StoryEditorInterwencja

Manitou na celowniku złodziei

16.08.2017., 16:08h
Do zuchwałych kradzieży sprzętu rolniczego doszło w nocy z 21 na 22 lipca na terenie dwóch oddalonych od siebie o kilka kilometrów miejscowości Raków (gm. Pacyna, pow. gostynińskim, woj. mazowieckie) oraz Jastrzębia (gm. Oporów, pow. kutnowski, woj. łódzkie). W miejscowościach leżących na skrajach dwóch województw i powiatów łupem złodziei padły dwie ładowarki teleskopowe marki Manitou o łącznej wartości około 500 tysięcy złotych.
W gospodarstwie rodziny Żuchniewiczów skradziona została ładowarka Manitou MLT 629 z 2014 r. o wartości około 200 tysięcy złotych, była zamknięta w przejazdowym budynku gospodarczym. Złodzieje około północy pojawili się na terenie posesji. Najprawdopodobniej przeskoczyli ogrodzenie i od strony podwórka dostali się do pomieszczenia gospodarczego. Otworzyli drugie wrota wychodzące poza ogrodzone siedlisko. Wyjechali przez nie poza teren gospodarstwa ładowarką, do której doczepiona była łyżka i zamknęli za sobą drzwi budynku, tym samym nie zostawiając śladów kradzieży.

Rozminęli się ze sprawcami

Gospodarze podejrzewają, że musiało być co najmniej 2 sprawców. Wskazuje na to szczekanie psów w miejscu odległym od miejsca garażowania ładowarki. Najprawdopodobniej ktoś je tam zwabił. Gospodarz słysząc szczekające psy wyszedł z domu, aby sprawdzić co się dzieje, jednak nie zauważył nic podejrzanego. Jak przyznaje jedna z córek rolnika – może dobrze, że tata nie zauważył nic podejrzanego i nie poszedł sprawdzić co się dzieje, ponieważ złodzieje z podwórka zabrali drewniany kołek. Gdyby przyłapał ich na gorącym uczynku, ciężko powiedzieć jakby zareagowali, możliwe że wtedy kołek wylądowałby na głowie taty – powiedziała. Córka Anna tej feralnej nocy spotkała skradzioną ładowarkę na drodze wracając samochodem do domu w odległości kilku kilometrów od gospodarstwa państwa Żuchniewiczów. Prowadząc samochód nie przeszło jej jednak przez myśl, że to może być ich ładowarka, którą właśnie złodzieje oddalają się z rodzinnego gospodarstwa. Dopiero kilkanaście minut po powrocie do domu postanowiła sprawdzić czy sprzęt jest na swoim miejscu. Gdy okazało się, że ładowarki nie ma, zaalarmowała domowników.



Na zdjęciu ładowarka Manitou MLT 735 identyczna jak ta, która została skradziona Włodzimierzowi Grzelakowi. Zastępcza ładowarka została dostarczona w ramach współpracy z firmą Zeppelin Polska Sp. z o.o. po kradzieży ładowarki dostarczonej przez nich 17 lipca 2017 roku

Bezzwłoczne poszukiwania

Kradzież od razu została zgłoszona do gostynińskiej policji, a rodzina na własną rękę kilkoma samochodami przemierzała okoliczne miejscowości w poszukiwaniu ładowarki. Jeden z samochodów udał się w stronę Kutna, w którą to złodzieje „na kołach” oddalali się ładowarką, jednak nie natrafił na nią. Następnego dnia wieczorem poszkodowani otrzymali od znajomej osoby informację, że ich oraz druga skradziona ładowarka były widziane jak jechały „na kołach” w okolicach Kutna. Świadczy to o zuchwałości złodziei, ponieważ Kutno jest oddalone o ponad 20 kilometrów od miejscowości, w których dopuszczono się kradzieży. W wielu przypadkach kradzieży sprzętu rolniczego sprawcy czekali w niedużej odległości od okradanego gospodarstwa z lawetą, na którą ładowane były maszyny, aby szybko i niepostrzeżenie oddalić się z miejsca zdarzenia. W tym przypadku było inaczej, mimo to nie udało się ująć sprawców i odzyskać skradzionego sprzętu. Gostynińska policja pojawiła się w gospodarstwie po kilkudziesięciu minutach od zgłoszenia kradzieży. Rodzina Żuchniewiczów nagłaśniała sprawę kradzieży w Internecie poprzez portale społecznościowe, jednak to również nie przyniosło oczekiwanych efektów.

