Z prośbą o interwencję zwrócili się do nas rolnicy ze wsi Zawada Górna. Od roku nadrabiają dziesiątki kilometrów, by dojechać do swoich łąk po drugiej stronie kanału – po tym jak zawaliła się kładka. Gospodarze są bezsilni, gdyż miesiące interwencji w urzędach i ministerstwach spełzły na niczym. Ich wzburzenie jest tym większe, że most na kanale nie rozpadł się ze starości, a z winy firmy wynajętej przez Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Łodzi.
Traktor w rzece
– Most został zniszczony 27 sierpnia ubiegłego roku przez operatora firmy z Poddębic, która została wynajęta przez Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Łodzi do wykoszenia brzegów kanału – mówi Sławomir Horna, właściciel 10-hektarowego gospodarstwa w Zawadzie Górnej. – Świadkiem zdarzenia był mój sąsiad, który pracował po drugiej stronie kanału. Widział, jak na most wjechał ciężki john deere serii 6 z ładowaczem czołowym i kosiarką, po czym razem z kładką runął do wody. Wyciągnęli ciągnik i to co zostało z mostu, ale nowej kładki już nie położyli.
Gospodarz wspomina, że most nie był stary. Został zbudowany w końcu lat 80. ubiegłego wieku przez Wojewódzki Wydział Rzek i Melioracji w Płocku. Drewniana kładka leżała na stalowych belkach, ale tregry miały przekrój tylko 12 mm, bo wtedy szczytem marzeń rolnika był własny ursus czy zetor. Rolnicy zdają sobie sprawę z niewielkiej nośności tych mostów i nadal jeżdżą ursusami. Tymczasem operator z Poddębic wcale się nad tym nie zastanawiał.
– Od razu zgłosiliśmy wypadek do wójta i do spółki wodnej w Łęczycy. Spółka rozłożyła ręce, bo utrzymanie mostu nie leży w jej kompetencjach. Wójt obiecał pomoc, ale na głowie miał wybory, w których mu się nie powiodło. Nowy wójt od 9 miesięcy usiłuje ruszyć sprawę z miejsca, ale bez efektów – ubolewa gospodarz z Zawady.
Rolnikom sprawa wydaje się prosta: niech most naprawi ten, kto go zniszczył.
– Z tego mostu korzystało kilkunastu rolników z kilku wsi – dodaje Mirosław Rzepkowski, inny rolnik z Zawady. – To hodowcy bydła mlecznego, którzy nad kanałem mają użytki zielone. Wszyscy pobierają dopłaty rolno-środowiskowe, bo to obszary „Natura 2000”. Umowy z Agencją nakładają na nas obowiązki i terminy dotyczące utrzymania tych terenów. Każdy z nas musi nadrabiać minimum 10 km w jedną stronę, by dojechać na łąkę. Kto nam zwróci koszty paliwa i za stracony czas? Ja mam za kanałem 2 ha łąki, a z powodu suszy zielonki zebrałem niewiele. Jeśli zrobić bilans, okaże się że sporo dopłacam do tego interesu. Potrzebuję paszy dla bydła, ale nie za taką cenę!
Mirosław Rzepkowski to właściciel ponad 20-hektarowego gospodarstwa i stada 17 dojnych krów. Mleko dostarcza do OSM w Kole. Jego sąsiad Sławomir Horna ma oborę na 12 dojnych krów, a mleko odstawia do SM „Jogo” w Łodzi. Za kanałem ma 56 arów łąki.
Listy na Berdyczów
– Zwracaliśmy się już o pomoc do wszelkich osób i urzędów. Rezultat zawsze jest ten sam – cytują nam ustępy ustaw, ale nie wiedzą, jak zgodnie z nimi rozwiązać problem – skarży się Sławomir Horna.
