Ile dla prezydenta?
Niestety, kilka osób zdominowało zarządzanie Federacją i należącą do niej spółkę, która żyje z Federacji – np. kupuje od niej miesięcznik „Hodowla i Chów Bydła” i sprzedaje hodowcom drogie kolczyki. Owa spółka bez Federacji nie istnieje. Dowiedliśmy tego, a do dzisiaj nikt nie zaprzeczył, że celem owej spółki jest też zapewnienie sowitych wynagrodzeń prominentom. I tak, w 2015 roku na wynagrodzenie jej rady nadzorczej, której przewodniczy Krzysztof Banach, przeznaczono ponad 307 tysięcy złotych, zaś wynagrodzenie prezesa Stanisława Kautza, który zarządza spółką jednoosobowo wyniosło ponad 746 tysięcy złotych rocznie. Nikt tym danym nie zaprzeczył, nawet R. Iwański w tekście z ostatniego numeru „HiChB”. Nic dziwnego, że jeden z członków zarządu Federacji, Rafał Stachura, reprezentujący związek hodowców z Lubelszczyzny, zwrócił się do prezydium z żądaniem ujawnienia wszystkich finansów PFHBiPM oraz spółki Polska Federacja. Zwrócił się też do redakcji „Tygodnika Poradnika Rolniczego” z prośbą o publikację swoich postulatów.
Pociągnął z bańki
Radosław Iwański, rzecznik prasowy PFHBiPM, nie odpowiedział na pytania, a odesłał nas do tekstu w „Hodowli i Chowie Bydła”. Niestety, chyba wzorując się na wiceprezydencie Banachu, wielokrotnie mijając się z prawdą „pociągnął z bańki”. W jego tekście nie ma ani jednego faktu. Tymczasem „Tygodnik”, krytykując sytuację w Federacji posługuje się wyłącznie faktami (pobicie w Zakopanem) i liczbami pochodzącymi ze sprawozdań finansowych.
Nie potrafimy zrozumieć, po co autor pisał o rozliczaniu należności za „Tygodnik” dystrybuowany we współpracy ze spółdzielniami mleczarskimi. Przecież każdy rolnik widzi należność za gazetę na fakturze za mleko. Z naszej wiedzy wynika, że „HiChB” jest dystrybuowany wśród rolników, którzy mają krowy pod oceną, na podobnych zasadach. Tyle, że bez większego sukcesu.
Zupełnie chybiony jest argument, że „Tygodnik” już raz prostował nieprawdziwe informacje nt. PFHBiPM i Krzysztofa Banacha.
Przypominamy, że adwokat reprezentujący PFHBiPM zarzucił nam naruszenie dóbr osobistych szefów Federacji. Pisaliśmy wówczas o tym jak Krzysztof Banach przyczynił się do fiaska powołania Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Mleczarzy.
W związku z tym mecenas wezwał nas do opublikowania przeprosin na łamach miesięcznika „Hodowla i Chów Bydła” oraz zapłaty 10 tys. zł… Napisaliśmy, że nie zamierzamy spełnić tych żądań jako bezzasadnych. Jednak pismo mecenasa opublikowaliśmy w gazecie, a następnie odnieśliśmy się do jego treści. Bo takie są obyczaje – dodajmy – dobre obyczaje redaktorze Iwański.
Dodajmy, że „Tygodnik Poradnik Rolniczy” dobrowolnie należy do Związku Kontroli Dystrybucji Prasy, który bardzo szczegółowo analizuje dokumenty dotyczące sprzedaży i każdy może w ZKDP sprawdzić jego nakład i sprzedaż. „HiChB” w ZKDP nie ma. Dlaczego?
