StoryEditorInterwencja

Kto sieje, kto zbiera, kto dopłaty pobiera?

08.08.2017., 12:08h
W obecnym systemie dopłat obszarowych każdy hektar ziemi to określona kwota dla jego właściciela lub dzierżawcy. Trudno się więc dziwić, że nikt gruntów rolnych pozbywać się nie chce, a między rolnikami w rywalizacji o ziemię pod uprawę często dochodzi do konfliktów.
Jeden z takich konfliktów toczy się właśnie pomiędzy dwoma gospodarzami na granicy województw łódzkiego i świętokrzyskiego. Nie sposób nam rozstrzygać, kto w tym sporze ma rację i nie zamierzamy tego czynić. Chcemy jednak przedstawić te racje, jak i racje rządowych agencji, które podobne spory z urzędu rozstrzygać muszą. Niech nasi Czytelnicy sami wyciągną wnioski z tej lektury, a być może okażą się im one pomocne we własnej rolniczej działalności....

Koniec umowy

Z prośbą o interwencję zwrócił się do nas Andrzej Paras, rolnik i właściciel tartaku we wsi Skotniki w gminie Aleksandrów (pow. piotrkowski). Gospodaruje on na 80 ha i zajmuje się produkcją mleka i bydła opasowego.

– Przed 5 laty poddzierżawiłem dwie działki gruntów rolnych w Skórnicach, w gminie Fałków (woj. świętokrzyskie). To raptem 8 kilometrów ode mnie – twierdzi Andrzej Paras. –Grunty są w dyspozycji ANR, a z oficjalnym dzierżawcą zawarłem umowę ustną. Nie obawiałem się, bo znaliśmy się wcześniej. Przez wiele lat korzystał z moich usług w zakresie uprawy pól i zbioru plonów, bo nie posiadał własnych maszyn. Mnie z kolei zależało na paszy dla zwierząt, bo powiększałem stado.



Andrzej Paras nie zgadza się ze stanowiskiem Agencji Nieruchomości Rolnych. Uważa, że to on powinien otrzymać grunty w dzierżawę



Umowa, według relacji naszego rozmówcy, dotyczyła dwóch działek o nr 411 i 431, o łącznej powierzchni 27,63 ha w obrębie wsi Skórnice.

– Przez 5 lat zainwestowałem w ten grunt mnóstwo sił i pieniędzy. To były mocno zaniedbane pola, gleby między IV a VI klasą, które doprowadziłem do pełnej użyteczności i które dziś pięknie rodzą – mówi rolnik. – Wiosną br. część z nich obsiałem pszenicą, a kawałek przeznaczyłem pod uprawę nasienną traw. Wtedy jednak ich oficjalny dzierżawca bez uprzedzenia zerwał naszą umowę. Nie chciał słyszeć o jakimkolwiek odszkodowaniu za poniesione przeze mnie nakłady. Dowiedziałem się, że kończyła mu się umowa dzierżawy i zrobił to w obawie, że ANR mu jej nie przedłuży. Poinformowałem więc Oddział Terenowy ANR w Rzeszowie, któremu podlegają te działki, jaki jest stan faktyczny. Napisałem, że od 5 lat to ja je uprawiałem, że teraz też obsiałem pola i chcę zebrać plony. Napisałem również, że jestem zainteresowany przejęciem tej dzierżawy, jako jej faktyczny użytkownik. Wówczas oficjalny dzierżawca wjechał tam i zniszczył moje zasiewy. Nie chce mi oddać pieniędzy nawet za kwalifikowany materiał siewny, którego użyłem.

W datowanej na 14 kwietnia br. odpowiedzi, OT ANR w Rzeszowie informował, iż dotychczasowy dzierżawca wystąpił z wnioskiem o przedłużenie umowy dzierżawy spornych gruntów i dostarczył dokumenty potwierdzające, iż jest rolnikiem indywidualnym. Kontrola przeprowadzona w ramach nadzoru właścicielskiego nie wykazała żadnych uchybień w wywiązywaniu się z zawartej umowy. Z uwagi na negatywną opinię Świętokrzyskiej Izby Rolniczej, do której wpłynęły informacje o poddzierżawianiu przez najemcę gruntów okolicznym rolnikom, Agencja przedłużyła umowę z dotychczasowym dzierżawcą jedynie do 30 września br. Decyzję tę uzasadnia faktem, iż dzierżawca musi mieć czas na zebranie plonów, bo w przeciwnym razie mógłby rościć sobie prawo do odszkodowania za produkcję roślinną w toku.

