Sejm przyjął ustawę wprowadzającą dotacje krowa plus i świnia plus
We wtorek 21 stycznia 2020 roku odbyła się sejmowa Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jednym z głównych punktów było rozpatrzenie pomysłu wprowadzenia dotacji „krowa plus” i „świnia plus”.Robert Telus (PiS), przewodniczący Komisji Rolnictwa, zaapelował o sprawną pracę nad projektem ustawy, aby rolnicy mogli składać wnioski o te dotacje już od 15 marca 2020 roku.
Apel potraktowano poważnie i już w czwartek 23 stycznia 2020 roku cały sejm przyjął nowe prawo. Za wprowadzeniem dotacji za podwyższony dobrostan opowiedziało się 439 posłów. Co ciekawe projektu nie poprało 8 posłów Konfederacji: 5 wstrzymało się, a 3 było przeciw.
Dotacje w dwóch wariantach dobrostanu świń i w trzech wariantach dla dobrostanu bydła
– Mamy nadzieję, że proponowane rozwiązania zrekompensują rolnikom ponoszone koszty i ewentualne utracone dochody z tytułu realizacji podwyższonych standardów – mówił Ryszard Kamiński, wiceminister rolnictwa, który od niedawna pracuje w resorcie bowiem przed objęciem ministerialnej funkcji był dyrektorem Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.
Wiceminister Ryszard Kamiński przypomniał, że dopłaty będą realizowane w dwóch pakietach: dobrostan krów i dobrostan świń. Rolnicy utrzymujący krowy będą mogli otrzymać dotacje w ramach 3 wariantów: za wypas krów mlecznych, za zwiększenie o 20% powierzchni bytowej dla krów utrzymywanych w oborach wolnostanowiskowych oraz do krów mamek bydła mięsnego za umożliwienie dostępu do wybiegów – także w sezonie zimowym.
50 mln euro na dotacje krowa plus i świnia plus. Ile gospodarstw może je otrzymać?
– Rolnicy będą mogli z tych programów korzystać w cyklu rocznym z możliwością kontynuacji w kolejnych latach. Z PROW 2014–2020 przeznaczymy na ten cel około 50 mln euro – zapewniał wiceminister. – Jest to kwota, która będzie do dyspozycji rolników w tym i w 2021 roku – stwierdził Ryszard Kamiński.
Ministerstwo szacuje, że z tych dotacji skorzysta około 65 tys. gospodarstw – mlecznych i trzodziarskich.
– Ten program jest dedykowany raczej dla mniejszych gospodarstw, które mają mniejszą obsadę i one niejako na wejściu już spełniają te podwyższone normy. Ale czy są jakieś limity określające, od jakiej liczby krów czy świń będzie wypłacana ta pomoc. Bo może się zdarzyć tak, że mogą powstać wyspecjalizowane fermy pod te działania? – dopytywał się poseł Maciej Górski z PiS.
Przedstawiciel rządu zapewnił, że jak na razie nie przewidziano żadnych mechanizmów ograniczających, gdyż władza chce sprawdzić, jakie będzie zainteresowanie tym tematem.
Poseł Tomasz Aniśko (KO) oraz Maciej Górski proponowali również, aby mięso czy mleko pozyskiwane z gospodarstw realizujących program podwyższonego dobrostanu było specjalnie oznaczane.
Jak ma wyglądać ubieganie się o dotacje „krowa plus” i „świnia plus” w praktyce?
Wiceminister przedstawił też jak ma wyglądać realizacja tych dotacji, jeśli rolnik je wybierze.
W pierwszej kolejności gospodarz musi w aplikacji do składania wniosków zaznaczyć, że będzie ubiegać się o dopłaty „krowa plus” lub „świnia plus”.
Następnie do jego gospodarstwa przyjedzie doradca rolniczy i sporządzi plan realizacji podwyższonego dobrostanu.
– Praca doradcy będzie się wiązała z wymierzeniem obory, a w przypadku chlewni doradcy muszą pamiętać o bioasekuracji. Już rozpoczęły się szkolenia dla doradców rolniczych, aby do 15 marca byli oni przeszkoleni i uzyskają odpowiednie świadectwa – mówi minister.
Nawet 1 tys. złotych dla doradcy rolniczego za plan podwyższonego dobrostanu
Co istotne, za taki plan rolnik będzie musiał zapłacić, jak podaje resort rolnictwa może to być maksymalnie do 1 tys. złotych. Warto także pamiętać, że rolnik może ubiegać się o zwrot pieniędzy wyłożonych na plan.
– Jeśli doradcy dostaną po 1000 złotych za gospodarstwo, a rząd przewiduje, że z tych dopłat skorzysta 65 tys. gospodarstw, to tak naprawdę niemal 1/3 budżetu tego programu pójdzie na biurokrację, a nie dla rolników – zauważyła Dorota Niedziela, posłanka PO i wiceprzewodnicząca komisji.
Ostatecznie komisja przyjęła projekt ustawy i przekazała do dalszych prac, tak aby wnioski o dopłaty do podwyższonego dobrostanu mogły być przyjmowane przez ARiMR od 15 marca.
Sprawa Bielmleku podczas komisji rolnictwa
– Na sali są także rolnicy, którzy chcą przedstawić swoje problemy, więc proponuję poszerzyć obrady o wysłuchanie ich – zaproponował Robert Telus (PiS), a wszyscy posłowie na taki warunek przystali. Dzięki temu na posiedzeniu komisji rozmawiano o sytuacji Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek z Bielska Podlaskiego.
