Pewien marcowy wieczór sprzed kilku lat na zawsze zostanie w pamięci Aleksandra N. oraz jego rodziny. Tego dnia wieczorem przedsiębiorca budowlany został – właściwie bez powodu – brutalnie pobity na progu własnego domu przez znanego hodowcę trzody chlewnej piastującego wiele funkcji społecznych oraz jego kolegę. Zarówno sami sprawcy, jak i prowadząca postępowanie prokuratura zrobiła wiele, by nie ponieśli oni odpowiedzialności. Wprawdzie nie całkiem się to udało, ale kara wymierzona przez sąd była łagodna, a skazanie już po roku uległo zatarciu. Wobec prawa, bitny hodowca i działacz jest więc osobą z czystą kartoteką. Tymczasem Aleksander N. do tej pory odczuwa skutki doznanych wówczas obrażeń. Stan zdrowia i wydatki związane z leczeniem wpłynęły też negatywnie na prowadzony przez niego biznes.
Dwie wizyty
W dniu, w którym doszło do pobicia, Bogdan W. i jego kolega Marian C., wracali ze spotkania hodowców. Bogdan W. zadecydował, że odwiedzi Aleksandra N. w związku z rozliczeniami za usługi i materiały budowlane. Do domu rodziny N. Bogdan W. podszedł sam. Drzwi otworzył mu syn przedsiębiorcy, uczeń szkoły średniej i zaraz zawołał ojca. Jak obaj zeznali w postępowaniu przygotowawczym i przed sądem, gość był wyraźnie pod wpływem alkoholu. Rozmowa nie trwała długo, gdyż gospodarz zaproponował swemu gościowi podjęcie jej na nowo, gdy ten będzie trzeźwy. Wobec tego wrócił on do samochodu, który wyjechał z posesji.
Niedługo później Bogdan W. zadecydował, że wracają. Tym razem samochód został przed bramą wjazdową, a obaj koledzy ruszyli w kierunku domu. Aleksander N. rozmawiał z nimi przez chwilę na schodach prowadzących do drzwi wejściowych. Prosił, żeby wracali do domów. Nagle Bogdan W. zaatakował go z „główki” trafiając w nos, a jego towarzysz dołożył cios w głowę. Zaatakowany przedsiębiorca upadł tracąc przytomność, a wtedy napastnicy zaczęli go kopać.
Odgłosy bójki słyszała z domu żona gospodarza i zawołała na pomoc syna. Przez szybę w drzwiach widzieli leżącego na ziemi męża i ojca, kopanego przez znanego im Bogdana W. i kogoś nieznajomego. Kiedy młody człowiek ruszył na ratunek ojcu odpychając obcego mężczyznę, obaj napastnicy skierowali atak na niego. Udało mu się jednak uciec, a agresywni goście wsiedli do czarnego BMW i odjechali.
Żona i syn wprowadzili pobitego do domu. Wezwali pogotowie i policję. Dyżurny z powiatowej komendy policji zadecydował, że nie wyśle patrolu, skoro sprawców już na miejscu zdarzenia nie ma, a poza tym są znani ofierze napaści. Oczekiwanie na karetkę miało potrwać długo, wobec czego żona sama zawiozła pobitego do najbliższego szpitala. Tu stwierdzono ogólne obrażenia, w tym złamanie kości nosa. Pacjent spędził w szpitalu 8 dni.
Oskarżyciel jak obrońca
Policja prowadząca pod nadzorem prokuratury postępowanie przygotowawcze stawia sprawcom zarzuty popełnienia przestępstwa z art. 158 § 1 Kodeksu karnego. Przepis ten dotyczy udziału w bójce lub pobiciu, w którym naraża się człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo nastąpienie ciężkiego bądź średniego uszczerbku na zdrowiu. Ciężki uszczerbek zdefiniowany w art. 156 § 1 kk oznacza pozbawienie człowieka wzroku, słuchu, mowy, zdolności płodzenia lub spowodowanie innego ciężkiego kalectwa, nieuleczalnej lub długotrwałej ciężkiej choroby, całkowitej albo znacznej trwałej niezdolności do pracy w zawodzie lub trwałego, istotnego zeszpecenie lub zniekształcenia ciała. Spowodowanie naruszenia czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia innego niż określone wyżej trwającego powyżej 7 dni uważa się za średni uszczerbek na zdrowiu (art. 157 § 1 kk).
Tymczasem w postanowieniach o postawieniu zarzutów sprawcom stwierdza się, że obrażenia zadane pobitemu naruszyły stan funkcjonowania jego organizmu na czas poniżej siedmiu dni. Jest to lekki uszczerbek na zdrowiu, o którym mowa w art. 157 § 2 kk. Nie obejmuje go zaś art. 158 § 1 kk. Spowodowanie lekkiego uszczerbku na zdrowiu jest ścigane z oskarżenia prywatnego.
Prokuratura zaś kieruje do sądu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania karnego wobec sprawców pobicia, choć przyznaje, że spowodowali oni u Aleksandra N. średni uszczerbek na zdrowiu. To efekt opinii zespołu biegłych z innego województwa, którzy w przeciwieństwie do dwóch miejscowych lekarzy nie mają wątpliwości, że obrażenia doznane przez pobitego powodują naruszenie czynności organizmu na czas dłuższy niż siedem dni. W przypadku Aleksandra N. nawet znacznie dłuższy, gdyż leczy się on do tej pory.
