Stadarnia to niewielkie sołectwo w pow. chełmskim w gminie Wojsławice. Jego mieszkańcy skontaktowali się z naszą redakcją. Uważają, że projekt sieci gminnych dróg opracowany w trakcie zagospodarowania poscaleniowego jest daleki od doskonałości.
– Ktoś wymyślił, że asfalt ma się nagle urywać przy naszym domu, a właściwie przy domu naszej sąsiadki. Dalej w kierunku chełmskiej drogi ma być utwardzenie z płyt. A my, jeśli nie chcemy się trząść na płytach, mamy do drogi na Chełm jeździć w przeciwnym kierunku. My i sąsiadka, żeby dojechać po równym do tamtej trasy, będziemy za każdym razem nadkładać 1,5 km. Czy my płacimy gorsze podatki, czy jesteśmy mieszkańcami drugiej kategorii? – pyta Krystyna Sobczuk. Jej mąż Sławomir Sobczuk uważa, że utwardzenie płytami to zły pomysł. – Przecież tego w zimie nie odśnieżą – mówi.
W Witoldowie się dało, czemu nie u nas?
– Jednym z podstawowych założeń scalania gruntów jest zapewnienie każdej działce dostępu do drogi publicznej – mówi Krystyna Sobczuk.
– Taka jest teoria. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej. A przecież jak to wszystko się zaczynało, będą już ze dwa lata, mówili, że asfalt będzie aż do chełmskiej drogi.
– Jak od Chełma jedzie kurier, karetka, czy policja, to jadą najkrótszą drogą, właśnie tą, której nie chcą wyasfaltować – mówi Bolesław Hus. Z żoną Marią mieszka po drugiej stronie sołectwa. Podkreślają też, że scalenia były dobrą, acz zmarnowaną okazją, do wykonania drogi między Czarnołozami a Stadarnią.
– Gdy kilka lat temu w sąsiednim Witoldowie robili porządek z drogami, to zrobili tak, że wszyscy są zadowoleni. Po kolei, w kilku etapach. Nie było żadnego tłumaczenia, że daleko do domów i asfaltu nie będzie. Nie rozumiem dlaczego nie można tak u nas – mówi Sławomir Sobczuk. Prowadzi tu z żoną niewielkie gospodarstwo rolne. – A tam była przecież taka sama sytuacja. Zrobili normalnie, jak się należy, bez takiego cyrku jak tutaj.
Cyrkiem nazywa pan Sławomir sytuację, w której gminna droga, którą z sołectwa można najkrócej dojechać do trasy prowadzącej w kierunku Chełma, została jedynie zakwalifikowana do utwardzenia płytami. – A jednocześnie droga prowadząca do domu sołtysa została zakwalifikowana do asfaltowania – mówi.
– Byliśmy w szoku, gdy dowiedzieliśmy się, że droga do domu sołtysa ma być asfaltowana – mówi Maria Hus. – Co z tego, że to droga gminna i inni mogą z niej korzystać, skoro mało kto nią jeździ.
To nie pierwszy przypadek, gdy sołtys jest specjalnie traktowany, uważa pan Sławomir. – Kruszywo z funduszu sołeckiego na utwardzenie lokalnych dróg poszło na drogę do sołtysa. Myślałam, że będzie nim obdzielona cała wieś. Akurat – mówi Maria Hus.
Maria i Bolesław Husowie uważają, że nie mieli szansy wypowiedzieć się na temat planów dotyczących lokalnych dróg
To nie pierwszy przypadek, gdy sołtys jest specjalnie traktowany, uważa pan Sławomir. – Kruszywo z funduszu sołeckiego na utwardzenie lokalnych dróg poszło na drogę do sołtysa. Myślałam, że będzie nim obdzielona cała wieś. Akurat – mówi Maria Hus.
– Starostwo w odpowiedzi na protest mieszkańców pisze, że nie protestowaliśmy wtedy, kiedy były konsultacje. Tylko, że nikt nas nie informował. Gdybyśmy wtedy wiedzieli to co teraz, to już wtedy byśmy protestowali – mówi pani Krystyna. – Dowiedzieliśmy się dopiero wtedy, gdy sołtys pod koniec ubiegłego roku wysypał tłuczeń na swoją drogę i zrobiła się afera. Przy okazji wyszło jak to ma być z tym asfaltowaniem.
Nawet płyt nie będzie
Sołtys Stadarni Ryszard Wlazło nie zgadza się z zarzutami. – Każdy z mieszkańców będzie miał do własnego domu utwardzony dojazd. Zimą będą mieli odśnieżone non stop, bo ja sam odśnieżam z uwagi na działalność gospodarczą, którą prowadzę. A czy zrobi 200 czy 300 metrów samochodem więcej, to nie gra chyba żadnej roli.
