KOWR 10 lat przygotowywał się do sprzedaży skrawka ziemi
Niespełna 3 ha gruntu podzielone na kilka działek przygotowywano do takiej transakcji aż 10 lat. A i po tym okresie nie udało się do tego doprowadzić.
Co gorsza, nasz Czytelnik zainteresowany ich zakupem zauważa nie tylko opieszałość w kwestii sprzedaży gruntu, ale sygnalizuje też wiele różnego rodzaju wątpliwości, które mogą wskazywać, iż cała procedura zbycia działek mogła być obarczona wadami. Co więcej – być może nie została przeprowadzona z należytą starannością.
Pan Daniel od dawna monitował w sprawie ziemi graniczącej z jego posesją. Potwierdza to jeden z dokumentów, jakie dostawał w tym okresie, choćby z 18 lipca 2011 roku: „W związku z otrzymaną w dniu 30 maja 2011 r. ofertą nabycia gruntów położonych w obrębie Radostów Dolny, w granicach działek nr 357, 353/1,355/2,356/2,AM-1 o łącznej powierzchni 2,9 ha informuję, że AWRSP przystąpi do kompletowania dokumentacji formalnoprawnej niezbędnej do sprzedaży ww. nieruchomości”. I tak na przygotowaniach zeszło 10 lat.
Przetarg na horyzoncie, czyli kiedy?
Kiedy na horyzoncie pojawił się wreszcie termin przetargu, wszystko sprzysięgło się przeciwko naszemu Czytelnikowi.
– Od początku wiele rzeczy w tej sprawie wydawało się dziwnych. Otrzymywałem pisma, że urzędnicy przystępują do kompletowania dokumentacji i że to skomplikowane sprawy – opowiada Daniel Gora. – Myślałem, że po tak długich przygotowaniach, bo to przecież 10 lat, jak zacząłem się starać o teren graniczący z moją działką, wszystko będzie sprawnie załatwione. Niestety, tak się nie stało.
Niedługo przed pierwszym terminem przetargu, czyli 15 maja br., KOWR wysłał na inspekcję gruntów swojego pracownika. „Przy okazji” zlustrował on też nieruchomość pana Daniela. Następny sygnał, jaki rolnik odebrał, to przesunięcie terminu przetargu o miesiąc, tj. z 15 maja na 15 czerwca.
Gdy wyznaczono ostateczny termin, co dziwne, ale wydaje się, że w tej sprawie wręcz charakterystyczne, do naszego Czytelnika nie dotarła poczta.
– Na szczęście termin przetargu znalazłem w Internecie – wspomina Daniel Gora.
Niedługo przed przetargiem pojawił się kolejny, także kuriozalny element sprawy, czyli blokada jednej z działek. Okazało się, że nie można jej sprzedać, gdyż…
– Jest „zagracona”. Tak powiedział mi o tym ktoś z KOWR. Chodzi o działkę, którą też chciałem kupić, leżącą kilkadziesiąt metrów od mojego domu. Na niej od jakiegoś czasu sąsiad składuje swoje rzeczy – opisuje Daniel Gora.
Niebawem okazało się, że tą i pozostałymi działkami zainteresowany jest sąsiad naszego Czytelnika. Przez 10 lat nie wykazywał chęci ich dzierżawy lub kupna. Teraz wystąpił o przejęcie jednej z nich na podstawie zasiedzenia, m.in. ze względu na zgromadzone tam ruchomości. Następny zwiastun to przesunięcie rozpoczęcia przetargu. Tym razem o godzinę i miało to zasadnicze znaczenie…
– Godzinę przetargu zmieniono na późniejszą. Tak nas poinformowano w biurze KOWR, choć termin był wyznaczony miesiąc wcześniej – wspomina Daniel Gora. – Spóźniali się, ale jak się potem okazało, ta godzina wystarczyła, aby przetarg na działki, którymi byłem zainteresowany, się nie odbył. Do KOWR trafił list z decyzją sądu o zabezpieczeniu działek w związku z wnioskiem o ich zasiedzenie.