Paweł Żuchniewicz ubolewa nad stratą drogiego i dobrze sprawującego się w gospodarstwie sprzętu. – Ładowarka była w ciągłym użyciu, takiej wielkości maszyna była idealna dla naszego gospodarstwa. Służyła do usuwania obornika, napełniania paszowozu oraz zwożenia bel z pól – przyznał gospodarz. Złodzieje wybrali najgorszy możliwy moment dla rolnika, tuż przed żniwami, podczas których ładowarka będzie potrzebna do zwożenia bel słomy.

„Spod stempla” w ręce złodziei

Tej samej nocy z 21 na 22 lipca złodzieje udali się do gospodarstwa Włodzimierza i Katarzyny Grzelaków w miejscowości Jastrzębia (gmina Oporów, powiat kutnowski, województwo łódzkie). Prowadzone przez nich 40-hektarowe gospodarstwo nastawione jest na produkcję roślinną. Uprawiają pszenicę, rzepak, kukurydzę, proso. Prowadzą również firmę handlową zajmującą się skupem zbóż, to głównie w niej wykorzystanie miała skradziona ładowarka Manitou MLT 735 z 2017 roku.



Paweł Żuchniewicz z żoną Aleksandrą, córkami Anną i Katarzyną oraz ich rodzinami w miejscowości Raków w gm. Oporów prowadzi 80-hektarowe gospodarstwo rolne ukierunkowane na produkcję mleczną. Posiadane przez nich stado liczy około 200 sztuk bydła, z czego ponad 100 stanowią krowy mleczne. Biały surowiec dostarczany jest do OSM w Łowiczu w liczbie około 800 tys. l rocznie


Skradziona została praktycznie nowa ładowarka, która trafiła do państwa Grzelaków w poniedziałek 17 lipca. Był to już drugi sprzęt marki Manitou, który miał być przez nich użytkowany. Cztery lata temu zdecydowali się na zakup ładowarki Manitou MT 835. Sprzęt spełniał stawiane wymagania, dlatego zdecydowali, że przed tegorocznym sezonem skupu zbóż zakupiona zostanie nowa ładowarka Manitou. Przy dostarczeniu nowego sprzętu firma zabrała dotychczas znajdującą się w gospodarstwie ładowarkę w celu wykonania wymiany wyeksploatowanych przez okres użytkowania części i przygotowania jej do sezonu. Ciężko stwierdzić czy złodzieje planowali kradzież użytkowanej wcześniej ładowarki czy nowy sprzęt został przez nich upatrzony. W każdym razie łupem padła nowa ładowarka Manitou MLT 735 o wartości około 265 tysięcy złotych netto, która posiadała jeszcze folię zabezpieczającą siedzisko operatora.

Monitoring oraz solidne wrota

Na terenie posesji, z której skradziona została ładowarka, znajduje się monitoring. Tej feralnej nocyz 21 na 22 lipca utrzymywała się gęsta mgła, przez którą na nagraniach z monitoringu można zobaczyć tylko postać mężczyzny, natomiast nie jest możliwe wskazanie żadnych szczegółowych cech czy rysopisu sprawcy. Na nagraniach widoczna jest tylko jedna osoba. Według zapisów z kamer, pierwsze ślady złodzieja zostały zarejestrowane przed godziną pierwszą w nocy, wtedy to widać światła latarki. Dostał się on na teren podwórza po rozcięciu siatki ogrodzeniowej w tylnej części posesji, od strony plantacji kukurydzy należącej do państwa Grzelaków. Kolejną przeszkodą, jaką sprawca musiał sforsować, aby dostać się do ładowarki były solidne wrota. Za pomocą metalowego narzędzia uszkodził drzwi znajdujące się we wrotach budynku magazynowo-składowego, w którym zaparkowana była ładowarka i dostał się do środka. O 1:17 sprawca udał się w kierunku domu znajdującego się na posesji, aby sprawdzić, jeszcze przed kradzieżą, czy w domu nie świeci się światło i czy domownicy śpią. Po czym za pomocą elektrycznego mechanizmu odsunął wrota. O godzinie 1:40 wyjechał ładowarką przez boczną bramę, która prowadziła z podwórka w pole kukurydzy. Zbiegając z miejsca kradzieży sprawca wjechał do rowu w miejscowości Oporów oddalonej o 2 kilometry od gospodarstwa państwa Grzelaków i zgubił niezabezpieczoną łyżkę ładowarki.

