StoryEditorInterwencja

Nasz mały lokalny Czarnobyl

20.10.2014., 12:10h
  Niemal 100 tys. ton toksycznych odpadów składowanych jest w magazynie liczącym 800 m2. Ta bomba ekologiczna od pięciu lat tyka w malutkiej rolniczej wsi Komorniki leżącej w gminie Kleszczewo. A wszystko dzieje się w majestacie prawa. Samorządowcy przez lata rozkładali więc ręce. Tuż przed wyborami pojawiło się światełko w tunelu. Znaleziono 2,4  mln zł na utylizację odpadów. 

Zwracam się do Państwa z prośbą o interwencję. Sprawa nie cierpi zwłoki, a problem dotyczy niewłaściwie składowanych odpadów toksycznych w Komornikach w gminie Kleszczewo. Komorniki to mała wieś, cała gmina Kleszczewo jest jedną z najmniejszych i najuboższych gmin powiatu poznańskiego. Jest gminą rolniczą i właśnie dlatego starosta ignoruje problemy naszej gminy. Jesteśmy bezradni wobec postawy urzędników – napisała do redakcji w imieniu mieszkańców gm. Kleszczewo nasza Czytelniczka. 

Legalny – nielegalny interes

O sprawie zrobiło się głośno, gdy 4 sierpnia rozszczelnił się jeden ze zbiorników na składowisku. Nad magazynem pojawił się gęsty dym. Na miejsce wezwano straż pożarną. Myśleli, że będą gasić pożar. Na miejscu okazało się, że trzeba ściągnąć następne jednostki. W sumie w akcji brało udział aż siedem zastępów straży. W magazynie doszło do niekontrolowanej reakcji chemicznej. Nie był to jednak pożar. W magazynie rozszczelniła się jedna z setek 200-litrowych beczek zawierających chemiczne substancje. W reakcji z powietrzem zaczęła dymić. Strażacy stwierdzili, że dym to związki chloru i bromu, których wdychanie jest niebezpieczne, i zabezpieczyli beczki. Akcja trwała kilka godzin. Po tym incydencie sprawa ucichła. Mieszkańcy zostali sami z problemem. Dlatego zwrócono się do nas. Skutki tej bomby ekologicznej stanowią problemem dla całej gminy, a nawet powiatu. 

Szary budynek ze spadzistym dachem, w którym składowane są odpady, przed laty należał do Spółdzielni Rolniczej. Dziś to własność państwa Dziurków. W 2009 roku wynajęli magazyn firmie Wuko-Waste Mariana M. Kto pozwolił, by zaledwie kilka metrów od domów i gospodarstw rolnych prowadzić działalność tak niebezpieczną dla życia i zdrowia mieszkańców? 

– Przedsiębiorstwo miało się zajmować składowaniem i utylizacją odpadów. Pozwolenie na jego działalność wydało starostwo powiatowe – wyjaśnia Elżbieta Dziurka. 

Już po czterech miesiącach pojawił się problem. Na teren magazynu ciągle zwożono odpady, ale ich nie wywożono.

– Nie bardzo wiedziałam, na czym polega ten interes. Sama prowadzę działalność gospodarczą i wiem, że kupuje się po to, by sprzedać. A tu magazyn pękał w szwach i nic z niego nie ubywało – tłumaczy Dziurka, która wówczas postanowiła zawiadomić Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. 

Kontrola wykazała m.in., że Marian M. przewoził odpady, choć nie miał na to pozwolenia. Nie płacił też Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska za tzw. korzystanie ze środowiska. W magazynach nie prowadzono też ewidencji odpadów. Nie bardzo więc było wiadomo, co kryje się w setkach beczek. W Stanach Zjednoczonych o takich aferach kręcą wysokobudżetowe filmy. W Polsce na Mariana M. nałożono grzywnę w wysokości… 300 zł. 

– Po tej kontroli zabroniłam wwożenia czegokolwiek do magazynu. Wówczas wynajął budynki na starym lotnisku w Pile. I tam zaczął składować odpady. Przestał płacić mi czynsz – wspomina Dziurka, która dziś woli nie pokazywać się we wsi  – mieszkańcy mają jej za złe, że wynajęła magazyn i ściągnęła na nich zagrożenie

Sprawa Mariana M. w Pile skończyła się w sądzie. Dostał półtora roku pozbawienia wolności. Odsiedział rok. Po tym wyroku wydanym w 2010 r. starostwo powiatowe cofnęło pozwolenie firmie Wuko-Waste i nakazało właścicielowi usunięcie odpadów. Ale firma już nie istnieje, a jej właściciel, Marian M., siedział w areszcie. Dlaczego za pilski interes trafił przed sąd, a za komornicki nie? W Pile nie miał pozwolenia na składowanie odpadów. A na dodatek tamtejsze magazyny należały do Agencji Mienia Wojskowego, czyli do państwa. Ten w Komornikach jest w prywatnych rękach. Dlatego w Pile dało to możliwość utylizacji śmieci za publiczne pieniądze. W Komornikach nikt nie chce zapłacić za sprzątanie. A Marian M. jest niewypłacalny. Pieniędzy na wywóz nie mają też państwo Dziurkowie. Potrzebna jest więc pomoc państwa. Ale nie mogą na nią liczyć mieszkańcy Komornik, bo odpady choć niebezpieczne, znajdują się na prywatnym terenie. Byłoby to możliwe jedynie wtedy, gdyby składowisko zostało uznane za tzw. bombę ekologiczną. Na szczęście tak się stało. 