Zmarnowana szansa
Szkoda, że w odpowiedzi na nasze pytania red. Iwański tyle miejsca poświęca wyssanej z palca tezie o zamachu na PFHBiPM, a nie koncentruje się na roli, jaką działacze tej organizacji odegrali przy prywatyzacji SHiUZ w Bydgoszczy. To m.in. ich milczącej aprobacie (Krzysztofa Banacha i Ryszarda Bobera, członków rady nadzorczej SHiUZ i zarządu Federacji) zawdzięczamy to, że największa firma genetyczna w Polsce należy do rolników… francuskich, czyli spółdzielni Genes Diffusion. W tym czasie Federacja miała w funduszu statutowym kilkadziesiąt milionów złotych. Dlaczego nie skorzystała z okazji i nie zainwestowała w SHiUZ? Nie musiała kupować wszystkiego. Wystarczyłoby stworzyć przeciwwagę dla, skądinąd cieszących się dobrą renomą, Francuzów.
Zapewniamy też, że płace w PWR są adekwatne do wyniku finansowego, a nie oderwane od rzeczywistości jak w spółce Polska Federacja, w której stanowią niemal 50 procent przychodów.
To, że miesięcznik „Hodowla i Chów Bydła” jest biuletynem spełniającym wyłącznie oczekiwania władz Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, to wyłącznie zasługa redaktora naczelnego Radosława Iwańskiego. Ani piszący w nim merytoryczni dziennikarze, ani współpracujący z biuletynem naukowcy nie są odpowiedzialni za ten stan rzeczy. Ten biuletyn jest tylko dla władz PFHBiPM, a nie dla zwykłych hodowców. I reprezentuje wyłącznie poglądy niezdrowego układu rządzącego Federacją. Oto dowody: 13 grudnia ubiegłego roku doszło do incydentu w Zakopanem, w wyniku którego wiceprezydent Krzysztof Banach pobił hodowcę z Mazowsza. Ale w pierwszym numerze „Hodowli i Chowu Bydła” nic o tym incydencie nie napisano. A przecież były w nim informacje sygnowane późniejszą datą. Ale gdy w numerze drugim zajęto się tym wydarzeniem, to zrobiono to wyłącznie z perspektywy wiceprezydenta Krzysztofa Banacha, który się trochę pokajał i obiecał, że już więcej o polityce nie będzie rozmawiał. Jednak dopiero numer trzeci wspomnianego biuletynu jest przykładem zwykłego wazeliniarstwa wobec prezydenta Leszka Hądzlika, wiceprezydenta Banacha oraz szarej eminencji dyrektora i prezesa Stanisława Kautza.
„Polityczna debata” a’la Banach
Ani słowa o tym, że zwykli hodowcy mają dosyć dyktatu owych prominentów, że w wojewódzkich Związkach Hodowców wrze i jużprzynajmniej sześć Związków chce nadzwyczajnego zjazdu. A gdzie informacje o tym, że bliski zaufany wiceprezydenta Banacha, wiceprezydent Sylwester Mierzejewski nie jest już prezesem Mazowieckiego Związku? O tym cisza, podobnie jak o tym, że z tego samego powodu prezes łódzkich hodowców Tomasz Kocięba stracił stanowisko. A jaki to powód? Bardzo prosty, opowiedzieli się oni w czasie jawnego głosowania za Banachem, gdy Rafał Stachura zgłosił wniosek o jego odwołanie. Zabrakło jednak jednego głosu. Z tym, że trzeba uczciwie przyznać, że w Zakopanem to Tomasz Kocięba odciągnął wiceprezydenta od leżącej na ziemi ofiary „politycznej debaty” a’la Krzysztof Banach. R. Iwański zarzuca nam, że nie ujawniamy, kto dzwonił do redakcji z wyrazami poparcia, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że ci ludzie mogą również paść ofiarą wspomnianej „politycznej debaty”.
Nasi Czytelnicy korzystają z setek darmowych porad redakcyjnych prawników miesięcznie, interweniujemy w ich sprawach w kołach łowieckich, lokalnych i powiatowych samorządach oraz ministerstwach. Opieramy się na dobrej polskiej szkole dziennikarstwa rolniczego, pochodzącej jeszcze z „Gromady – Rolnika Polskiego”.
Na zakończenie: prezydencie Hądzliku, wiceprezydencie Banachu, prezeso-dyrektorze Kautzu, redaktorze Iwański
– oddajcie Federację hodowcom! Wasz czas minął.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki