Nasi rozmówcy są kolegami i mieszkają w sąsiednich miejscowościach. Oprócz tego, że mają łąki w tej samej wsi, łączy ich to, że w tym roku zostali uprzedzeni w zbiorze zielonki przez tego samego sprawcę.
– Część użytków zielonych mam w pakiecie rolnośrodowiskowym, w którym dopiero we wrześniu mogę skosić 50% użytku, a połowa musi pozostać nieskoszona. Pojechałem 24 lipca na łąkę, żeby zobaczyć jak wygląda ruń. Okazało się, że łąka jest pusta. Trawa została skoszona, sprasowana, a baloty wywiezione. Zgłosiłem ten fakt do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i zawiadomiłem policję. Wraz z policją po śladach trafiliśmy z łąki do gospodarstwa, gdzie baloty stały jeszcze nierozładowane na przyczepie – mówi rolnik z powiatu węgrowskiego.
Rolnik od sprawcy kradzieży zażądał zwrotu 20 balotów siana, a policję poprosił o wydanie zaświadczenia o kradzieży do ARiMR.
– 20 balotów siana odzyskałem jeszcze w dniu oględzin. Chciałem także zaświadczenie do Agencji o całym zajściu. Dlatego poprosiłem kierownika biura powiatowego ARiMR o wystosowanie do policji urzędowego pisma w mojej sprawie. Pan kierownik dał takie pismo – mówi rolnik.
Drugiemu z opisywanych rolników nie poszło tak dobrze z odzyskiwaniem utraconej paszy.
– Ja jestem w innym pakiecie programu rolnośrodowiskowego i mogę kosić swoje użytki od 1 sierpnia. Gdy zbliżał się termin koszenia, pojechałem zobaczyć jak wygląda trawa. Zastałem swoje łąki skoszone. Skontaktowałem się z kolegą, który ma łąki w pobliżu moich i okazało się, że siano z naszych łąk zostało skradzione i że on odzyskał już 20 balotów – mówi drugi rolnik z powiatu węgrowskiego.
– Pojechałem do dzielnicowego zgłosić kradzież. Jednak minął prawie tydzień zanim policja zajęła się tym tematem. W końcu przyjechała na interwencję. Podczas oględzin dzielnicowy powiedział żebym udowodnił, że to właśnie wskazany przeze mnie człowiek ukradł siano. Powiedziałem, że kolega doszedł po śladach do tego kto zabrał siano z jego łąki i już je odzyskał. Jak ten pan wjechał na łąki, to skosił i zabrał zielonkę łącznie z 28 działek. Dla wygody łąki nie zostały skoszone wzdłuż przebiegających działek geodezyjnych, ale w poprzek, co było widać po śladach – relacjonuje gospodarz.
Jak wspominaliśmy na wstępie, rzadko się zdarza, aby zginęła zielonka z łąki. Jednak prawdziwym precedensem jest zapłata złodziejowi za koszty poniesione podczas kradzieży.
– Pojechaliśmy do człowieka, który zwrócił mojemu koledze siano zabrane z łąki. Nie było go w domu, ale zostałem połączony z nim telefonicznie. Złodziej zaczął dyktować mi warunki. Ja chciałem 50 balotów siana, a on oferował mi tylko 20. W końcu powiedziałem policjantom, że nie jestem w stanie z tym człowiekiem rozmawiać. Następnie przyjechał do mnie na podwórko człowiek, który skosił siano z mojej łąki i znowu zaczął się ze mną targować o ilość siana, jaką ma mi zwrócić. Upierałem się przy 40 balotach. W końcu nie widząc pozytywnego rozwiązania poprosiłem, żeby ten człowiek przywiózł mi 40 belek siana, a ja zapłacę mu za robociznę. Ostatecznie siano zostało przywiezione, a ja zapłaciłem złodziejowi 800 zł za zbelowanie – mówi poszkodowany rolnik.
– Rozmawiałem kiedyś z rolnikiem, który ma łąkę niedaleko naszych i dojeżdża do niej ponad 30 km. Skarżył się, że w ostatnich latach nie mógł zebrać z niej trawy, bo gdy przyjechał to już jej nie było. Nigdy wcześniej nie dochodziło do podobnych incydentów – dodaje rolnik.
Rolnicy uważają, że osób poszkodowanych w podobny sposób jest więcej, ale nie wszyscy próbują szukać sprawcy kradzieży i raczej nikt nie podaje tych informacji do wiadomości publicznej. Sami w obawie przed zemstą poprosili o anonimowość.
– Ten pan jest bardzo wpływowy. Pracował kiedyś w sądzie, teraz pracuje w banku. Ponadto zbiera i beluje siano z cudzych łąk niekoniecznie za zgodą właścicieli i sprzedaje je. Teraz okazało się, że dostarcza je także do elektrociepłowni – dodają rolnicy.
Józef Nuckowski