Dwadzieścia tysięcy nagrody


Włodzimierz Grzelak jest zdeterminowany, aby skradziona ładowarka się odnalazła. W tym celu zamieścił w Internecie wiadomość o kradzieży ładowarki oraz informację, że dla osoby, która odnajdzie ładowarkę lub wskaże sprawców kradzieży przewidział nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych. – To duża kwota, ale jeśli ładowarka się znajdzie, to się opłaci. Na pewno słowa dotrzymam i pieniądze wypłacę osobie, która rozwiąże tę sprawę – oświadczył. Jak podkreśla, jest to pierwsza kradzież, jaka kiedykolwiek miała miejsce. – Nikt mi do tej pory niczego nie ukradł, posesja jest ogrodzona, monitorowana, a jednak kradzież była możliwa – dodał.



Naprawione drzwi zabezpieczające dostęp do skradzionej ładowarki. Mimo solidnej konstrukcji nie stanowiły przeszkody dla sprawcy



Opisane powyżej kradzieże nie są jedynymi, jakie w ostatnim okresie miały miejsce w centralnej Polsce. W ostatnich miesiącach były też inne kradzieże sprzętu rolniczego, w tym przede wszystkim ładowarek teleskopowych. Niektórzy, z którymi rozmawialiśmy, próbują łączyć te zdarzenia i mówią, że mamy do czynienia z gangiem lub szajką zajmującą się kradzieżą sprzętu rolniczego. Policja nie zdradza szczegółów, w otrzymanym oświadczeniu zostaliśmy poinformowani jedynie, że zbierany jest materiał dowodowy i przesłuchiwani świadkowie.

Łakomy kąsek


Ładowarki teleskopowe są idealnym łupem dla złodziei z kilku powodów. Najważniejsza jest na pewno wartość ładowarek, w dwóch opisanych powyżej przypadkach wartość skradzionego sprzętu to niebagatelna kwota 500 tysięcy złotych. Dla przykładu, aby łupem złodziei miały paść 2 samochody osobowe podobnej wartości, to złodzieje musieliby przebić się przez szereg systemów bezpieczeństwa i alarmowych, które dla większości przestępców są zaporą nie do przejścia. W przypadku sprzętu rolniczego, w tym ładowarek teleskopowych, takich przeszkód dla złodziei nie ma. W 99% przypadków mechanizmy zabezpieczeń rozruchu pojazdów są bardzo proste i nie stanowią przeszkody dla złodziei. Często jednym kluczykiem można bez problemu uruchomić kilka maszyn od jednego producenta. Czasami jednak i tego złodzieje nie potrzebują wiedzieć, ponieważ dość powszechną praktyką na polskiej wsi jest to, że kluczyki do maszyny znajdują się w stacyjce. Rolnicy wychodzą z założenia, że garażowany sprzęt na ogrodzonej posesji, której pilnują psy jest bezpieczny i nie ma potrzeby wyjmowania kluczyków, czy też zamykania kabin, co rodzi dodatkowy obowiązek pamiętania o tym, aby zabrać ze sobą kluczyk, gdy idzie się skorzystać z maszyny. Niestety, złodzieje starają się pokazać rolnikom, że ich dobytek nie jest bezpieczny.

Kolejnym aspektem kradzieży ładowarek jest to, że nie są one rejestrowane tak jak ciągniki rolnicze, a zatem ich identyfikacja jest trudniejsza niż w przypadku ciągników. Wynika to z tego, że ładowarki często wykorzystywane są tylko w wewnątrz gospodarstwa. Nawet jeśli rolnik musi przemieszczać się ładowarką po drogach publicznych, to do tego wystarcza wykupienie polisy OC dla tego pojazdu.



Sprawca kradzieży rozciął siatkę ogrodzeniową, aby dostać się na posesję państwa Grzelaków


Nie bez znaczenia jest również to, jak szerokie jest wykorzystanie ładowarek w gospodarstwie. Złodzieje wykorzystując ten fakt nie mają zatem problemu z ich spieniężeniem.

Apelujemy o zabezpieczenie swojego mienia przed złodziejami, w przypadku posiadania informacji na temat skradzionego sprzętu prosimy o kontakt z policją.

Mateusz Rutkowski
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
31. październik 2024 10:37