Zdaniem agencji

– Wszystkie prace na tych działkach wykonywali moi pracownicy. Mogą zaświadczyć, że przez te 5 lat to ja orałem, nawoziłem, siałem, pryskałem i zbierałem plon z tych pól – twierdzi gospodarz ze Skotników. – ANR nie interesuje jednak prawda, bo wtedy wyszłoby na jaw, że nikt nie miał nadzoru nad tą dzierżawą. ARiMR też nie jest zainteresowana wyjaśnieniem sytuacji, bo jak się dowiedziałem, dzierżawca pobierał oprócz dopłat obszarowych także dopłaty rolnośrodowiskowe, a przecież ja na tych gruntach prowadziłem intensywną produkcję roślinną.



W imieniu Andrzeja Parasa zwróciliśmy się do ARiMR oraz ANR z prośbą o wyjaśnienia dotyczące tej sprawy. Rzecznik ARiMR odmówił informacji, uzasadniając stanowisko przepisami ustawy o ochronie danych osobowych. W kolejnym zapytaniu zastrzegliśmy, iż nie interesują nas dane dzierżawcy, a jedynie informacje dotyczące gruntów oraz ich kontroli z ramienia ARiMR. Agencja jednak i w tym przypadku milczała.


Podobnych oporów nie miała jednak dyrekcja OT ANR w Rzeszowie. Z pisma nadesłanego przez dyrektora Jerzego Borcza wynika, iż umowa dzierżawy spornych działek zawarta została w 2001 r. Dowiadujemy się też, iż po interwencji Andrzeja Parasa, dzierżawca złożył wyjaśnienia zarówno w Agencji, jak i na spotkaniu z przedstawicielami biur powiatowych Świętokrzyskiej Izby Rolniczej w Końskich i Włoszczowej. Dzierżawca zapewnił, iż nigdy nikomu nie poddzierżawiał gruntów, zaś Andrzej Paras świadczył mu jedynie usługi sprzętem rolniczym. Po spotkaniu tym ŚIR zmieniła opinię dotyczącą wniosku obecnego dzierżawcy na pozytywną. Jeśli opinia taka zostanie wydana, a dotychczasowy dzierżawca spełni również pozostałe warunki (akceptacja i zabezpieczenie nowego czynszu dzierżawnego), ANR nie będzie miał podstaw, by umowy nie przedłużyć na kolejne 15 lat.

Bez zastrzeżeń

Udało się nam skontaktować również z oficjalnym dzierżawcą nieruchomości w Skórnicach, który wcale nie wzbraniał się przed rozmową.

– To, co opowiada pan Paras, to zwykłe konfabulacje – twierdzi Jacek Brzeziński, gospodarz ze Skórnic. – Dzierżawię te grunty od 17 lat, sam je użytkuję rolniczo, podobnie jak resztę ziemi, którą posiadam. Jestem rolnikiem i z uprawy roli żyję. Przez wiele lat korzystałem z usług pana Parasa, zlecałem mu różne prace polowe, czy wynajmowałem kombajn do zbiorów. Za te usługi często rozliczałem się w plonach. On prowadzi produkcję zwierzęcą, więc brał należność w ziarnie na paszę. Nigdy jednak ani jemu, ani nikomu innemu nie poddzierżawiałem ziemi. Nie mogłem mu zniszczyć upraw, bo on na mojej ziemi nic nie mógł uprawiać.

– Zrezygnowałem ze współpracy m.in. dlatego, że pan Paras twierdził, że to on faktycznie użytkuje tę ziemię. Według mnie wiedział, że w marcu kończy mi się umowa dzierżawy i miał chrapkę na przejęcie tej ziemi – dodaje Brzeziński. – Prowadzę produkcję ekologiczną i uzyskuję na nią dopłaty. Co roku miałem kontrole z ARiMR i agencja nie miała do mnie zastrzeżeń. ANR też mnie kontrolowała i nie stwierdziła uchybień. Dzierżawione budynki to zabytkowa XIX-wieczna zabudowa pod opieką konserwatora zabytków. Ich odrestaurowanie wymagałoby ogromnych nakładów, ale ich właścicielem jest Skarb Państwa. Trudno bym ja, dzierżawca, wyłożył taką sumę i wykonał remonty. Udało mi się wykupić zabytkowy dworek, który odrestaurowałem. Wnioskowałem o wykup reszty zabudowań, ale dotychczas nie było to możliwe. Zabezpieczyłem więc jedynie budynki stosownie do moich możliwości. ANR nie ma zastrzeżeń w tej kwestii.

Grzegorz Tomczyk
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
02. listopad 2024 11:15