Gdy kładki nie odbudowano do końca ub.r., rolnicy spróbowali wziąć sprawę we własne ręce. W styczniu Mirosław Rzepkowski wystosował do Terenowego Inspektoratu WZMiUW w Poddębicach pismo. Szczegółowo opisał w nim zdarzenie, w wyniku którego doszło do zarwania mostu. Wskazał w nim winnych i domagał się naprawienia szkody.
Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych odpowiedział, iż na mocy umowy to wykonawca odpowiada za szkody wyrządzone w trakcie zleconych robót. Przyznał, że prawa właścicielskie do kanału ma Marszałek Województwa Łódzkiego, a WZMiUW realizuje powierzone przez marszałka zadania. Uchyla się jednak od odpowiedzialności za stan i utrzymanie mostu, gdyż jest to „most rolniczy usytuowany poza istniejącymi ciągami dróg dojazdowych, niezbędnych do właściwego użytkowania obszarów zmeliorowanych”. Ponieważ most nie znajduje się w ciągu żadnej drogi, tylko na prywatnych gruntach i służy wyłącznie ich właścicielom, jego utrzymanie nie należy do zadań WZMiUW – czytamy w odpowiedzi Zarządu. Stanowisko to podzielił również Urząd Marszałkowski, do którego zwrócił się Mirosław Rzepkowski. Podobnej odpowiedzi doczekał się sołtys Zawady Piotr Tomassy, który wiosną br. podjął kolejną interwencję.
– Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych odpisał, że wyboru wykonawcy robót na kanale dokonał „z wszelką starannością”, więc odpowiedzialność za szkody ponosi wyłącznie ta firma – mówi sołtys. – A ponieważ most znajduje się poza obszarem terenów zmeliorowanych i poza ciągiem dróg dojazdowych, niezbędnych do właściwego użytkowania terenów zmeliorowanych oraz utrzymania urządzeń wodnych, to nie mają tu zastosowania zapisy ustawy Prawo wodne, które musi realizować WZMiUW w imieniu marszałka. Jednym słowem – każą nam pisać na Berdyczów!
Sytuacja jest kuriozalna. Zarząd Melioracji przyznaje, że zlecił firmie roboty, a ona wyrządziła szkodę. Firma nie chce naprawić, a rolnicy nie są właścicielami mostu, więc nie mogą pociągnąć jej do odpowiedzialności. Powinien to zrobić właściciel, ale ani Urząd Marszałkowski ani WZMiUW właścicielem mostu się nie czują. W dodatku sołtys dowiedział się, że firma, która zawaliła kładkę, nie była ubezpieczona. Inwestor twierdzi, że wybrał starannie wykonawcę, a nie sprawdził nawet, czy ma polisę! Teraz firma winę zwala na WZMiUW, bo przy mostach nie ma znaków informujących o nośności, a zleceniodawca nie uprzedził go o złym stanie technicznym budowli.
Związane ręce
– Chcieliśmy pomóc w odbudowie mostu, ale to wykraczałoby poza zadania gminy. Gdybyśmy wydali na ten cel jakieś środki, mielibyśmy na karku Regionalną Izbę Obrachunkową i wójt odpowiadałby za złamanie dyscypliny finansowej – uważa przewodniczący Rady Gminy Łęczyca Włodzimierz Starzyński. – Poza tym jeśli most odtworzyłaby gmina, zostałby on potraktowany jak samowola budowlana. Gmina nie jest ani właścicielem mostu, ani też zarządcą kanału. Taka budowla wymaga przecież dokumentacji technicznej, stosu pozwoleń i zgody na użytkowanie. Inwestor ponosi odpowiedzialność za jej stan, również za skutki ewentualnych wypadków.
Przewodniczący przyznaje, że rolnicy chcieli sami położyć nową kładkę, ale szczerze im to odradził. Skalkulowali, że budowa kosztowałaby ich kilka tysięcy złotych, ale nie wzięli pod uwagę, że zalegalizowanie samowoli może ich kosztować nawet 100 tys. zł, a równie dobrze mogą otrzymać nakaz rozbiórki.