Od Annasza do Kajfasza

Gmina i powiat od pięciu lat wymieniają między sobą korespondencję, zmuszając się nawzajem do wzięcia na siebie odpowiedzialności. Głównym problemem są, rzecz jasna, pieniądze. Na utylizację szkodliwych substancji potrzebne są 4 mln zł. Gmina tych pieniędzy nie ma i nie jest stroną, która powinna je wydawać. W pierwszej kolejności obowiązek usunięcia odpadów spoczywa na podmiocie korzystającym ze środowiska, czyli na właścicielach firmy lub magazynu. W związku z tym ten obowiązek musi zostać wyegzekwowany i działania organów do tego zmierzały. Urzędnicy bronią się, że w takich przypadkach to zaangażowanie państwa musi być rozpatrywane jako krok nadzwyczajny. Nie zgadzają się na tworzenie standardów postępowania wobec osób, które z założenia chcą działać nielegalnie. 

– Decyzję o prowadzeniu na naszym terenie działalności gospodarczej wydało starostwo powiatowe. My tylko zostaliśmy o niej poinformowani. Nie mieliśmy z nią nic wspólnego – wyjaśnia Bogdan Kemnitz, wójt gminy Kleszczewo. 

Jego zdaniem gmina może jedynie apelować o działanie do powiatu poznańskiego, gdyż to właśnie starosta wydał pozwolenie na składowanie odpadów. Sprawa odpadów dla gminy Kleszczewo jest bezprecedensowa. A wymiana pism ze starostwem zajmuje dwa segregatory. To dużo, bo inne sprawy daje się załatwić jednym pismem. Wójt twierdzi, że mimo jego apeli starosta nic nie zrobił w tej sprawie. Dlaczego? Zdaniem wójta nie chce on przyjąć na siebie całej odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. 

– Nam już nie chodzi o szukanie winnych. Zależy nam tylko na rozwiązaniu problemu. Po sierpniowym incydencie zaczęliśmy się obawiać o nasze zdrowie, a nawet życie – mówi Czesław Książkiewicz, sołtys Komornik, który z okna swojego domu widzi magazyn.

– Mam go cały czas na oku. W razie czego dzwonię po straż pożarną. Ale tak naprawdę to nie ja się powinienem tym zajmować. Aż strach pomyśleć, co będzie, jak nie zauważę zagrożenia. Tu powinny być zamontowane jakieś czujniki, które w razie nieszczęścia będą alarmowały straż – zauważa sołtys. 

Złości go jednak postawa państwa Dziurków. 

– Ja jak coś zrobię na swojej posesji, to za to odpowiadam. A my tu przez ich chęć zysku mamy nasz mały lokalny Czarnobyl. Strażacy, robiąc pomiary w czasie akcji, uznali, że beczki kryją całą tablicę Mendelejewa. A w pobliżu stawiane są nowe domy. Mieszkają w nich małe dzieci. To tylko kwestia czasu, gdy pojawią się nowotwory. Dlatego gdy ktoś chce kupić ziemię w naszej okolicy, odradzam. Nie kłamię, ta bomba ekologiczna cały czas tyka – mówi rozżalony sołtys. 

Spokojne święta?

– Urzędnicy zapominają, że ktokolwiek wydaje pieniądze na usunięcie odpadów, nie będzie tego robił za własne pieniądze, ale za nasze, podatników – skarży się pani Magda, mieszkanka gm. Kleszczewo, która postanowiła się zaangażować w wyjaśnienie sprawy. 

Była 23 września na spotkaniu z wójtem. Zorganizowane zostało zebranie sołeckie. Wójt poinformował, że sprawa nie została załatwiona. Wystosował do starosty kolejne pismo. 

15 października nastąpił przełom w sprawie. Starostwo powiatowe na nadzwyczajnej sesji powiatu znalazło pieniądze w budżecie. 

– Jednogłośnie została przyjęta kwota w wysokości 1,2 mln zł. Drugie tyle dostaniemy z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Mam nadzieję, że mieszkańcy Komornik święta Bożego Narodzenia spędzą spokojnie. Magazyn będzie opróżniony. Jeśli będzie potrzeba więcej pieniędzy, znajdziemy je. Wziąłem za tę sprawę pełną odpowiedzialność – zapewnia Jan Grabkowski, starosta poznański. 

 

Dorota Słomczyńska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
22. listopad 2024 10:19