Witam!
Jestem od wielu lat stałym czytelnikiem Waszej gazety i chciałbym się z Wami podzielić kilkoma spostrzeżeniami na temat dyrektywy azotanowej.
Posiadam gospodarstwo o wielkości około 20 ha i utrzymuję ok. 90 szt. opasów. Według Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa jest to 61 DJP. Jestem więc zobligowany do sporządzenia planu nawozowego. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy otrzymałem wyliczenia ilości obornika i gnojowicy produkowanej w moim gospodarstwie. Ilość gnojowicy, którą teoretycznie produkuję, jest względem stanu faktycznego zawyżona o połowę, a po rozdysponowaniu maksymalnych dawek obornika muszę znaleźć „na papierze” chętnego na około 250 ton obornika, którego faktycznie nie posiadam.
No i teraz zaczynają się kombinacje, jak to wszystko upchnąć. Oczywiście papier przyjmie wszystko, ale chyba nie o to chodziło twórcom tej dyrektywy. Poza tym mogę przez cały sezon wegetacyjny zastosować na moje pola 3,2 tony saletry amonowej, bo przecież na okrągło leję tę nieszczęsną gnojowicę, której nie posiadam. Program nie uwzględnia też nawożenia poplonów, które większość rolników wysiewa.
Nasuwa mi się jeszcze jedno spostrzeżenie. Kto przy dzisiejszych cenach nawozów może sobie pozwolić na bezsensowne wyrzucanie pieniędzy na nadmierne nawożenie? Ja nie znam takich rolników.
M. Repeć
*wytłuszczenia pochodzą od redakcji
fot. Pixabay