StoryEditorWiadomości rolnicze

Komu w mleczarstwie jest za dobrze?

04.11.2014., 14:11h
Na mleczarskim zjeździe w Nieborowie  nie doszło do powołania Związku Zawodowego Producentów Mleka. Byłaby to organizacja złożona z rolników dostarczających mleko do wszystkich podmiotów skupowych działających na terenie Polski, a więc spółdzielni, zakładów prywatnych z polskim kapitałem i  zakładów prywatnych, które są własnością zagranicznego inwestora.  

Ta organizacja – jak każdy związek zawodowy – miałaby prawo do organizowania protestów i manifestacji. A trzeba tutaj dodać, że żadna organizacja mleczarska działająca w Polsce nie ma takiego prawa. Głównym celem związku byłaby walka o lepszą cenę skupu mleka, co wiązałoby się także z naciskami na rząd – na przykład, aby ukrócił złe praktyki wielkich sieci handlowych. Liczący około stu tysięcy członków związek byłby wielką siłą, z którą trzeba by się liczyć. Jednak nie będzie! Zabrakło bowiem woli jego powołania.  Dlaczego? Można powiedzieć, że sytuacja polskiego mleczarstwa jest jeszcze za dobra. Dopiero, gdy średnia cena skupu spadnie poniżej złotówki za litr, a kary za przekroczenie kwot mlecznych będą wyższe od cen skupu, to nadejdzie czas przebudzenia. Wówczas, powiedzmy sobie szczerze, będzie trochę za późno. Jednak powołanie tego związku byłoby  olbrzymim zagrożeniem nie tylko dla rządu, ale też dla Polskiej Federacji Hodowców Bydła i  Producentów Mleka. Dlatego jej władze – między innymi prezydent Leszek Hądzlik, wiceprezydent Krzysztof Banach – robiły wszystko, aby nie doszło do  powołania mleczarskiego związku. Ich głos w tej sprawie był na sali najgłośniejszy. A Federacja broniła wyłącznie swoich interesów. 

Obecnie mamy trochę dziwny układ. Federacja z jednej strony rości sobie prawo do reprezentowania interesów polskiego rolnika – producenta mleka, a jednocześnie, z drugiej strony, podkreśla swoje uzależnienie od obecnej władzy.  

 

W czasie tego zjazdu zarówno prezydent Hądzlik, jak i wiceprezydent Banach, głośno i publicznie chwalili dokonania ministra Marka Sawickiego. Ich desperacja była na tyle duża, że odważyli się nawet zaapelować do mleczarzy o wsparcie dla ministra. Chociaż w wypowiedziach pozostałych mówców aż się roiło od słów krytyki pod jego adresem.  A dlaczego nie było w Nieborowie ministra Sawickiego? Oficjalnym powodem była ważna wizyta w Bukareszcie. Ale powiedzmy sobie szczerze,  przyjazd ministra tylko podgrzałby atmosferę. Bowiem co nowego powiedziałby minister Sawicki? Dokładnie nic. Ponarzekałby na wielkie sieci handlowe, podkreślił wolę walki z karami za przekroczenie kwot. Następnie skrytykowałby trochę unijne układy i zaapelował przy tym o dalszą konsolidację polskiego mleczarstwa. A na zakończenie pochwaliłby się nowym PROW-em. Takie gadanie tylko rozsierdziłoby znakomitą większość obecnych na sali. Zrobiłaby się wielka draka i nawet wierni obrońcy ministra z Federacji, byliby bezsilni. I wówczas może by nawet doszło do powołania wspomnianego wcześniej związku zawodowego producentów mleka. I to by było dla ministra wielkie nieszczęście, znacznie większe niż wpadka z Frajerami.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
22. listopad 2024 02:06