Prokuratura wnosi o warunkowe umorzenie z dwuletnim okresem próbnym ze względu na postawę sprawców, którzy nie byli dotychczas karani i zgodzili się na udział w postępowaniu mediacyjnym, gdyż chcieli przeprosić pokrzywdzonego i zadośćuczynić mu. To ostatnie jest o tyle ciekawe, że obaj panowie wcale nie przyznali się do popełnienia zarzucanego im czynu.
Sąd w wyroku skazującym stwierdził jednak, że nie ma przesłanek do warunkowego umorzenia postępowania. Przypomniał prokuraturze, że ta instytucja ma zastosowanie jedynie wobec sprawców czynów o nieznacznym stopniu zawinienia i społecznej szkodliwości. W tej zaś sprawie takie okoliczności nie zachodzą.
Napastnik w roli ofiary
W postępowaniu przygotowawczym ani Bogdan W., ani jego kolega nie przyznali się do winy. Pierwszy z nich odmówił składania wyjaśnień, natomiast jego kolega przyznał, że faktycznie zajeżdżali dwukrotnie do znajomego Bogdana W. Stwierdził, że był świadkiem drugiej rozmowy, podczas której gospodarz zachowywał się wulgarnie, a w którymś momencie chwycił Bogdana W. obiema rękami za marynarkę i uderzył w twarz, aż uderzonemu wypadł z ręki telefon. Widział, jak Bogdan W. stara się odepchnąć napastnika i że ten przewrócił się na ziemię. Bliższych szczegółów nie potrafił podać, gdyż zajęty był zbieraniem elementów telefonu. Stanowczo zaprzeczył, aby bił i kopał Aleksandra N.
Z kolei według wersji wydarzeń przedstawionej na sali sądowej przez Bogdana W. powrót do domu przedsiębiorcy był spowodowany tym, że zadzwonił do syna, który zapewnił go o zapłaceniu spornej faktury. Postanowił więc sprawę od razu wyjaśnić. Chciał podać telefon przedsiębiorcy, by ten usłyszał od syna potwierdzenie opłacenia faktury, ale gospodarz uderzył go w rękę powodując wypadnięcie z niej telefonu, a następnie złapał za marynarkę, w następstwie czego obaj się przewrócili. Wtedy właśnie skopał go syn Aleksandra N. powodując rozcięcie wargi i obrażenia ręki. On sam zaś nie kopał, ani nie bił gospodarza. Nie był też pod wpływem alkoholu, gdyż od 3 lat nie pije. Wyczuł natomiast zapach alkoholu od przedsiębiorcy. Co do urazu barku, to słyszał wcześniej od niego, że miał uszkodzoną tę część ciała wskutek wypadku.
Sąd nie dał temu wiary, mimo zeznań świadków, którzy twierdzili, że widzieli obrażenia u Bogdana W., słyszeli też od niego, że pobił go znajomy z synem. Inni świadkowie stwierdzili z kolei, że niedługo po zdarzeniu spotkali Aleksandra N. u którego nie dostrzegli żadnych śladów świadczących o pobiciu.
Całkowitą nieprawdą okazało się pomówienie pobitego przedsiębiorcy o to, że był po alkoholu. Nic takiego nie zostało stwierdzone w trakcie badań przeprowadzonych po przyjęciu go szpitala. Sąd uznał natomiast, że alkohol spożywał Bogdan W. Wymysłem ponadto była rozmowa telefoniczna z synem o fakturze, biling wykazał brak takiego połączenia.
Nauczka poszła w las
Art. 158 § 1 przewiduje za udział w bójce lub pobiciu, których następstwem jest ciężki lub średni uszczerbek na zdrowiu, karę pozbawienia wolności do lat 3. W błędzie jest jednak ktoś, kto uważa, że sprawca takiego przestępstwa z pewnością trafi za kratki. 1 lipca 2015 r. wszedł bowiem w życie art. 37a kk, zgodnie z którym, jeżeli ustawa przewiduje zagrożenie karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, można zamiast tej kary orzec grzywnę albo karę ograniczenia wolności.
Zmienione zostały zasady dotyczące zatarcia skazania. Zatarcie skazania na karę ograniczenia wolności następuje od tej daty z upływem trzech lat od wykonania kary (poprzednio pięciu lat). Przy grzywnie do zatarcia skazania musi minąć tylko rok (zamiast wcześniejszych pięciu) od wykonania lub darowania kary. Można powiedzieć, że nowelizacja Kodeksu karnego była bardzo szczęśliwa dla krewkiego hodowcy i jego kumpla.
W ich przypadku zostały orzeczone grzywny, wyższa wobec Bogdana W. jako inicjatora pobicia. Zostali też zobowiązani do wpłat pieniężnych na rzecz pokrzywdzonego tytułem naprawienia szkody i zadośćuczynienia. Sąd wymierzając karę wziął pod uwagę: „ niekaralność, wyjątkowo dobre opinie w miejscu zamieszkania, pełnione funkcje społeczne uznając powyższe za okoliczności łagodzące”. Jednocześnie sąd stwierdził, że traktuje pełnienie eksponowanych funkcji społecznych jako powinność spełniania przez pełniących je ludzi szczególnie wysokich kryteriów moralnych. Postawę obu oskarżonych w trakcie postępowania sąd uznał za „świadczącą o poczuciu bezkarności i lekceważeniu norm moralnych”.
Jednym z celów kary jest prewencja szczególna polegająca na takim kształtowaniu zachowania sprawcy, by starał się nie wrócić do przestępstwa). Niestety, w tym przypadku cel ten w odniesieniu do Bogdana W. nie został osiągnięty. Niespełna 3 lata po opisanych wydarzeniach ponownie zaatakował bez wyraźnego powodu łamiąc nos głową innemu swemu znajomemu.
Katarzyna Kowalska