Więcej, nadal krzywdzi rolniczy stan. Tutaj nie trzeba wymyślać prochu ani prowadzić politycznych debat. Bowiem jedynym sprawiedliwym wyjściem będzie powrót do starych rozwiązań, kiedy kobiety przechodziły na emeryturę z KRUS w wieku 55 lat a mężczyźni po 60. roku życia.
Jeszcze niedawno, pracownik ubezpieczony w ZUS, przechodził na emeryturę w wieku około 61–62 lat, czyli po 36–42 latach pracy. To przeważnie mieszkaniec większego lub mniejszego miasta, mający za rogiem przychodnię lekarską, centrum handlowe czy szkołę. Mieszkaniec wsi z takich udogodnień nigdy nie mógł skorzystać. Mimo 40 lat PRL, 26 lat od transformacji i 13 lat w Unii Europejskiej, wieś pozostaje „daleko od szosy”. Na wsi ciągle pracuje się ciężej i żyje się trudniej niż w mieście. Mimo tego, poprzedni rząd chciał wiek emerytalny dla kobiet przedłużyć do 67 lat, tak aby marną emeryturę z KRUS otrzymywały po przepracowaniu w gospodarstwie 50–55 lat, czyli kilkunastu lat dłużej niż w systemie ZUS.
W obecnym parlamencie niemal nie ma rolników. Nawet w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi można ich policzyć na palcach dwóch rąk, z tego połowa to rolnicy z nazwy, właściciele kilkuhektarowych gospodarstw. Prawo i Sprawiedliwość musi pamiętać, czyje głosy wyniosły tę partię do władzy. My będziemy to nieustannie przypominać. Wzywamy więc izby rolnicze i pozostałe organizacje zrzeszające rolników do wywierania nacisku na rządzących, aby zmienili ustawę o wieku emerytalnym rolników. Skoro budżet albo ustawę deubekizacyjną można uchwalić błyskawicznie i to w sali zastępczej sejmu, to chyba nie powinno być przeszkód, aby sprawiedliwy wiek emerytalny sprawnie wprowadzić w cywilizowanych warunkach. Jest to też test dla innych partii politycznych, też tych pozaparlamentarnych. Myślimy tutaj o lewicy. Wszak w 2018 roku będą wybory samorządowe, a rok później parlamentarne. I znowu zacznie się walka o rolnicze głosy. A my wówczas przypomnimy kto się zachował przyzwoicie w kwestii rolniczych emerytur. Pamiętajmy, że te emerytury mają nieprzyzwoicie niski wymiar i bynajmniej budżetu państwa nie rozwalą. A wydawane są w prawie 100 procentach na lekarstwa bo praca od 12 roku życia niszczy zdrowie. Przypominam o tym politykom, szczególnie z Prawa i Sprawiedliwości, bowiem moc jest z nimi.
Paweł Kuroczycki
Krzysztof Wróblewski