Mimo tego zakłady przetwórcze pracują na wysokich obrotach, a ich głównym surowcem jest duńska i niemiecka wieprzowina i tego napływu nie można zatrzymać. Chyba że w tych państwach znajdzie się jakiegoś martwego dzika zarażonego afrykańskim pomorem świń. Wiemy, że rolnicy i związkowcy oczekują od tego rządu świńskiego cudu. Ale w tej sytuacji nawet święty Mikołaj nie pomoże. Oczywiście może minister Krzysztof Jurgiel doprowadzić do uruchomienia interwencyjnego skupu półtusz przez Agencję Rezerw Materiałowych. I nie chodzi tutaj tylko o rotację zapasów, ale też o ich powiększenie. Zaś argumentem może być skomplikowana sytuacja polityczna. Wszak nadchodzą bardzo trudne czasy dla ustabilizowanej Europy. Niektórzy eksperci wietrzą nawet konflikt zbrojny na większą skalę i to niekoniecznie na Ukrainie. Jednak uruchomienie wspomnianego skupu, to konieczność wprowadzenia skomplikowanych procedur przetargowych. A to z kolei oznacza jego odwleczenie w czasie. Mimo wszystko trzeba tego rozwiązania spróbować. Jest to ostatnia deska ratunku i może przyczynić się do wywołania odpowiedniego impulsu rynkowego. Powtarzamy jednak: szanse na to są bardzo małe, ale są. Nie ma ich natomiast w przypadku mleczarskiej produkcji. Nadwyżki mleka w proszku oraz masła są bowiem w całej Unii przeogromne. Góry mleka w proszku dosłownie rosną z dnia na dzień. I nic nie da tutaj uruchomienie prywatnego przechowalnictwa, które działa obecnie na zasadzie odroczonej, ale nieuchronnej kary śmierci.
Tak na marginesie: ten mechanizm nie jest też skuteczny w rozładowaniu świńskich kryzysów. Jest oczywiste, że nadwyżki unijnej produkcji mleczarskiej powinny wyjechać poza Unię i trzeba temu pomóc. A może gra idzie w tym kierunku, aby nie pomagać a doprowadzić do tego, aby tylko najsilniejsi przetrwali ów mleczny kryzys. Mówi się, że takie są zamierzenia Komisji Europejskiej i zapewne mlecznej pomocy nie będzie. Jednak gdy zostanie podpisana umowa o wolnym handlu z USA, a w dalszej perspektywie z Nową Zelandią, to nawet najsilniejszym unijnym producentom i przetwórcom mleka mocno zrzedną miny. Bo produkcja mleka w całej Unii będzie tak opłacalna, jak obecnie produkcja wieprzowiny w Polsce.
Jak więc poprawić rolnicze dochody? Można preferować i wspomagać produkcję energii odnawialnej w gospodarstwach – na wzór niemiecki. Można promować sprzedaż bezpośrednią – jak w innych państwach starej Unii. Ale najszybszym i najbardziej skutecznym rozwiązaniem jest dopłata 500 zł do każdego dziecka i do... każdego rolniczego emeryta. Wszak w latach 90. ubiegłego wieku skromne emerytury rolnicze uratowały wiele gospodarstw. Teraz kolej na dzieci.
Z drugiej strony, w tych trudnych czasach bardzo ważne jest nie tylko bezpieczeństwo gwarantowane przez odpowiedni potencjał militarny. Ważne jest też bezpieczeństwo żywnościowe. I z tego prostego faktu unijni, w tym i polscy politycy, powinni wyciągnąć racjonalne wnioski. Gdy nadejdzie zawierucha, to wujek Sam za darmo nas nie wyżywi.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki