Europejskie koncerny samochodowe i nie tylko, mają tam fabryki i za przywożone do nich części do montażu muszą płacić cło. Bruksela spodziewa się, że na porozumieniu ze Wspólnym Rynkiem Południa zyska 4,4 mld euro rocznie zaoszczędzonych na cle. Za sukces producentów samochodów i maszyn dla przemysłu zapłacą rolnicy produkujący wołowinę, bo Mercosur domagał się bezcłowego kontyngentu ok. 200 tys. t. Na dodatek, sami sobie strzelamy w kolano, nakładając na własne rolnictwo liczne ograniczenia i wymogi, których brazylijscy farmerzy nie muszą spełniać.
Produkcja żywca wołowego już nieraz wspomagała budżety borykających się z kryzysami mleczarzy. Warto się pięć razy zastanowić zanim pozwolimy nasze limousiny poświęcić za brazylijskie czy argentyńskie Golfy lub Clio.
A jeśli już jesteśmy przy kryzysach, to trzeba zastanowić się nad sposobami łagodzenia ich skutków. Naszym zdaniem, najprostszą i jedyną skuteczną metodą są wysokie dopłaty bezpośrednie. W Polsce dopłaty bezpośrednie pobiera ok. 1,4 mln gospodarstw. Na rynek produkuje kilkaset tysięcy rolników, a kolejne kilkaset tysięcy wydzierżawia swoje kilka hektarów sąsiadom. Czy nie byłoby lepiej wziąć tych najmniejszych na utrzymanie pomocy społecznej (wzorem 500+ przygotować program „Hektar plus”), a tym, którzy rzeczywiście pracują na roli, podwyższyć dopłaty. W ten sposób uczynimy ich bardziej konkurencyjnymi i zakończymy okres dyskryminacji polskiego rolnictwa, który trwa od 2004 r. To, czym straszą nas teraz niektórzy politycy, czyli Europa dwóch prędkości, w rolnictwie trwa już 14. rok. Mimo zapowiedzi zrównania dopłat po 2013 r. nic takiego nie nastąpiło. Pora z tym skończyć. Jeśli takie decyzje nie zapadną w Brukseli, to powinna podjąć je Warszawa.
Proponowane obecnie przez UE sposoby wychodzenia z kryzysów okazują się w dłuższej perspektywie nieskuteczne. Ostatni kryzys na rynku mleka jest doskonałym przykładem. Bruksela skupując odtłuszczone mleko w proszku ratowała europejskie mleczarstwo, ale i stała się największą na świecie hurtownią tego proszku – ma do sprzedania ok. 400 tys. t surowca, który z tygodnia na tydzień tanieje. Niestety, nikt nie ma pomysłu, co z nim zrobić. Nie można tego przeznaczyć ani na pomoc dla krajów rozwijających się, ani na paszę dla zwierząt, bo wówczas spadłby import śruty sojowej z... Brazylii.
Wisząca nad rynkiem góra proszku ciągnie ceny w dół. Niedawno widzieliśmy w jednym ze sklepów importowany ser gouda po 12,99 zł/kg. Kto kupi polską goudę, która leżała obok po 19,90 zł/kg?
A jeśli jesteśmy przy interwencji na rynkach, to minister Jurgiel postulował w Brukseli przeprowadzenie takowej na rynku wieprzowiny – dopłaty do prywatnego przechowywania, i pomoc finansowa dla producentów. Jeśli z ASF będzie nam szło jak dotychczas, to niedługo nie będzie czego przechowywać ani kogo wspierać. Poczynania związane z ASF krytykuje ostatnio Najwyższa Izba Kontroli. Zresztą nie pierwszy raz. Pamiętamy, że gdy Marek Sawicki wrócił w 2014 r. na stanowisko ministra, jego resort miał zrobić porządek z ASF w kilka tygodni.
Krzysztof Wróblewski
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki