List otwarty do Premiera M. Morawieckiego
Szanowny Panie Premierze,
Od dłuższego czasu obserwuję, ile dobra czynicie dla Polski. Dziękuję, że obniżyliście wiek emerytalny. Jestem na wcześniejszej emeryturze rolniczej. Przed obniżeniem wieku emerytalnego otrzymywałam 670 zł emerytury, teraz dostaję 850 zł.
Mam jeszcze jedną sprawę. Matki nigdzie niepracujące otrzymają emeryturę za wychowanie dzieci, tzw. 4+. Niech tak będzie. Matki pracujące ubezpieczone w ZUS po urodzeniu dziecka miały prawo do urlopu macierzyńskiego i wychowawczego. A co powie Pan Premier matkom-rolniczkom, które pracowały bez żadnych urlopów? Jestem przykładem takiej matki. Przez 35 lat pracowałam w gospodarstwie. Przez cały czas płaciłam składki na ubezpieczenie rolnicze. Każdy, kto choć trochę zna wieś, przyzna, że rolniczka wychowująca dzieci pracuje na dwa etaty. Wychowałam pięcioro dzieci. Często musiałam je zabierać ze sobą do obrządku na podwórku. A nocą było pranie i prasowanie pieluch.
Takie matki żadnego wsparcia od Państwa nie otrzymały. Nie zostałyśmy zauważone przez rząd polski. Cieszę się, że wszystkie moje dzieci mają wyższe wykształcenie, że są wspaniałymi ludźmi. Czekam tylko, czy będę doceniona przez władze Polski przy kolejnych rozdaniach...
Emerytka, czytelniczka „Tygodnika Poradnika Rolniczego”
(nazwisko i adres znane redakcji)
***
Zwracam się z prośbą do redakcji „Tygodnika Poradnika Rolniczego” o poruszenie na łamach tematu matczynych emerytur. PiS wcześniej obiecał, że matki, które wychowały czworo i więcej dzieci, dostaną dodatek do emerytury. Słyszałam to w telewizji. Teraz dowiaduję się, że pieniądze dostaną kobiety, które nigdy nie pracowały, chociaż dzieci rosły i mogły przecież iść do pracy. Wiem, że są różne sytuacje życiowe i że takiej matce należy się emerytura, ale dlaczego nie dotyczy to wszystkich?
Wychowałam siedmioro dzieci, jednocześnie ciężko pracując w polu i w domu od świtu do nocy, do tego z olbrzymim brzuchem. Musiałam wtedy doić ręcznie 8 krów. Płaciłam składki na KRUS przez 40 lat. Okazuje się, że takim matkom jak ja nic się nie należy. Gdzie tu jest prawo i sprawiedliwość? Widzę, że PiS popiera nieróbstwo. Niech ktoś wyżyje za te 800 zł emerytury rolniczej. Dorabialiśmy się z mężem od podstaw. Zaczynaliśmy od 3 ha. Budowaliśmy obory, kupowaliśmy ziemię, ciągniki, sprzęt – wszystko za kredyty. Mogłabym napisać książkę o swoim życiu w kilku tomach. I taką mam zapłatę od obecnego rządu.
Czytelniczka z woj. mazowieckiego
(nazwisko i adres znane redakcji)
Wzburzenie matek-rolniczek jest całkowicie zrozumiałe.
To przecież one rodziły i wychowywały więcej dzieci niż kobiety z miasta, przez wiele lat były pozbawione jakichkolwiek świadczeń pieniężnych wiążących się z macierzyństwem, a także dostępu do żłobków i przedszkoli. Tak jak napisały nasze Czytelniczki, wychowywanie dzieci kobiety ze wsi musiały łączyć z ciężką pracą w polu i w zagrodzie. Niestety, w myśl ustawy z 31 stycznia br. o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym, nie dostaną żadnej rekompensaty za swój trud. Mogą natomiast liczyć na nią kobiety, które nie przepracowały ani jednego dnia albo pracowały zbyt krótko, by otrzymać emeryturę w najniższej wysokości. Trudno to nazwać sprawiedliwym rozwiązaniem. Nic dziwnego, że nasze Czytelniczki są ogromnie rozgoryczone. Z ich wypowiedzi płynie jeden wniosek: jeśli doceniać matki za urodzenie i wychowanie licznego potomstwa, to wszystkie, bez dzielenia ich na lepsze i gorsze.
Alicja Moroz