– Trwamy w zawieszeniu, bo w październiku 2019 roku wierzyciele złożyli wniosek o upadłość spółdzielni. Z kolei zarząd spółdzielni złożył do sądu wniosek o restrukturyzację. Czekamy na decyzję sądu i nie wiemy czy czeka nas upadłość czy restrukturyzacja – tłumaczyła Monika Łęczycka – rolniczka z tej spółdzielni.
Monika Łęczycka poinformowała również, że najbardziej krzywdzący dla nich moment miał miejsce 26 czerwca 2018 r., tuż przed objęciem ministerialnego stanowiska przez Tadeusza Romańczuka. Wówczas to 5-osobowa rada nadzorcza (chyba Walne? – przyp. redakcji), bez żadnych konsultacji z członkami spółdzielni, których wówczas Bielmlek miał ok. 930, udzieliła zgody zarządowi na zaciągnięcie kredytu do wysokości 150 mln zł. Chwilę później, 29 czerwca 2018 roku Nadzwyczajne Zebranie Przedstawicieli podniosło udziały z 50 do 100 tys. zł, dzięki czemu zwiększono „majątek własny” do 93 mln zł (nie tak dawno te udziały obniżono do wysokości 50 tysięcy – przyp. redakcji).
– O tych zmianach dowiedziano się dość późno, kiedy udało się rolnikom zobaczyć zmiany w statucie dzięki prawnikowi z Podlaskiej Izby Rolniczej – stwierdziła Monika Łęczycka i następnie dodała, że rolników informowano, że w razie złożenia przez wierzycieli wniosku o upadłość spółdzielni, to rolnicy nie będą odpowiadać do tych 100 tys. zł udziałów, a jedynie do 50 tys. zł. Jednak jak podają prawnicy, w rzeczywistości komornik może to interpretować inaczej. Zwłaszcza że kredyty były zaciągane przez Bielmlek już po podwyższeniu udziałów do 100 tys. zł.
– Na każdym kroku słyszymy, że jesteśmy współwłaścicielami spółdzielni, a my nie mamy żadnych praw. Jesteśmy traktowani jak ci, którzy mają zająć się dojeniem krów i nie wtrącać się – relacjonowała rolniczka.
Niebezpieczne podnoszenie udziałów w spółdzielniach mleczarskich
Wiceminister rolnictwa Ryszard Kamiński powiedział, że nie zna sytuacji Bielmleku, ale przyznał, że podnoszenie udziałów do takich kwot jest niebezpieczne dla rolników. Podkreślił także, że statut powinien być świętością w każdej spółdzielni. Dlatego tak ważne są odpowiednie, zgodne z procedurami, zmiany w tym dokumencie.
– Byłem niedawno na spotkaniu w ROTR Rypin i tam, mimo że była to spółdzielnia z ogromną tradycją, to z przyczyn niewłaściwego zarządzania i nadzoru ze strony rady nadzorczej dziś ROTR jest w likwidacji. Wygląda na to, że w sytuacji Bielmleku modelowe trzystopniowe zarządzanie poprzez walne zgromadzenie i zgromadzenie delegatów, radę nadzorczą i zarząd, nie wystarczyło – przekonywał Ryszard Kamiński.
– Chcę także, aby jedno z posiedzeń komisji było w pełni poświęcone sytuacji w Bielmleku i aby na pytania o sytuację w tej sprawie odpowiedział osobiście minister Ardanowski – powiedziała posłanka Dorota Niedziela z Koalicji
Obywatelskiej.
Natomiast Jarosław Sachajko (klub PSL-Kukiz’15) na zakończenie obrad apelował o jak najszybsze przyjęcie takich rozwiązań, które ułatwią ratowanie zagrożonych spółdzielni.
– Nie chodzi tu tylko o pomoc finansową, ale o uzyskanie możliwości wkraczania państwa w sytuacji, gdy spółdzielcy nie mają możliwości rzeczywistego zarządzania swoim majątkiem – mówił poseł.
Sytuacja Bielmleku staje się coraz poważniejsza, gdyż sąd odrzucił wniosek o przeprowadzenie restrukturyzacji. Jednak zarząd złożył odwołanie od tego orzeczenia. Bielmlek ledwie dyszy, ale jeszcze walczy. Podobno zostało odblokowane jedno z kont spółdzielni, z którego popłynęły pieniądze na zaległe pensje pracowników?
Powołać fundusz solidarnościowy dla SM Bielmlek
– Można robić polityczną zadymę na nieszczęściu rolników z Bielmleku. Jest to bardzo medialny temat. Jeżeli nie można w żaden sposób wypracować jakiejkolwiek formy pomocy, to trzeba po prostu powiedzieć prawdę, choćby najbardziej bolesną, ale zgodną z prawem. Widzimy jednak sens powołania społecznego funduszu solidarnościowego – takiego publiczno-prywatnego. Ten fundusz może być zasilony z dobrowolnych środków przekazywanych przez rentowne spółki państwowe, ze spółdzielni mleczarskich i inne firmy związane z mleczarstwem. Przyda się także każdy wdowi grosz, a nawet ten od polityków. My też deklarujemy wpłatę na rzecz wspomnianego funduszu solidarności ze spółdzielcami z Bielmleku – zadeklarowali redaktorzy naczelni „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, Krzysztof Wróblewski i Paweł Kuroczycki.
Paweł Mikos