość na... 50 tys. zł, choć była warta przynajmniej pięć razy więcej i za tyle oficjalnie ją sprzedali. Olsztyński sąd skazał komornika, zwanego w okolicy Kowbojem, za fałszerstwo, na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Biegły dostał wyrok 6 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata. Wcześniej podobne sprawy kończyły się umorzeniem.
Jakiej wysokości będzie odszkodowanie, które rolnikowi za „pomyłkę” ma wypłacić łódzka kancelaria, tego nie wiadomo. Do bulwersującego naszych Czytelników tematu z pewnością wrócimy.
Grzegorz Tomczyk