– W mojej opinii problem wynika z faktu, iż nie uporządkowano należycie stosunków własnościowych – wyjaśnia Włodzimierz Starzyński. – W PRL władze nie przywiązywały do tego wagi. Teraz Urząd Marszałkowski nie wie, co z tym fantem zrobić. Według mnie, z map jasno wynika, że mosty wcale nie znajdują się na gruntach prywatnych. Po obu stronach kanału biegnie bowiem pas ziemi, na który właściciele przyległych gruntów nie dostają już dopłat. Ta ziemia należy do właściciela kanału, który musi mieć dostęp do brzegów, choćby po to, by je wykosić. Argumentacja marszałka i WZMiUW jest błędna, bo mosty choć leżą poza granicą terenów zmeliorowanych, służą rolnikom również „do właściwego użytkowania terenów zmeliorowanych”. Po drugie, sprawa rolników z Zawady pokazuje, że z mostów tych korzysta również WZMiUW, prowadząc prace utrzymaniowe na kanale.
– Wojewoda Łódzki przyznał nam rację i wskazał, iż to marszałek odpowiada za stan mostów rolniczych – dodaje przewodniczący gminnej rady. – Zarówno marszałek, jak i Zarząd Melioracji kurczowo trzymają się jednak własnej interpretacji Prawa wodnego. Tu już bowiem nie chodzi o rozstrzygnięcie, kto ma odbudować jeden zarwany most. Takich mostów tylko w tej okolicy jest kilkanaście, z czego dziesięć poza ciągami dróg dojazdowych. Wszystkie z tych dziesięciu są w kiepskim stanie i wymagają remontu. Jeśli Zarząd Melioracji przyzna się do jednego, będzie musiał zadbać o wszystkie. Podobne problemy z mostami na rzece Zian mają też rolnicy z sąsiedniej gminy Góra Świętej Małgorzaty. A ile takich mostów jest w całym województwie?
Zdaniem resortów
W imieniu rolników z gminy Łęczyca i gminy Góra Świętej Małgorzaty interweniował w ministerstwach rolnictwa i środowiska senator Przemysław Błaszczyk. Domagał się jednoznacznej interpretacji przepisów i wskazania, kto pełni nadzór właścicielski nad mostami rolniczymi. Jak łatwo się domyślić, senator nie doczekał się klarownej odpowiedzi. Resort rolnictwa podziela stanowisko Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Łodzi. Z pisma dowiadujemy się jednak, że WZMiUW w Łodzi wystosował pismo do starostów powiatów województwa, w którym wskazał na potrzebę „współdziałania celem rozwiązania zaistniałych problemów”. Priorytetem w owej współpracy ma być uregulowanie stanu prawnego budowli komunikacyjnych na rzekach i kanałach. Do starostów w świetle Prawa wodnego należy bowiem gospodarowanie „innym mieniem związanym z gospodarką wodną”, a za takie WZMiUW postanowił uznać rolnicze kładki. Resort środowiska uznał, że za utrzymanie mostów rolniczych może odpowiadać marszałek województwa, pod warunkiem że budowle te znajdują się w ewidencji budowli komunikacyjnych, którą marszałek winien prowadzić obok ewidencji gruntów zmeliorowanych, wód i urządzeń melioracyjnych. Czy Marszałek Województwa Łódzkiego taką ewidencję prowadzi i czy rolnicze mosty spod Łęczycy się w niej znajdują? Zwróciliśmy się z pytaniami w tej sprawie do WZMiUW oraz Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi, do firmy, która zniszczyła most, a także do resortów środowiska i rolnictwa oraz wójta gminy Łęczyca. Gdy uzyskamy odpowiedzi – wrócimy do tematu.
Mijają miesiące, betonowe przyczółki mostu zarosły już sitowiem i trzciną, na licznikach ciągników przybywa motogodzin i rośnie góra urzędowych papierów. Ubywa natomiast paliwa w zbiornikach ciągników i pieniędzy w kieszeniach rolników...
Grzegorz Tomczyk