I pewnie dlatego pracownicy KOWR nie chcieli przekazać naszemu Czytelnikowi informacji dotyczących postępowania o zasiedzenie na tych działkach, choć zgodnie z art. 510 k.p.c. § 1 „Zainteresowany w sprawie jest każdy, czyich praw dotyczy wynik postępowania, może on wziąć udział w każdym stanie sprawy aż do zakończenia postępowania w drugiej instancji. Jeżeli weźmie udział, staje się uczestnikiem. Na odmowę dopuszczenia do wzięcia udziału w sprawie przysługuje zażalenie”.
– Nikt z KOWR nie chciał udzielić żadnych informacji dotyczących postępowania o zasiedzenie gruntów. A przecież mam do tego prawo, choćby zgodnie z tym przepisem. To postępowanie dotyczy mnie i gruntu, o jaki zgodnie z prawem, formalnie zabiegam, a dodatkowo graniczy z moją posesją – rozważa Daniel Gora.
Przetarg wstrzymany. KOWR nie ma sobie nic do zarzucenia
Mimo wielu wątpliwości, zbiegów okoliczności i niewyjaśnionych zrządzeń losu KOWR nie ma sobie nic do zarzucenia w tej sprawie, o czym świadczy oficjalna odpowiedź jego biura prasowego:
„Na podstawie złożonego w 2011 roku wniosku o sprzedaż działek nr 357, 353/1, 356/2, 355/2 w obrębie Radostów Dolny, gmina Lubań Oddział Terenowy KOWR we Wrocławiu rozpoczął procedurę przygotowania nieruchomości do sprzedaży, która została wstrzymana ze względu na fakt przystąpienia przez gminę Lubań do uchwalenia części tekstowej miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego oraz do zmiany studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania na obszarze całej gminy, a następnie sporządzenia zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, m.in. w obrębie Radostów Dolny. Wstrzymanie procedury sprzedaży wynikało z wytycznych w sprawie sprzedaży nieruchomości ZWRSP ówczesnego prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych (...). Tuż przed rozpoczęciem przetargu przez jedną z osób zamierzających w nim uczestniczyć został złożony wniosek o zasiedzenie nieruchomości. Zgodnie z obowiązującymi przepisami dyrektor OT Wrocław 15.06.2021 r. o godz. 10.50 podpisał zgodę na odstąpienie od przetargu.
Przewodnicząca komisji poinformowała uczestników przetargu, że dyrektor OT Wrocław odstąpił od przetargu na nieruchomość nr I i III (działki nr 361, 357, 356/2) ze względu na wniosek o ich zasiedzenie oraz że zostanie przeprowadzony przetarg na nieruchomość nr II (działka nr 355/2), na którą wadium wpłaciła jedna osoba”.
Dziesięć lat przygotowań
Jak się dowiadujemy, nawet gdyby wniosek o zasiedzenie wpłynął po przetargu, umowę dzierżawy można byłoby podpisać po zakończeniu postępowania sądowego bądź należałoby rozważyć wystąpienie do dyrektora generalnego KOWR o unieważnienie przetargu.
Dziesięć lat na przygotowanie przetargu i wszystko jest w porządku… Można pomyśleć, że urzędnicy KOWR dbają w ten sposób o pracę dla następnych pokoleń. Jednak naszego Czytelnika to nie bawi. Jest raczej poważnie zaniepokojony, gdyż jeśli sąsiad otrzyma działki przez zasiedzenie, to zaledwie 2–3 m od swoich okien pan Daniel może mieć parking samochodowego warsztatu.
– Sąsiad stwierdził, że chce przejąć działki przez zasiedzenie, choć to ja kosiłem tam chwasty, wyrównałem teren i posiałem trawę, więc de facto ja tam gospodarowałem – rozważa Daniel Gora.
Nasz Czytelnik od 10 lat próbuje kupić działki obok domu. Planował też odzyskać 9 ha, które w 1989 roku oddała jego babcia.
– Po tych doświadczeniach wydaje się, że się to nie uda – analizuje sytuację Gora. – Rozważam skierowanie pism do Najwyższej Izby Kontroli i prokuratury. Żeby nikt nie czekał na przetarg 10 lat i usłyszał potem, że nic się nie stało.
Artur Kowalczyk
for. A. Kowalczyk