Asfalt na drodze, o którą im chodzi (państwu Sobczukom – dop. red.), będzie do końca zabudowań. Czyli oni będą mieli asfalt pod sam dom. Na drodze prowadzącej bezpośrednio do mnie będą tylko płyty betonowe i ja jakoś nie protestuję. Mimo że prowadzę działalność gospodarczą. A tam, gdzie pan Sobczuk by chciał asfalt, to nikt go specjalnie dla niego nie będzie układał, bo tylko on będzie tamtędy jeździł albo i nie.
Ryszard Wlazło informacje, że droga prowadząca do jego domu od szosy Krasnystaw-Wojsławice pierwotnie miała być w całości asfaltowa, nazywa „bujdą”. Owszem, będzie asfaltowa, ale tylko na odcinku od szosy do skrzyżowania z drogą prowadzącą do innych zabudowań, m.in. państwa Sobczuków. Dalej, w stronę zabudowań sołtysa, będą już tylko betonowe płyty. Według niego, wszystkie prace przy drogach w sołectwie mają być wykonane do 2019 roku.
Przy okazji sołtys informuje, że na drodze za ostatnimi zabudowaniami państwa Sobczuków i ich sąsiadów nie będzie nawet utwardzenia z płyt. – Problem jest tylko jeden – pieniądze. Pula na zagospodarowanie poscaleniowe jest, jaka jest i tego się nie przeskoczy. Była zmniejszana chyba ze trzy razy, podrożały materiały budowlane i kwota jest za mała, trzeba ciąć. Poza tym, to nie jest moment na protesty. Trzeba było protestować wtedy, gdy drogi były planowane. Wszyscy byli informowani, szły listy polecone ze Starostwa Powiatowego w Chełmie do każdego mieszkańca z osobna. Były wywieszane ogłoszenia, nikt nie może powiedzieć, że nie wiedział.
Sławomir Sobczuk chciałby, żeby w jego sołectwie załatwić sprawę dróg tak, jak zrobiono to w pobliskim Witoldowie
Przy okazji sołtys informuje, że na drodze za ostatnimi zabudowaniami państwa Sobczuków i ich sąsiadów nie będzie nawet utwardzenia z płyt. – Problem jest tylko jeden – pieniądze. Pula na zagospodarowanie poscaleniowe jest, jaka jest i tego się nie przeskoczy. Była zmniejszana chyba ze trzy razy, podrożały materiały budowlane i kwota jest za mała, trzeba ciąć. Poza tym, to nie jest moment na protesty. Trzeba było protestować wtedy, gdy drogi były planowane. Wszyscy byli informowani, szły listy polecone ze Starostwa Powiatowego w Chełmie do każdego mieszkańca z osobna. Były wywieszane ogłoszenia, nikt nie może powiedzieć, że nie wiedział.
Droga do morza
Mieszkańcy interweniowali w wielu miejscach. W gminie, starostwie, skierowali nawet zawiadomienie do prokuratury. Bez skutku. – Są lepsi i gorsi. Jedni będą jeździć prostą drogą, drudzy naokoło. Z kolei ze starostwa w Chełmie przyszło pismo, że droga do sołtysa wcale nie prowadzi do sołtysa. To gdzie prowadzi, do morza? – denerwuje się Sławomir Sobczuk.
– Wiem o tych donosach. Nic się nie potwierdziło – komentuje sołtys.
W piśmie do mieszkańców Sołectwa Stadarnia ze Starostwa Powiatowego czytamy m.in. „…fakty jednoznacznie wskazują, że zarzuty podniesione przez Państwa w „proteście” są całkowicie bezzasadne (…). W trakcie spotkania ze strony mieszkańców sołectwa Stadarnia padło dodatkowo bardzo wiele krytycznych uwag pod adresem sołtysa i jego sposobu pełnienia tej funkcji, co nie ma związku ze scaleniem gruntów wsi Wojsławice, ale ewidentnie wskazuje na powód złożenia „protestu”, o czym wprost mówiła część z zebranych osób. (…) Starosta chełmski informuje, że są odpowiednie instrumenty prawne do odwołania sołtysa (…) a wszelkie zastrzeżenia do scalenia muszą być podyktowane działaniami podejmowanymi w trakcie i w ramach scalenia, popartymi konkretnymi dowodami, a nie osobistymi animozjami i niesnaskami”.
Krzysztof Janisławski