Jeden z Czytelników z Wielkopolski powiedział ostro – to rolnicy do Sejmu wybrali Sawickiego i teraz mają za swoje. Nie ma jednak mowy, żeby minister Marek Sawicki stracił posadę. Mimo że taki postulat pada na każdym proteście – nawet takim zorganizowanym na dziko, to znaczy na takim, który kojarzy się nie tylko ze Sławomirem Izdebskim, ale też i z innymi liderami ruchu związkowego. Jak np. protest w Piątnicy, do którego doszło 19 lutego. Jednym z organizatorów tego protestu był członek rady nadzorczej OSM Piątnica, której, jak wiadomo, przewodniczy Krzysztof Banach – wiceprezydent Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, uchodzący za zaufanego człowieka ministra Sawickiego. Minister Sawicki nie straci posady, bo jest dobrym ministrem rolnictwa – powiedziała jednoznacznie Małgorzata Kidawa-Błońska – rzecznik prasowy rządu Ewy Kopacz. Bo z punktu widzenia premier Ewy Kopacz tak właśnie jest. To minister Marek Sawicki skutecznie spacyfikował rolnicze protesty. To on naopowiadał w różnych Polsatach i TVN-ach oraz w telewizji publicznej, jakie to miliardy idą na polskie rolnictwo i jakie jeszcze pójdą. Zrobił to tak umiejętnie, że opowieści premiera Tuska o Polsce jako zielonej wyspie na oceanie kryzysu, wydają się bajką z tysiąca i jednej nocy. To on pomniejszył znaczenie protestów twierdząc, że prawie wszystkie postulaty niezadowolonych zostały zrealizowane albo są w trakcie realizacji oraz skutecznie ośmieszył postacie większości protestujących liderów. A ile naopowiadał o swoich skutecznych działaniach w Brukseli na rzecz polskiej wsi.
Wspomniane protesty sprawiły, że w szeroko pojętej ludowej rodzinie doszło do cudu i to takiego, którego nikt się nie spodziewał. Protesty zorganizowane przez Sławomira Izdebskiego z rolniczego OPZZ oraz niektóre wypowiedzi tego lidera i związanych z nim osób, były zapewne katalizatorem procesu pojednania dwóch nieprzejednanych przeciwników: ministra Marka Sawickiego oraz prezesa Władysława Serafina – kierującego Krajowym Związkiem Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Jak pamiętamy, poróżniły ich treści zawarte na tzw. taśmach Serafina. Chyba jednak te treści były mało warte albo po prostu prawdziwe aż do bólu i dlatego nie mogą być powodem obrazy. Najwyższy czas, aby władze PSL zrehabilitowały prezesa Serafina i ponownie zapewniły mu miejsce w ścisłym kierownictwie Stronnictwa. Jako że PSL wygrało sprawę w Sądzie Najwyższym o zwrot dotacji, którą wypłaca budżet państwa z racji finasowania partii politycznych, to będzie miało środki na finansowe wsparcie Kółek. Bo te z takich dotacji nie korzystają. Prezes PSL Janusz Piechociński powinien mieć to na względzie. Wszak nie tak dawno uczestniczył w posiedzeniu prezydium Kółek i zapewne zapoznał się z problemami tej organizacji. Kierowane przez prezesa Władysława Serafina Kółka gwałtownie potrzebują środków, aby móc realizować swoje statutowe zadania.
Krzysztof Wróblewski